Andrzej Kita, właściciel salonu Peugeota na Kalinowszczyźnie, ma doskonały widok na feralny odcinek ulicy Mełgiewskiej. - Co najmniej raz w tygodniu ktoś tu kręci piruet lub uszkadza samochód o barierę ochronną. Często też auta ocierają się bokami. W grudniu rozpędzony Ukrainiec wpadł w poślizg i staranował ogrodzenie mojej firmy - opowiada Kita. - Nie wiem, co jest nie tak z tą drogą. Problemy zaczęły po przebudowie i wyznaczeniu niezbyt fortunnego wjazdu do marketu i na stację paliwową przy ulicy Siennej. Być może też kierowcy jeżdżą tu za szybko. Na pewno zakręt przy starej garbarni jest zdradliwy, szczególnie, gdy jest ślisko - podsumowuje przedsiębiorca.
Policja nie ma dokładnych statystyk zdarzeń w tym miejscu. - Można jedynie powiedzieć, że nie doszło tam do żadnego wypadku śmiertelnego - mówi Andrzej Fijołek z biura prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Lublinie.
Ostatnio wypadek na niebezpiecznym zakręcie miał miejsce 29 marca. Brały w nim udział trzy auta. Jeden z samochodów przewrócił się na bok, trzy osoby trafiły do szpitala. Od początku roku na tym krótkim odcinku ul. Mełgiewskiej, od ulicy Andersa do al. Tysiąclecia, doszło do dwóch groźnych wypadków. - Bardzo często kierowcy niszczą tam karoserię, co widać na barierkach ochronnych. Każdy jedzie 70 czy 80 km/h, choć można tylko 50 km/h - mówi Paweł z Lublina, który codziennie dojeżdża tą drogą do pracy.
- Wspólnie z policją przyjrzymy się temu odcinkowi ulicy Mełgiewskiej - zapowiada Karol Kieliszek z biura prasowego lubelskiego Ratusza. - Może trzeba wprowadzić nowe oznakowanie, może częstsze kontrole. Bez wnikliwej oceny sytuacji trudno dziś w tej sprawie wyrokować - dodaje Kieliszek.