Choć Dziennik udowodnił, że w Lublinie nielegalna aborcja to żaden problem, lekarz proponujący takie zabiegi może spać spokojnie. Bo prokurator nie zamierza kiwnąć palcem.
Wczoraj opisaliśmy jak łatwo w Lublinie nielegalnie przerwać ciążę. Znaleźliśmy lekarza, który chętnie by się tego podjął. Lekarz ten ogłasza swe usługi w gazetach. Piotr Cioczek, dyrektor szpitala im. Jana Bożego, dopiero od nas dowiedział się, że lekarz z jego szpitala wykonuje nielegalne aborcje. – Z moich informacji wynika, że na terenie naszego szpitala takie zabiegi nie miały miejsca – mówi dyrektor. – Za to, co dzieje się na oddziałach, odpowiadają ordynatorzy. Tym, co lekarz robi poza szpitalem powinien się zająć rzecznik odpowiedzialności zawodowej. Jeśli rzecznik i prokuratura orzekliby, że lekarz jest winien, na pewno zwolniłbym go z pełnienia obowiązków w moim szpitalu.
Wczoraj jeszcze raz poszliśmy do tego ginekologa. Naszej reporterce, proszącej o przeprowadzenie aborcji w jego prywatnym gabinecie, odpowiedział. – To się kłóci z moim światopoglądem. Nie mogę pani pomóc.
Inni lekarze, do których dzwoniliśmy przedwczoraj, też nagle zaprzestali praktyk oferowanych w ogłoszeniach. Ich telefony milczały. Ale z jednym z ginekologów udało nam się umówić.
• Ale ja muszę mieć pewność, że nikt się o tym nie dowie – zaczęliśmy rozmowę.
– Proszę pani, mnie bardziej zależy na tym, żeby nikt się nie dowiedział – odparł ginekolog.
• To kiedy możemy się już umówić?
– Proszę zadzwonić o godz. 19, wtedy się dogadamy.