Lider lubelskich narodowców oskarżony o pobicie niedługo usłyszy wyrok. Nawet jeśli zostanie uniewinniony, nie będzie to koniec jego kłopotów z prawem. Musi się liczyć z zarzutami nawoływania do nienawiści
Marian Kowalski jest ochroniarzem od 20 lat i nigdy nie było na niego skarg. Prowadził 100-tysięczne marsze i nigdy nie zasiadał na ławie oskarżonych – wyliczał w mowie końcowej mec. Jacek Figurski, obrońca lidera narodowców.
Sprawą Kowalskiego zajmuje się Sąd Rejonowy Lublin-Zachód. Chodzi o wydarzenia z lutego 2014 roku. Oskarżony kierował wówczas ochroną lubelskiego klubu Graffiti. Miał poturbować jednego z gości. Andrzej N. bawił się w klubie wraz z żoną na koncercie zespołu Happysad. Miał zostać zaatakowany, kiedy po imprezie wychodził z Graffiti. Mężczyzna utrzymuje, że szef ochrony uderzył go w twarz i wypchnął z lokalu. Andrzej N. miał z rozbitym nosem spaść ze schodów.
– Marian Kowalski chwycił mnie za koszulę, powiedział „co teraz?” i uderzył mnie w twarz – oświadczył przed sądem Andrzej N. – Widziałem, że na miejscu jest kamera więc czułem się bezpiecznie.
Jak się później okazało, kamery z przyczyn „technicznych” niczego nie nagrały. – Zastanawiające jest, że w takiej sprawie nie ma monitoringu. O tym, że kamery nie działają, wiedział tylko oskarżony. Inni nie wiedzieli i mogli czuć się bezpiecznie. Za to Marian Kowalski mógł się czuć bezkarnie – ocenił w mowie końcowej mec. Rafał Choroszczyński, pełnomocnik Andrzeja N.
Z akt sprawy wynika, że wizyta w Graffiti zakończyła się dla Andrzeja N. złamaniem nosa. Mężczyzna musiał też przez prawie dwa tygodnie chodzić w kołnierzu ortopedycznym. Początkowo domagał się od klubu finansowego zadośćuczynienia. Na jego pismo odpowiedział jednak Marian Kowalski.
– Sprawdziłem w Internecie, kim jest i rozpoznałem w nim człowieka, który mnie pobił – wyjaśnił Andrzej N. – Byłem zdziwiony, że to szef ochrony.
Sprawa została wczoraj zamknięta, ale zaledwie po kilkunastu minutach sąd wznowił postępowanie. Poszło o wyniki badań lekarskich Andrzeja N. Po incydencie w klubie mężczyzna poszedł do szpitala przy ul. Grenadierów. Stamtąd po wykonaniu prześwietlenia i tomografii odesłano go do domu. Poturbowany mężczyzna trafił następnie do szpitala przy ul. Jaczewskiego, gdzie lekarze postanowili zatrzymać go na obserwacji.
Pełnomocnik Andrzeja N. przekonywał w sądzie, że wyniki badania tomograficznego wyraźnie wskazywały złamanie nosa. Domagał się powołania biegłego. Sąd przystał na ten wniosek i wznowił postępowanie. Finału sprawy można się spodziewać pod koniec lipca. Prokuratura domaga się skazania Kowalskiego na 4 miesiące więzienia w zawieszeniu na dwa lata. Obrońcy wnoszą o uniewinnienie.
Niezależnie od wyroku sądu Marian Kowalski może usłyszeć kolejne zarzuty. Chodzi o publiczne nawoływanie do nienawiści. Zawiadomienie do prokuratury w tej sprawie ma złożyć Ośrodek Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych. Chodzi o rzekomy cytat z papieża Franciszka, który Marian Kowalski zamieścił na swojej stornie na portalu Facebook.
– Franciszek: Europejki muszą się rozmnażać z muzułmańskimi imigrantami, by przeciwdziałać „spadkowi przyrostu naturalnego” – napisał lider narodowców.
– Cytat został zmyślony przez Mariana Kowalskiego, by podburzyć ludzi przeciwko osobom innej narodowości. Tego typu działanie, publiczne nawoływanie do nienawiści, jest przestępstwem – napisali przedstawiciele ośrodka, przywołując niektóre z ok. tysiąca komentarzy zamieszczonych pod wpisem. Niemal wszystkie były pełne nienawiści wobec papieża: „Je…ać starego debila!!!”, „A h… z takim papieżem. niech sp…la do brudasów może też go zgwałcą”, „A żebyś zdechł” – pisali internauci.