- Pozostały tylko ślady po krzesełkach – skarży się nasz Czytelnik, który kupił bilety na mecz Polska-Izrael na Arenie Lublin i czuje się wykiwany, bo wskazanych na bilecie miejsc nie było. – Ubolewamy, ale nie jesteśmy winni – odpowiada zarządca miejskiego stadionu
Przychodząc na mecz pan Jacek zapewne liczył na emocje, zwłaszcza że pogoda sprzyjała. Ale raczej nie na takie emocje, jakie dostał wraz z trzema zakupionymi biletami. Miejsca, za które zapłacił miał dokładnie wskazane: sektor I4, rząd 15, krzesełka nr 29, 30 i 31. – Wchodzimy na stadion i co? Miejsc numer 30 i 31 nie ma – relacjonuje nasz Czytelnik. – Pozostały tylko ślady w betonie po krzesełkach, a usiąść nie ma na czym.
Pan Jacek wini za całą sytuację Miejski Ośrodek Sportu i Rekreacji, bo jego zdaniem zarządca obiektu wymontował krzesełka, by stworzyć dodatkowe wejście na sektor dla VIP-ów.
MOSiR zaprzecza, by był winien tej sytuacji. – Ubolewamy na sytuacją, która spotkała Państwa Czytelnika, ale MOSiR nie był organizatorem i nie zajmował się sprzedażą biletów na mecz Polska-Izrael – odpisał nam Marcin Greszata z zarządzającej stadionem miejskiej spółki. – Zarówno firma ebilet jak i Lubelski Związek Piłki Nożnej (organizator) dostały od nas aktualną mapę stadionu z rozkładem siedzeń i prośbę, aby zostawić ciągi komunikacyjne do sektora I5 i B5.
Zarządca Areny Lublin wyjaśnia też, że siedzenia zostały wymontowane już dawno i to z zupełnie innego powodu. – Wymontowano je, by zorganizować w naszej ocenie niezbędne przejście między sektorami B4 i B5 oraz I4 i I5 i tym samym zapewnić bezpieczeństwo przemieszczającym się między sektorami widzom. Nie ma to żadnego związku z dodatkowym wejściem na strefę VIP – podkreśla Greszata.
– Przypominam, że Arena Lublin każdorazowo jest sprawdzana przez odpowiednie służby pod kątem bezpieczeństwa. Policja i straż pożarna zawsze są informowane o rozkładzie sektorów i miejsc. Nie zgłaszały do tego swoich uwag.