Prokuratura oskarżyła dwóch braci o napad na hurtownię wędlin w Kraśniku. To w obławie na tych bandytów policjant zastrzelił w Chodlu niewinnego motocyklistę.
W lipcu ub. roku zamaskowany motocyklista wtargnął z karabinem w ręku do kraśnickiej hurtowni. Zrabował 16 tys. zł. Odjechał wraz z kompanem. Policja zarządziła blokady dróg. Na tę zorganizowaną w Chodlu najechał Marcin Kopeć. Nie zatrzymał się do kontroli. Policjant strzelił za nim jedenaście razy. Śmiertelnie ranny kierowca przejechał jeszcze kilkaset metrów.
Śledztwa dotyczące tamtych wydarzeń prowadziły dwie prokuratury: Prokuratura Okręgowa w Lublinie zajęła się oceną czy policjant miał prawo użyć broni. Prokuratura kraśnicka zbierała dowody na sprawców napadu. Prowadzone w Lublinie śledztwo ma się zakończyć do końca lipca.
- Czekamy tylko na wyniki analizy nagrania rozmów pomiędzy policjantami a komendą prowadzonych podczas blokady - mówi Marek Woźniak, zastępca prokuratora okręgowego w Lublinie. - Na wniosek adwokata rodziny Marcina Kopcia przesłuchamy jeszcze dwóch policjantów. Potem zapadnie decyzja kończąca śledztwo.
Z naszych informacji wynika, że prokuratorzy zamierzają umorzyć sprawę z powodu nie stwierdzenia przestępstwa. Nie postawili dotąd policjantowi zarzutów, choć już od kilku miesięcy mają zebrane najważniejsze dowody.
Rodzina zastrzelonego motocyklisty jest zszokowana. - Po jedenastu miesiącach oczekiwania, spodziewaliśmy się całkiem innego rozstrzygnięcia - mówi Sławomir Kopeć, starszy brat Marcina. - Jeżeli rzeczywiście prokuratura wyda taką decyzję, to będzie ona niesprawiedliwa. Na pewno tak tego nie zostawimy. Nie poddamy się.
Niedługo po tym jak rozstrzygnie się sprawa policjanta , na ławie oskarżonych zasiądą bracia Jarosław i Przemysław C. Wczoraj kraśnicka prokuratura oskarżyła ich dokonanie napadu na hurtownię wędlin. Obciążają ich przede wszystkim wyniki ekspertyz kryminalistycznych. Odnaleziono broń przypominającą wyglądem tę, użytą podczas rabunku. Były na niej odciski palców jednego z braci. Po napadzie bracia nagle się wzbogacili. Kupili sprzęt wędkarski. W kantorze w Lublinie wymienili złotówki na euro. - Jeden z nich powiedział znajomemu, że ma pieniądze "z mięsa” - mówi Mirosław Węcławski, zastępca prokuratora rejonowego w Kraśniku. - Ich koledzy pocięli motocykl na kawałki i wrzucili je do rzeki.
Na przesłuchaniach bracia twierdzili, że z napadem nie mają nic wspólnego.
(f