Ministerstwo Środowiska chce, żeby uczniowie szkół średnich uczyli się o tym, że stowarzyszenia ekologiczne uprawiają „ekoterroryzm”. Zajęcia z tzw. ekologii stosowanej mają prowadzić myśliwi. To nie koniec zmian – w miejsce „Edukacji dla bezpieczeństwa” mają się pojawić zajęcia z musztry i strzelania
Do piątku Ministerstwo Edukacji Narodowej czeka na propozycje zmian w nowej podstawie programowej liceów ogólnokształcących, techników oraz szkoły branżowej II stopnia (dawniej zawodówki).
Swój pomysł na lekcję biologii przesłało już Ministerstwo Środowiska. Resort uważa, że „konieczne jest inne spojrzenie na ochronę środowiska”. Co to oznacza? Uczniowie muszą dowiedzieć się, że człowiek „gospodarując przestrzenią i środowiskiem, modyfikuje warunki siedliskowe (…) i wpływa na promowanie jednych i zanik innych gatunków”.
– Przykładami zrównoważonego gospodarowania przestrzenią jest leśnictwo i rolnictwo ekstensywne. W sposób zrównoważony można użytkować także populacje gatunków zwierząt dziko żyjących, sprzyjając w ten sposób ich ochronie, czego przykładem jest polski (obecnie stosowany) model łowiectwa – podkreśla w piśmie do MEN, podsekretarz stanu w MŚ Sławomir Mazurek.
Politycy proponują, aby lekcje terenowe prowadzili leśnicy, doradcy rolno-środowiskowi oraz członkowie kół łowieckich. Przekonują, że pomoże to uczniom „odróżnić obiektywną i rzetelną informację o działaniach służb państwa na rzecz ochrony przyrody, zazwyczaj przekazywaną szeroko przez media”.
– Istnieje też szansa, że wiedza ta może w przyszłości ograniczyć możliwości rozwoju zjawiska potocznie określanego jako „ekoterroryzm”, które bazuje na braku świadomości społecznej – pisze podsekretarz.
– Ministerstwo chce ekologów przedstawiać jako szkodników, a zabijających zwierzynę myśliwych i wyrąbujących lasy leśników jako wzory godne naśladowania – stwierdza Radosław Gawlik, prezes Stowarzyszenia Ekologicznego Eko-Unia. – Już dziś jesteśmy na krawędzi ze względu na niszczenie oceanów czy wycinanie lasów. Uczenie dzieci, że dalej bezkarnie możemy podcinać gałąź, na której siedzimy, jest krokiem w bardzo złą stronę.
– Jak bardzo minister by się nie starał, to wyręb lasu, taki jak w Puszczy Białowieskiej, nie będzie nigdy gospodarką zrównoważoną, lecz rabunkową – komentuje nauczycielka biologii w jednym z lubelskich liceów. – Nawet jeśli podręczniki będą mówiły co innego, to mądrzy nauczyciele odkryją przed dziećmi prawdę. Tak uczyli 50 lat temu i być może będą zmuszeni do tego ponownie. Nauka jest niezmienna bez względu na zapatrywania i zachcianki rządzących.
Zmiany do podstawy programowej przygotowało także Ministerstwo Obrony Narodowej. MON chce, by „Edukację dla bezpieczeństwa” zastąpiło „Wychowanie proobronne”.
Oprócz zmiany nazwy przedmiot, który dotychczas przygotowywał uczniów do właściwego zachowania w sytuacjach trudnych i kryzysowych, rozszerzony ma zostać m.in. o szkolenia bojowe czy musztrę.
Uczniowie mieliby poznawać podstawy szkolenia strzeleckiego, taktyki, a nawet szkolenia inżynieryjno-saperskiego. To dlatego, że celem kształcenia ma być „przygotowanie do aktywnego uczestnictwa w przedsięwzięciach o charakterze obronnym (…), kształtowanie wśród uczniów postaw patriotycznych oraz szacunku do symboli narodowych i wojskowych”.
Resort proponuje wydłużyć czas trwania przedmiotu – z dwóch do nawet czterech semestrów. A szkoły organizując zajęcia praktyczne powinny„obligatoryjnie korzystać z obiektów szkoleniowych będących w zasobach Sił Zbrojnych RP”.