Ponad 160 osób podpisało w dwa dni internetową petycję o przywrócenie do pracy Jana Bernada, byłego zastępcy dyrektora instytucji pod nazwą Ośrodek Międzykulturowych Inicjatyw Twórczych „Rozdroża”. Petycja skierowana jest do prezydenta miasta, któremu podlega placówka organizująca m.in. festiwal Kody
„Rozdroża” to mikroskopijna, bo zaledwie kilkuosobowa, miejska instytucja kultury powołana do życia 11 lat temu za namową twórców fundacji Muzyka Kresów, w tym Jana Bernada, muzyka i badacza kultury tradycyjnej. Dyrektorem „Rozdroży” został w 2008 r. Mirosław Haponiuk, a Bernad został jego zastępcą.
W marcu tego roku Rada Miasta zmieniła statut instytucji, wykreślając z niego stanowisko zastępcy dyrektora. – Radni uznali, że w ośrodku, który zatrudnia mniej niż 10 osób nie jest niezbędne stanowisko zastępcy dyrektora, a do zarządzania jednostką wystarczy dyrektor – komentuje Katarzyna Duma, rzeczniczka prezydenta Lublina. Uściślimy: uchwalenie nowego statutu było propozycją prezydenta, radni ją zaakceptowali.
Nowa struktura „Rozdroży” zaczęła obowiązywać na przełomie sierpnia i września. – Zostałem zwolniony po 11 latach pracy w instytucji, którą wymyśliłem, która była naturalną konsekwencją mojego 16-letniego kierowania Fundacją Muzyka Kresów – mówi Jan Bernad. Jego sympatycy od poniedziałku zbierają podpisy pod internetową petycją do prezydenta Lublina.
– Niezrozumiała jest dla nas sytuacja, w jakiej znalazł się Jan Bernad, a tym samym status i charakter ośrodka Rozdroża, pozbawionego swego założyciela – piszą autorzy petycji. Apelują o przywrócenie Bernada do pracy „na takich warunkach, które gwarantowałyby mu realny wpływ na kształt muzycznych projektów ośrodka oraz pozwoliły mu na ich realizację”.
Ratusz przekonuje, że zaoferował Bernadowi takie miejsce pracy, doceniając jego zaangażowanie i doświadczenie. – Dokonano zmiany regulaminu organizacyjnego i złożono propozycję dalszego zatrudnienia w instytucji na stanowisku samodzielnego specjalisty ds. projektów artystycznych z zachowaniem dotychczasowego wynagrodzenia – zapewnia rzeczniczka. – Złożona propozycja gwarantowała samodzielność w zakresie opracowywania planów działalności artystycznej i edukacyjnej, w szczególności z zakresu muzyki tradycyjnej i nadzór nad ich realizacją. Pan Jan Bernad odmówił przyjęcia zaproponowanych warunków pracy.
– Dostałem propozycję w ostatnim momencie, odpisałem swoją propozycją. Po kilku dniach złożyłem ją jeszcze osobiście w Ratuszu. Do dzisiaj nie dostałem odpowiedzi – twierdzi były zastępca dyrektora, który procesuje się teraz z samorządem miasta w sądzie pracy. – Jest jeszcze jedna okoliczność, mam rok do emerytury – wyjaśnia Bernad. - I zwolnienie mnie w tej sytuacji jest wbrew prawu pracy.
W sądzie odbyła się już pierwsza rozprawa, kolejna planowana jest na grudzień.