Sporym echem poniosła się nieobecność Budki Suflera na polsatowskim koncercie „Pejzaż bez Ciebie” poświęconym pamięci Romualda Lipki. Wyemitowano go 1 listopada, a fani kompozytora zdziwili się brakiem zespołu, z którym przez większość kariery Lipko był związany. – Nas, szanowni Państwo, nie zapomniano zaprosić. Nam ODMÓWIONO udziału – przekazał zespół w oświadczeniu.
„Pejzaż bez słów” to jeden z setek utworów skomponowanych przez Lipkę dla Budki Suflera. Artysta pisał też dla innych – m.in. Zdzisławy Sośnickiej, Urszuli, Izabeli Trojanowskiej, Ireny Santor, Ireny Jarockiej. Jednak przede wszystkim był jednym z liderów Budki Suflera – zespołu, który zakładał razem z Krzysztofem Cugowskim i Andrzejem Ziółkowskim w 1974 roku.
Liczba przebojów, które Lipko napisał, a Cugowski i inni wokaliści Budki Suflera wyśpiewali, jest niezwykle długa i obejmuje takie evergreeny jak „Jolka, Jolka pamiętasz”, „Sen o dolinie”, „Takie Tango” czy „Bal wszystkich Świętych”. I właśnie na dzień Wszystkich Świętych Polsat zaplanował emisję koncertu-hołdu dla jednego z najwybitniejszych kompozytorów muzyki rozrywkowej w historii Polski. Koncertu, w którym Budki Suflera zabrakło, a wystąpili m.in. Urszula, Izabela Trojanowska, Anna Wyszkoni, Mateusz Ziółko, Alicja Majewska, ale też wspomniany Cugowski.
Historia znajomości Cugowskiej i Lipki jest bardzo burzliwa. Razem zakładali zespół, potem rozstawali się i znów schodzili. Spierali się o kwestie artystyczne i przywództwo w zespole. Jednak chyba każdy fan Budki zgodzi się, że zespół lśnił najpełniejszym blaskiem tylko z Cugowskim na wokalu, śpiewającym kompozycje Lipki. Choć była to trudna znajomość, to jednak panowie spędzili razem na scenie pół życia, bawiąc swoimi piosenkami kolejne pokolenia.
Dziś Cugowski nie chce komentować sprawy koncertu i odnosić się do całej medialnej wrzawy, która wokół niego narosła.
W 2014 roku, po 40 latach działalności muzycznej, Budka Suflera zeszła ze sceny. W styczniu zespół poinformował o tej decyzji, a potem zagrał pożegnalną trasę. Kulminacyjnym momentem był wrześniowy koncert w Lublinie. Pod lubelskim zamkiem zgromadziły się rzesze fanów, sądząc, że to absolutnie ostatnia okazja w życiu, by zobaczyć tę kapelę na żywo.
Niespodziewanie pięć lat później zespół ogłosił jednak powrót na estradę. Skład różnił się jednak od tego, który pięć lat wcześniej kończył działalność. Nowy skład stanowili bowiem Romuald Lipko, Tomasz Zeliszewski, Mieczysław Jurecki, ale też Dariusz Bafeltowski i Piotr Bogutyn, a nowym wokalistą został Robert Żarczyński, wieloletni fan zespołu, który występował wcześniej w cover bandzie o nazwie Budka Band.
Część fanów reaktywację Budki przyjęła z euforią, a dla części było to rozmienianie się na drobne, w dodatku bez jednego z liderów w osobie Cugowskiego. To jego charakterystyczny, potężny głos przez dziesiątki lat był jednym ze znaków rozpoznawczych muzyki lubelskiego zespołu.
Powrót Budki na scenę skończył się konfliktem między Cugowskim a dwoma pozostałymi liderami, czyli Lipką i Zeliszewskim. Słynny wokalista do dziś często podkreśla, że jego zdaniem był to fatalny pomysł. – Próbowałem im wytłumaczyć, że reaktywowanie Budki Suflera nie ma sensu. Próbowałem ich od niego odwieść. Przecież w piękny sposób zakończyliśmy działalność zespołu i tak powinno zostać. Taki powrót po latach nie miał sensu i byłby nieuczciwy wobec naszej publiczności. Oni jednak nie chcieli mnie słuchać. Powiedzieli, że i tak wrócą beze mnie – mówił w rozmowie z portalem Plejada.
Budka faktycznie na scenę wróciła, ale trudno jej najnowszą historię określić mianem pasma sukcesów. Nowi wokaliści w żaden sposób nie mogą równać się z potęgą głosu Cugowskiego, a większość fanów nawet nie zna utworów z nowego repertuaru zespołu. Na koncertach stanowią one raczej mało istotny dodatek do starych przebojów, dla których wciąż ludzie kupują bilety.
Reaktywacji legendarnego bandu nie ułatwiła ciężka choroba Lipki, który zmarł na początku 2020 roku. Cugowski w mediach zdradził, że kilka dni przed śmiercią odwiedził swojego kolegę i pogodził się z nim. – Okrężną drogą dotarła do mnie informacja, że Romek chce się ze mną spotkać, więc pojechałem. Byłem u niego o północy. Pożegnaliśmy się, tak jak powinni to zrobić ludzie, którzy znali się 63 lata. Całe życie spędziliśmy ze sobą – mówił Cugowski w Gazecie Wyborczej.
Nie zmieniło to jednak chłodnych relacji wokalisty z resztą reaktywowanego zespołu, w którym palmę pierwszeństwa przejął Zeliszewski. Kilka miesięcy temu Budka na swoim oficjalnym profilu zaatakowała dawnego lidera za – ich zdaniem – bezprawne użycie piosenki „Jest taki samotny dom” w soundtracku do nowego filmu Władysława Pasikowskiego „Zamach na papieża”.
– Czy zapomniałeś Krzysztofie, że Twoje nazwisko obok Romka na zgłoszeniach do stowarzyszenia ZAiKS nie czyni z Ciebie kompozytora, a jest tylko upoważnieniem do pobierania tantiem, czyli pieniędzy? Póki co nie skomponowałeś nigdy żadnej piosenki Budki Suflera. Romek zgadzał się na to „towarzystwo”, gdyż byłeś rozkapryszony i bezwzględny w swych żądaniach, szantażując nas swoim ewentualnym odejściem, a Romek kochał tę kapelę i była dla niego najważniejsza. Twierdząc, że Twoje nagranie „Jest taki samotny dom” „nie jest w żaden sposób związane z Budką Suflera” przekroczyłeś granice wszystkiego – czytamy w oświadczeniu.
W ostatnim akapicie jest też bardzo osobiste odniesienie:
Pozwól, że przypomnę Ci także jak się nazywam, gdyż widocznie zapomniałeś, nazywając mnie w kółko tym, który gra na perkusji. To ja, Twój były kumpel z kapeli, ojciec chrzestny Twojego syna – Tomek Zeliszewski.
Najwyraźniej konflikt Cugowskiego i Budki nie pozostał bez wpływu na obsadę polsatowskiego koncertu pamięci Lipki. Z jednej strony można w pełni zrozumieć argumenty byłego wokalisty, któremu nie podobał się pomysł reaktywacji kapeli. Z drugiej – Lipko był tym, który do tejże reaktywacji wraz z Zeliszewskim doprowadził i jeśli faktycznie koncert miał być upamiętnieniem wybitnego artysty, a nie tylko skokiem na kasę, to Budkę Suflera zaprosić wypadało. A jak dowiadujemy się z oświadczenia zespołu, nie tylko nie było zaproszenia, a wręcz była odmowa udziału.
Negatywne emocje podsyca fakt, że na wydarzeniu zabrakło nie tylko zespołu Lipki, ale też… jego rodziny. Zeliszewski podkreślał to w pierwszym z oświadczeń, które opublikował na profilu zespołu w miniony poniedziałek.
– Kiedy koncertem oddajemy komuś hołd, to nie możemy do tego używać schematów z festiwali, biletowanych produkcyjniaków, czy festynów. Pamięć o wspaniałym człowieku na szczęście jest tak silna, że nie potrzebuje neonów, kolorowych rusztowań i wielkiej sceny. Tu nie ma miejsca na interesy agencji, promocje i pozycjonowanie występujących artystów, szantaż, zastraszanie, ciąganie po sądach czy blokowanie. Tak się jednak dzieje w szołbiznesie. Pamięć, godność i szacunek to jest co innego. To człowieczeństwo, kultura i dobry obyczaj. Sobotniego wieczoru ludzie, którzy z Romkiem trwali i walczyli o niego do samego końca, nie byli obecni ani na scenie ani na widowni. Nie dlatego, że nie chcieli… Najbliższa rodzina – żona Dorota, syn Remigiusz, muzycy z Budki Suflera byli w swoich domach. Po raz drugi smutni i oszukani. Ale to nic. Za kilka dni jedziemy na kolejne koncerty, gdzie będziemy grać muzykę Romka Lipko. O to mnie i Mietka Jureckiego nasz przyjaciel prosił. Jak mawiał, tylko te piosenki po nim zostaną. Dałem mu słowo. Spoczywaj w pokoju Romciu… – czytamy na facebookowym profilu Budki.
Organizatorzy koncertu w żaden sposób nie odnieśli się do medialnej afery.
