Rozmowa z Piotrem Masiczem, lubelskim kierowcą rajdowym i podróżnikiem. Pan Piotr szykuje wyprawę na Daleki Wschód z metą w tadżyckim Pamirze.
– Czy ryzykowną, to nie wiem, ale na pewne długą. A pomysł? Po prostu nie lubię Zachodu i Południa Europy. Ta sama plaża widziana po raz siódmy zupełnie mnie nie pociąga. Północ już poznałem, łącznie z Islandią czy Laponią.
Pozostał kierunek dalekowschodni. Cel główny to Górskobadachszański Okręg Autonomiczny (GBAO) we wschodniej części Tadżykistanu. Ta część świata jest wciąż nieskażona tzw. cywilizacją. Ludzi jest tak mało, że podobno autentycznie cieszą się z widoku każdego spotkanego człowieka.
Już na miejscu zdecydujemy, czy jedziemy dalej Korytarzem Wachańskim, łączącym Pamir z Afganistnem. Kiedyś była to część Jedwabnego Szlaku. Wszystko zależy od sytuacji na miejscu, bo bezpieczeństwo jest najważniejsze.
• W obie strony musicie pokonać 16 tysięcy kilometrów. Macie przed sobą przejazd przez Ukrainę, Rosję, Kazachstan i Kirgizję. A na końcu tadżycki, wybitnie kontynentalny klimat z wysuszoną na wiór ziemią.
– Na potrzeby tej wyprawy wprowadzam kilka innowacji w samochodzie. Na dachu znajdą się dwa zbiorniki z blachy "kwasówki”. Jeden na wodę pitną, drugi jako rezerwuar wody do zewnętrznego prysznica. W aucie jest też instalacja 220 V, m.in. do obsługi lodówki, kompresora i narzędzi. Pojazd jest sprawdzony i praktycznie gotowy do wyjazdu.
• Który nastąpi…?
– 15 sierpnia. Powrót planujemy na koniec września. W zasadzie nie mamy żadnych obaw, ale każda wyprawa w nieznane niesie ze sobą ryzyko niespodzianek. Na te techniczne jestem przygotowany, a co przyniesie życie… No cóż, to jest właśnie urok tego typu wypraw.