Krzyki, skakanie z balkonu i „sceny niczym z egzorcyzmów”. Mieszkańcy ul. Gęsiej w Lublinie skarżą się na lokatora, który regularnie urządza nocne imprezy
W nocy z soboty na niedzielę w mieszkaniu zajmowanym przez 20-latka odbywała się kolejna impreza.
– Obserwowałam ją, podobnie, jak mieszkańcy bloku naprzeciwko. Sytuacja powtarza się systematycznie od kilku miesięcy, czasem o godzinie 22., czasem o 4–5 nad ranem. W tym czasie na balkonie można zaobserwować sceny niczym z egzorcyzmów w wykonaniu lokatora oraz jego gości. Stanowczo nie jest to stan upojenia alkoholowego – mówi nasza Czytelniczka, mieszkanka osiedla (z obawy o własne bezpieczeństwo nie zgadza się na publikację nazwiska). – W sobotnim zdarzeniu brały udział: policja, pogotowie ratunkowe oraz straż pożarna. Został poinformowany również właściciel mieszkania.
Sobotnia impreza zakończyła się po północy, kiedy 20-letni gospodarz wyskoczył z balkonu mieszkania na 1 piętrze. Ratownicy dostali wówczas informację o mężczyźnie, który miał spaść do ogródka przy bloku.
20-latek był przytomny i mocno pobudzony. Tłumaczył mundurowym, że sam wyskoczył z balkonu. Trafił do szpitala na badania. W mieszkaniu znaleziono jeszcze jego kolegę. Był kompletnie pijany. On również trafił pod opiekę lekarzy.
– Mimo wzywania policji, informowania administracji i właściciela, do takich sytuacji dochodzi od miesięcy – skarży się nasza Czytelniczka. – Policja nie jest wpuszczana do mieszkania. Kiedy już się tam dostaną, nie znajdują nic z listy środków zakazanych. Sąsiedzi podejrzewają jednak, że młodzi zabawiają się dopalaczami.
Podejrzenia nie są bezpodstawne. Jak ustaliliśmy, w lipcu kryminalni przeszukali mieszkanie 20-latka. Mieli informację, że mogą tam być narkotyki. I były – policjanci znaleźli marihuanę. Zabezpieczyli 1300 zł na poczet przyszłej grzywny i skierowali sprawę do sądu. Nie była to pierwsza wizyta mundurowych w mieszkaniu 20-latka.
– Od stycznia policjanci odnotowali cztery interwencje. Dotyczyły one głównie zakłócania ciszy nocnej – mówi Kamil Karbowniczek z zespołu prasowego lubelskiej policji. – W jednym przypadku zgłoszenia nie potwierdzono. W dwóch zgłaszający zostali poinformowani, że następnego dnia mogą złożyć w komisariacie zawiadomienie w sprawie wykroczenia.
A to dlatego, że w mieszkaniu było już cicho i policjanci nie byli świadkami łamania prawa.
Ostatnia interwencja dotyczyła sobotniej imprezy, zakończonej skokiem z balkonu. Policjanci nie znaleźli wówczas w lokalu żadnych nielegalnych substancji.
Dopalacze jak narkotyki
We wtorek weszło w życie nowe prawo. Zmiany przewidują możliwość karania za posiadanie znacznych ilości substancji psychoaktywnych (pozbawienie wolności do 3 lat). A za handel grozi kara więzienia do 12 lat. To radykalna zmiana, bo na podstawie dotychczasowych przepisów karano tylko za dystrybucję dopalaczy. Ponadto szpitale, do których trafią osoby po zażyciu dopalaczy, mają raportować każdy taki przypadek do Inspekcji Sanitarnej. Do tej pory była to dobra wola lecznic, przez co dane i obraz prawdziwej skali zjawiska były niepełne. (kp)