Pielęgniarki z SPSK4 wciąż „okupują” budynek bloku operacyjnego. We wtorek było ich ponad 300. Niektóre przyszły do szpitala z karimatami i materacami
Praca na oddziale intensywnego nadzoru kardiochirurgicznego jest bardzo ciężka. Mamy pod opieką pacjentów w najcięższym stanie, pod respiratorem, którzy nie są w stanie o nic poprosić. Oni wymagają szczególnej opieki, która jest też wyczerpująca fizycznie.
Dodatkowo musimy zapewnić rodzinie wsparcie psychologiczne, dawać im nadzieję – mówi jedna z protestujących pielęgniarek. – To naturalne, że chcemy dostawać za to godne wynagrodzenie. Ludzie nie mają pojęcia jakie jesteśmy zmęczone po 12-godzinnym dyżurze. Myślą, że w pracy pijemy tylko kawę.
– Po 32 latach pracy i specjalizacji mam „na rękę” 2,5 tys. zł pensji zasadniczej. To nie wystarczy na utrzymanie rodziny. Żeby wykształcić dzieci od 12 lat pracuję na drugim etacie. Tak jak większość moich koleżanek – skarży się inna.
Jak zapewniła we wtorek Dorota Ronek, sekretarz Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych przy SPSK4 w Lublinie, mimo strajku nadal jest pełna obsada na oddziale intensywnej terapii, oddziale intensywnego nadzoru kardiologicznego oraz intensywnego nadzoru noworodków, a także szpitalnym oddziale ratunkowym. Nie ma więc zagrożenia dla pacjentów.
Sytuacji w szpitalu przy ul. Jaczewskiego w Lublinie było poświęcone wtorkowe posiedzenie Społecznej Rady ds. Ochrony Zdrowia przy wojewodzie lubelskim. Wzięli w nim udział m.in. wiceminister zdrowia, przedstawiciele pielęgniarek, lekarzy i dyrekcji SPSK4 oraz dwóch innych szpitali klinicznych, w których też jest napięta sytuacja na linii pielęgniarki-dyrekcja: SPSK1 i Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego. Porozumienia jednak nie ma.
– Wojewoda nie jest stroną naszego sporu, ale możemy go uważać za zakładnika tego sporu, bo powiedział, że nasze postulaty są do spełnienia. Czekamy więc na konkretne rozwiązania – mówiła po posiedzeniu Dorota Ronek. – Porozumienie zawarte na szczeblu krajowym między ministrem zdrowia a związkiem pielęgniarek i położnych nie ma przełożenia na naszą sytuację. Nam chodzi o najbliższe trzy lata – tłumaczy.
– Rozmawiamy. I mam nadzieję, że uda nam się dojść do porozumienia – mówi Radosław Starownik, dyrektor SPSK4, który w środę ma się spotkać z protestującymi.