Rozmowa z Tadeuszem Świderskim, który wystąpił jako mędrzec z Europy podczas tegorocznego Orszaku Trzech Króli w Lublinie
- Pani pedagog z Ośrodka Wsparcia dla Osób Bezdomnych (Ośrodek przy ul. Dolnej Panny Marii prowadzi Bractwo Miłosierdzia im. Brata Alberta w Lublinie - red.) zaproponowała mi tę rolę. Bez wahania się zgodziłem.
• Bardzo się pan tą rolą denerwował, był stres?
- Nie, nie denerwowałem się w ogóle. Noc przespałem spokojnie. Podczas orszaku wszystko poszło dobrze. Uśmiechałem się. Tekstu nauczyłem się wcześniej na pamięć. Miałem też ściągawkę. Jestem bardzo zadowolony, że mogłem zagrać rolę jednego z królów. Tysiące ludzi na nas patrzyło. Po mszy uczestnicy orszaku podchodzili też do mnie. Pytali, czy mogą zrobić sobie ze mną zdjęcie. Udział w tym orszaku dał mi wiele radości. Na pewno będę miał co wspominać. Może i rodzina zobaczyła mnie w telewizji.
• Kogo ma pan na myśli?
- Myślę o dzieciach. Młodsza córka przychodzi do mnie do ośrodka. Ze starszą mam kontakt telefoniczny.
• Kto przygotował strój dla pana?
- Strój, w którym wystąpiłem był z wypożyczalni kostiumów. Dzień wcześniej byłem na ul. Złotej i mierzyłem ten ubiór. Jak się przebrałem, to tak się poczułem, jakbym naprawdę tym królem został. Wszystko pasowało jakby było szyte na zamówienie.
• Wystąpiłby pan jeszcze raz w roli króla?
- Gdyby była taka okazja, to czemu nie.
• Od jak dawna jest pan bezdomny?
- Od 2004 roku. Wcześniej pracowałem w różnych miejscach. Byłem m.in. inkasentem na targu. Później podupadłem na zdrowiu. Trafiłem do szpitala. Potem byłem na długim zwolnieniu lekarskim. Przez siedem lat byłem na rencie. Kiedy ją straciłem, nie mogłem już znaleźć pracy. Żyłem z okresowych zasiłków. Po rozstaniu się z żoną trafiłem na ulicę.
• Gdzie pan wtedy mieszkał?
- Od kwietnia do października 2004 roku żyłem na dworcu kolejowym. Później trafiłem do ośrodka.
Tegoroczny Orszak Trzech Króli w Lublinie: