28-letni mężczyzna, który w niedzielę złamał kręgosłup po skoku na głowę do płytkiej wody, przeszedł skomplikowaną operację w Lublinie. Poszkodowany jest ratownikiem WOPR. Resztę życia prawdopodobnie spędzi w wózku inwalidzkim.
– Wyłowiły go osoby, z którymi przebywał. Kiedy przyjechaliśmy, leżał na brzegu. Był przytomny, ale sparaliżowany – relacjonuje lekarz z kraśnickiego pogotowia.
Rannego mężczyznę natychmiast przywieziono do Kliniki Neurochirurgii SPSK nr 4 w Lublinie. Kręgosłup w części szyjnej był złamany. Operacja usuwania odłamków kręgosłupa trwała kilka godzin. – Doszło do paraliżu czterokończynowego – mówi prof. Edward Zderkiewicz, zastępca ordynatora kliniki. – Pacjent ma sparaliżowane nogi i częściowo ręce.
Dr Edward Maziarz, neurochirurg z tej kliniki dodaje, że takie uszkodzenie jest nieodwracalne. Że pacjent nie czuje swojego ciała, nie może się ruszać. Jest skazany na wózek inwalidzki do końca życia.
Mieszkaniec Ustki ma uprawnienia ratownika Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego. Jacek Kasperek, trener pływania i także ratownik uważa, że im większy poziom umiejętności, tym większa powinna być odpowiedzialność i ostrożność. – Nie ma takiego poziomu umiejętności, który gwarantowałby bezpieczeństwo i chronił przed wypadkiem – mówi J. Kasperek. – Bez względu czy jest to początkujący pływak, czy wyszkolony ratownik. A jeżeli do tego dochodzi alkohol, to jest to kompletna głupota. •