Jest agresywny, zastrasza i obraża ludzi. Tak nowego szefa ochrony oceniają pracownicy Tesco. Mariana S. przeniesiono do Lublina z Głogowa, po tym jak policja postawiła mu zarzut znęcania się nad zwierzętami.
- Poniża pracowników, zwłaszcza kobiety. Nie przebiera w słownictwie - żalą się pracownicy Tesco. - Grozi zwolnieniem z pracy. Traktuje pracowników jak śmieci. Niektórym ubliża przy każdej okazji. Wszyscy wiedzą o jego wyczynach, a on chodzi zadowolony. Jakby wiedział, że nikt mu nic nie zrobi.
Ludzie nie chcą się skarżyć dyrekcji, bo boją się utraty pracy. Poza tym, nie wierzą, że mogą cokolwiek zmienić. W centrali firmy problem oficjalnie nie istnieje.
- Nie dotarły do nas żadne sygnały - mówi Przemysław Skory, rzecznik Tesco. - Do czasu wyjaśnienia sprawy, nie będziemy podejmować żadnych kroków.
Marian S. został przeniesiony do Lublina po tym, jak postawiono mu zarzut znęcania się nad zwierzętami. 28 grudnia zeszłego roku biegał po markecie i strzelał z wiatrówki do wróbli. Potem gonił i bił kota. Zarejestrowały to kamery monitoringu. Świadkowie twierdzą, że Marian S. zabił zwierzę i wrzucił je do maszyny zgniatającej odpady.
Sprawą zajęła się policja. Na razie włos mu za to z głowy nie spadł. Dyrekcja Tesco nie zawiesiła swojego pracownika w obowiązkach. Aby wyciszyć aferę przeniesiono go na drugi koniec Polski.
Akta jego sprawy są już w prokuraturze.
- Rozpoczęliśmy analizę dokumentów - mówi Wojciech Czerwiński, szef Prokuratury Rejonowej w Głogowie. - W ciągu kilku dni zajmiemy stanowisko.
Marian S. może odpowiadać nie tylko za znęcanie się nad zwierzętami. Możliwe, że prokurator oskarży go również o spowodowanie zagrożenia dla zdrowia klientów, gdyż strzelał do wróbli z broni pneumatycznej w godzinach otwarcia sklepu.
- Dziwię się, że taki człowiek jeszcze nie został zawieszony - mówi Dorota Godlewska, prezes Krajowego Związku Pracodawców "Ochrona”. - Tak się zwykle postępuje, kiedy ochroniarz ma postawione zarzuty. Jeśli zostaje skazany, nie może wrócić do zawodu.
Historią Mariana S. zbulwersowani są też ekolodzy. Nie wierzą, że ochroniarz zostanie ukarany.
- Mamy najgłupsze przepisy w Europie - mówi Zbigniew Gruda ze Straży dla Zwierząt. - Większość spraw jest umarzana ze względu na znikomą szkodliwość społeczną. To jakaś bzdura. Nie chodzi o to, by tacy ludzi odsiadywali wyroki w więzieniach. Niech jednak dostaną po 80-100 godzin pracy społecznej. Niech ta kara będzie nieuchronna. Może w ten sposób ktoś się zmieni.
Do sprawy wrócimy.