Po interwencji jednej z radnych Ratusz zagrodzi dostęp do drzewa rosnącego na wybiegu dla psów w wąwozie przy ul. Okrzei, żeby... zwierzęta nie mogły tu sikać. Wolno im będzie „podlać” każde inne drzewo, ale nie to na wybiegu stworzonym, by mogły tu zaznać swobody
Panie spacerujące z psami mocno zdziwione dowiadywały się wczoraj od nas o nowym pomyśle władz miasta. Nie jest to już nawet pomysł, ale deklaracja przelana na urzędowy papier i opatrzona podpisem zastępcy prezydenta, który zapowiada, że drzewo zostanie ogrodzone. – I po co to? Są przecież inne, ważniejsze wydatki – dziwi się pani Monika.
Wybieg na Kalinowszczyźnie to trawiasty teren wygrodzony z wąwozu po to, by psy mogły tu biegać bez smyczy pod nadzorem właścicieli. Takich miejsc wyznaczono w mieście pięć (z mniejszym lub większym powodzeniem), a był to jeden ze zwycięskich projektów budżetu obywatelskiego.
W granicach wybiegu przy Okrzei znalazło się spore drzewo (na zdjęciu), którego los niepokoi miejską radną Małgorzatę Suchanowską (PiS).
– Jest notorycznie obsikiwane przez pieski – alarmowała Suchanowska na czerwcowej sesji Rady Miasta upominając się o ogrodzenie. – To jest jedyne drzewko, które daje cień w tym miejscu.
Prośba wywołała wśród radnych wesołość, uśmiała się nawet sama Suchanowska, ale jeśli radna pyta, to prezydent odpowiedzieć musi.
– Zostanie wykonane niewielkie ogrodzenie uniemożliwiające psom dostęp do drzewa – odpisał radnej Artur Szymczyk, zastępca prezydenta. I zapowiedział, że płotek stanie jeszcze w lipcu.
Ubaw mają właściciele czworonogów. – A gdzie mają psy sikać, jak nie na drzewo? – pyta pani Iwona. Stawianie płotu uważa za marnotrawienie pieniędzy. – Dobrze, że chociaż ławki ustawili – dodaje.
Ale okazuje się, że ławki na wybiegu nie przez przypadek stanęły właśnie pod drzewem, bo miały być zaporą przeciw psom. – W związku z rozległym systemem korzeniowym nie udało się w czerwcu tak zamontować ławek by ogrodzić drzewo – przyznaje Szymczyk w odpowiedzi dla radnej. Stąd pomysł na płotek.
– Pomysł jest zabawny i niepotrzebny. Drzewu nic się nie stanie, o ile nie jest bardzo młode. Natura sobie sama poradzi. Ale dobrze, żeby wszyscy radni przykładali tyle uwagi do stanu drzew w Lublinie, co radna do tego jednego – komentuje Bartłomiej Bałaban z grupy Lublin z Psem, jeden z lublinian, którzy zaskarżyli do sądu uchwalony przez Radę Miasta zakaz wprowadzania psów do Ogrodu Saskiego. Rozprawa w Naczelnym Sądzie Administracyjnym ma się odbyć w przyszłym roku.
Żadnych ogrodzeń nie ma za to wokół drzew rosnących na wybiegu wyznaczonym w wąwozie na skraju Czubów. O takie osłony nikt się tu upominał.