Nikt nie pokusił się na miejskie zlecenie na odłów żyjących w mieście lisów. Ani jedna oferta nie wpłynęła do Ratusza, który nie wyklucza, że całkiem zrezygnuje z tej akcji
Akcja miała trwać do połowy grudnia polegać na rozstawianiu klatek, do których zwabione przynętą lisy mogłyby wejść, ale nie mogłyby wyjść. Za pomocą strzelby zwierzętom byłby aplikowany środek nasenny, po czym lisy byłyby wywożone do lasu koło Nasutowa i tam wypuszczane na wolność. Na zgłoszenia firm, które chciałyby się tego wszystkiego podjąć, miasto czekało do piątku. Nie zgłosił się nikt.
Co dalej? Ratusz nie wie jeszcze, czy w ogóle ponowi poszukiwania chętnych. – Najpierw planujemy wystąpić do Straży Miejskiej o wskazanie, jak często otrzymuje zgłoszenia dotyczące występowania lisów w Lublinie. Na tej podstawie zdecydujemy, czy konieczna jest kolejna próba wyłonienia wykonawcy, czy też nie ma potrzeby prowadzenia takiej akcji – tłumaczy Olga Mazurek-Podleśna z Urzędu Miasta.
Tymczasem strażnicy przyznają, że zgłoszeń o biegających po Lublinie lisach odbierają coraz mniej – We wrześniu było osiem takich zgłoszeń – mówi Robert Gogola, rzecznik Straży Miejskiej. Znaleziono jedynie jednego lisa, martwego, przy ul. Wapiennej. Powtarzał się za to sygnał o kulejącym zwierzęciu w rejonie ul. Bursztynowej, a przy pobliskim kościele odkryto norę. W październiku były jak dotąd tylko dwa zgłoszenia.