Niecały rok został kolejarzom na przygotowanie objazdu, po którym pojadą pociągi, gdy zamknięta będzie modernizowana linia z Lublina do Warszawy. Ale mogą nie zdążyć na czas. – To nierealny termin – twierdzi jedna z firm, zaskarża wymogi kolei i... wygrywa
Przebudowa linii z Lublina do Warszawy ma sprawić, że przejazd między tymi miastami potrwa półtorej godziny. Większe wrażenie, choć negatywne, mogą robić uciążliwości spowodowane tą przebudową. – Jest plan, by od kwietnia 2017 r. na półtora roku zamknąć linię między Dęblinem a Lublinem i od Dęblina do Pilawy – mówi Zygmunt Grzechulski, dyrektor Zakładu Linii Kolejowych w Lublinie.
Tylko z pozoru jest to odległa data. Już teraz całkowitą przerwę w ruchu trzeba uwzględniać przy planowaniu rozkładów jazdy. Także osobowych pociągów REGIO, których kursowanie zleca samorząd województwa. – Bierzemy pod uwagę wprowadzenie zastępczej komunikacji samochodowej – potwierdza Beata Górka, rzecznik marszałka. Autobusy zajeżdżałyby do tych miejscowości, w których teraz stają pociągi.
Inaczej wyglądać ma ruch dalekobieżny, który zostanie skierowany na objazd. PKP Intercity w tej sprawie nabiera wody w usta. – Więcej na temat kształtu nowego rozkładu będziemy mogli powiedzieć w momencie zakończenia prac nad dokumentem – stwierdza Anna Zakrzewska z biura prasowego spółki.
Wspomniany objazd raczej nie ucieszy pasażerów, bo pociągi miałyby jechać linią nr 30 z Lublina przez Lubartów, Parczew i Łuków. Ale trasa nie jest jeszcze na to gotowa. – Osobiście jestem optymistą, myślę, że przygotujemy ją w tym roku, oddając ją do ruchu pod koniec jesieni – uważa Grzechulski.
Szkopuł w tym, że przetarg na jej przystosowanie, choć ogłoszony był we wrześniu, do dziś nie zakończył się wybraniem wykonawcy. Firma, która zajmie się „trzydziestką”, może być znana w maju lub później. A to nie koniec problemów. Wiarę w to, że objazd będzie gotowy do jesieni podkopuje wyrok, który przedwczoraj wydała Krajowa Izba Odwoławcza.
Izba zajmowała się skargą firmy Budimex zainteresowanej kontraktem na przygotowanie objazdu. Jej zdaniem stawiany przez kolej wymóg, by prace trwały nie więcej niż dziewięć miesięcy, jest nierealny. Kolejarze w tym sporze przegrali. – Izba nakazała określenie maksymalnego terminu jako 14 miesięcy – mówi Justyna Tomkowska, rzecznik KIO. A to sprawia, że kolejarze nie będą mogli wymóc na robotnikach, by objazd przygotowali przed 4 kwietnia 2017 r., czyli planowaną datą zamknięcia części warszawskiego szlaku.
Nie tylko pasażerom uprzykrzy życie przebudowa linii, bo wożone są nią także towary. Kopalnia z Bogdanki wysyła węgiel do elektrowni w Połańcu. – Jesteśmy w stałym kontakcie z zarządem Bogdanki, przymierzamy się do tras objazdowych, także przez Zwierzyniec i Stalową Wolę, a to trasa krótsza od obecnej – twierdzi Grzechulski. Komentarza ze strony kopalni na razie nie ma.
Do Warszawy w półtorej godziny dojedziemy w 2020 roku, ale po drodze czekają nas spore utrudnienia w ruchu