Skandal w prokuraturze

Maciej S. pochodzi ze znanej prawniczej rodziny. Pracował w Prokuraturze Rejonowej w Lubartowie. Kilka lat temu był jednym z głównych bohaterów głośnej afery w lubelskim światku prawniczym. Przed rokiem znalazła ona finał w sądzie. Maciej S. został nieprawomocnie skazany za to, że w 1998 roku skopiował akta śledztwa w sprawie napadu w Trzcińcu. Potem za łapówkę przekazał je Adamowi K., obrońcy jednego z bandytów. Posłużyły do napisania instrukcji dla świadka, jak ma zeznawać. Maciej S. dostał za to dwa lata więzienia i pięcioletni zakaz wykonywania zawodu.
Dowody obciążające prokuratora były zebrane jeszcze na początku 2001 roku. Wtedy został zawieszony. Sąd dyscyplinarny dla prokuratorów o połowię obniżył mu pensję. Ale los odmienił się na korzyść Macieja S. Zawieszenie nie zostało przedłużone, bo sąd dyscyplinarny nie zdążył
wszcząć na czas postępowania dyscyplinarnego. Dzięki temu Maciej S. odzyskał pełne pobory.
Wpadkę naprawiono, ale tylko częściowo. Już w czerwcu 2001 roku Maciej S. znowu został zawieszony, tym razem przez Prokuraturę Krajową. Nie musiał przychodzić do pracy, ale wciąż brał pełną pensję.
- Wniosek o obniżenie mu poborów prokurator okręgowy złożył dopiero w połowie 2005 roku - mówi Ewa Piotrowska, rzecznik Prokuratury Apelacyjnej w Lublinie. - Tak późne zadziałanie w tej sprawie było błędem. Prokurator apelacyjny polecił wyjaśnić, dlaczego do tego doszło.

W tamtym czasie Prokuraturą Okręgową kierowali Leopold Piętal, a potem Jerzy Krawczuk. Wczoraj Krawczuk był na urlopie, w gabinecie Piętala nikt nie odbierał telefonu.
Decyzji w sprawie obniżenia poborów nie ma do dziś. Prokuratorski sąd dyscyplinarny z rozstrzygnięciem tej sprawy czeka na interpretację przepisów przez Ministerstwo Sprawiedliwości. A Maciej S. bierze pensję tak jak inni prokuratorzy. Ostatnio to ponad 4 tysiące złotych na rękę.
Problemu z poborami Macieja S. w ogóle by nie było, gdyby przestał być prokuratorem. Wydalić go może sąd dyscyplinarny, ale ten od pięciu lat nie zdążył wyznaczyć w tej sprawie żadnego posiedzenia. Maciej S. straciłby stanowisko po uprawomocnieniu się wyroku karnego. Odwołał się od niego. Sprawa nie trafiła nawet do sądu drugiej instancji. Akta krążą pomiędzy sądami a prokuratorami. •