Najtańszy narkotyk dostępny jest w każdym kiosku. To zwykła gazowa zapalniczka. Żeby ją kupić, nie trzeba mieć dowodu osobistego. Jej posiadanie nie jest karalne. A gaz powoduje halucynacje. Dzieciom się podoba. Ale gaz też zabija.
– U mnie takich przypadków jeszcze nie było – stwierdza z ulgą Jerzy Szarecki, dyrektor Dziecięcego Szpitala Klinicznego w Lublinie. Ale problem istnieje. Do specjalistów zajmujących się uzależnieniami coraz częściej napływają informacje o lubelskiej młodzieży sięgającej po gaz.
– Robią to w rzadko uczęszczanych miejscach. Opuszczonych ruderach, garażach pod blokami, śmietnikach, krzakach. Tam, gdzie ich nie widać – wylicza dr Ireneusz Siudem z Lublina, terapeuta uzależnień. I podaje przykład z dzielnicy Czuby. Mieszkańcy jednego z bloków, zaniepokojeni wonią gazu w klatce schodowej wezwali pogotowie gazowe. – Okazało się, że instalacje są szczelne. To dzieci odurzały się gazem.
Dlaczego jest tak popularny? – Można go łatwo kupić. Dziecku głupio jest podejść do kiosku i poprosić o butapren. Gaz do zapalniczek nie budzi już takich skojarzeń jak klej – wyjaśnia Maciej Tittenbrun z lubelskiego Monaru. Ponadto gaz, w przeciwieństwie do kleju, szybko się ulatnia. I dziecko wraca do domu nie obawiając się, że rodzice wyczują smród butaprenu.
Amatorzy mocnych wrażeń ćpają często wprost z zapasowych pojemników służących do nabijania zapalniczek wielokrotnego użytku. Żeby nie marnować narkotyku wpuszczają go do foliowego worka, który nakładają na głowę. A to grozi już podduszeniem.
Co robić? – Przyglądać się dzieciom. Uczulać rodziców na ten problem. Zbliża się koniec roku szkolnego, będą ostatnie wywiadówki. Nauczyciele powinni mówić o tym rodzicom – radzi Siudem. – Bo wszelkie ograniczenia handlu zapalniczkami albo gazem do ich napełniania nie mają żadnego sensu. Tym bardziej że można odurzyć się wieloma produktami, które są powszechnie dostępne w sklepach. Na szczęście nie wszyscy o tym wiedzą.