

Kierowca nie uciekł z miejsca wypadku. Byli również świadkowie, którzy twierdzili, że niania sama się przewróciła. Zapadł wyrok po tragicznym w skutkach wypadku, do którego doszło 15 lutego 2023 roku na ul. Szeligowskiego w Lublinie.

Grzegorz M. został uznany za winnego spowodowania wypadku ze skutkiem śmiertelnym. Sąd Rejonowy Lublin-Zachód skazał go na półtora roku więzienia, siedmioletni zakaz kierowania pojazdami mechanicznymi oraz częściowe zadośćuczynienie dla bliskich ofiary w łącznej kwocie 30 tys. zł.
To wyrok po tragicznym w skutkach wypadku, do którego doszło 15 lutego 2023 roku na ul. Szeligowskiego w Lublinie. Kierujący samochodem dostawczym, cofając, potrącił kobietę przechodzącą przez pasy i prowadzącą wózek z dwuletnim dzieckiem.
Na miejscu szybko pojawił się ojciec chłopca, który rozmawiał z kierowcą. Usłyszał od niego m.in., że należy obserwować malucha, ponieważ wózek przewrócił się, gdy opiekunka upadła, i dziecko mogło doznać obrażeń. Początkowo mężczyzna twierdził jednak, że kobieta „po prostu się przewróciła”.
– Jeśli chodzi o stan faktyczny, tu nie budzi żadnej wątpliwości, że oskarżony był w tym miejscu, jechał tym pojazdem, że znajdowała się również tam pani pokrzywdzona, która przechodziła przez to przejście. Natomiast ten moment wejścia poszkodowanej na przejście czy cofnięcia przez oskarżonego pojazdem widoczny na tymże monitoringu jest – podkreślił sędzia Sądu Rejonowego w Lublinie, Tomasz Ślaski. – Nie jest jednak prawdą, jak twierdzi prokurator w akcie oskarżenia, że oskarżony za wszelką cenę starał się uniknąć odpowiedzialności, pomimo tragicznego charakteru zdarzenia. Wręcz przeciwnie – oskarżony był obecny na miejscu, rozmawiał ze świadkami, a wezwanie karetki zostało dokonane. Wskazano wówczas, że kobieta po prostu upadła, przewróciła się. Żadna z obecnych osób nie sugerowała nawet, że mogło dojść do wypadku drogowego – powiedział sędzia.
Tego samego dnia na komendę z własnej inicjatywy zgłosili się kierowca i jego pasażer. – Mówili, że byli świadkami zdarzenia, podczas którego kobieta upadła na jezdni. Chcieli zostawić swoje dane kontaktowe, gdyby te były potrzebne – relacjonował wówczas nadkomisarz Kamil Gołębiowski, rzecznik prasowy policji w Lublinie.
Poszkodowana kobieta zmarła w szpitalu, a sprawę – po przejrzeniu monitoringu – przejęła prokuratura, która wnioskowała o tymczasowy areszt dla kierowcy za ucieczkę z miejsca zdarzenia. Sąd jednak nie przychylił się do tego wniosku.
31-letniemu wówczas mężczyźnie groziła kara do 12 lat więzienia. Na etapie postępowania nie przyznawał się on jednak do zarzucanych mu czynów. Sprawa toczyła się przed Sądem Rejonowym Lublin-Zachód. Sędzia zauważył, że wyrok jest problematyczny pod względem prawnym, ale sam czyn jest szkodliwy społecznie i wymaga potępienia.
– Trzeba mieć na uwadze to, że doszło tutaj do naruszenia zasad ruchu drogowego w sposób nieumyślny i to przez zagapienie się. Oczywiście to nie jest absolutnie usprawiedliwienie, wytłumaczenie takiej sytuacji, bo skutek jest zbyt poważny, by można było przejść do porządku dziennego. Oczywiście, tak jak powiedziałem, absolutnie nie umniejsza winy oskarżonego na tyle, by można było podjąć jakieś inne decyzje – podkreślił Ślaski.
Od ogłoszonego wyroku strony postępowania mogą się odwoływać.
