Strażnicy miejscy zapowiedzieli, że będą karać za nadawanie reklam z głośników na samochodach. – Nie stwierdziliśmy żadnego takiego przypadku – mówią po roku.
Strażnicy miejscy znaleźli wtedy przepis pozwalający karać za takie rzeczy. To jeden z artykułów Prawa ochrony środowiska, który zakazuje stosowania urządzeń nagłośnieniowych na zabudowanych terenach miast z wyjątkiem imprez i uroczystości. Komenda przyznała też, że przepis ten można stosować do jeżdżących po mieście reklam. Zapowiedziała też, że będzie to robić.
Mundurowi mieli odnotowywać takie zdarzenia i wzywać sprawców do komendy. Mieli też zaczynać od ostrzeżenia, a następnym razem dawać delikwentowi 500-złotowy mandat.
Ile było takich spraw? – Do dziś nie ujawniliśmy pojazdów jeżdżących i nadających reklamy – stwierdza Robert Gogola, rzecznik Straży Miejskiej. Mimo że wystarczy pospacerować po śródmieściu, by taki samochód namierzyć. W piątek maluch na tyskich rejestracjach nadawał reklamy pożyczek nawet koło Ratusza.
Nie wiadomo, jaki wpływ na to, że strażnicy przez rok nie zauważyli ani jednej takiej reklamy mają przepisy, które sprawcom takich wykroczeń umożliwiają wywinięcie się od odpowiedzialności. – Wykroczenia nie popełnia samochód, tylko kierowca. A my nie mamy prawa zatrzymywać pojazdów znajdujących się w ruchu. Wyjątkiem jest sytuacja, gdy pojazd znajduje się za znakiem zakaz ruchu – wyjaśnia Gogola.
Straż może najwyżej wysłać właścicielowi samochodu prośbę o wskazanie sprawcy. Jeśli w ten sposób mundurowi nie dowiedzą się, kogo wzywać, nie mogą robić nic więcej. Pozostałe sposoby ustalenia sprawcy mogą stosować tylko w przypadku wykroczeń drogowych, tymczasem to jest traktowane jako wykroczenie przeciw środowisku. I koło się zamyka.