Choć metropolita lubelski abp Józef Życiński apelował, by w Dzień Zwycięstwa zapalić świeczki na grobach czerwonoarmistów, na cmentarzu przy ul. Lipowej w Lublinie pojawiły się wieńce z obraźliwymi napisami na szarfach. Była też pikieta.
– Pomyślałem początkowo, iż społeczność miasta pozytywnie zareagowała na słowa arcybiskupa – napisał internauta z Lublina. – Jednak odpowiedź na apel była ironiczna, bo na szarfach umieszczono napisy "Nieznanym Gwałcicielom Społeczeństwo Polskie” i "Właścicielom zegarków naszych dziadków”.
– To przykry fakt – mówi ks. Mieczysław Puzewicz, rzecznik lubelskiej kurii.
W niedzielę rano szarfy zniknęły.
– Nie można żyć jedynie ciągłym kontemplowaniem ran. Nowe pokolenie szuka nowego wymiaru solidarności ludzkiej. (…) Krew człowieka nie jest czymś, obok czego należy przechodzić obojętnie - podkreślał metropolita lubelski arcybiskup Józef Życiński.
Duchowny tłumaczył czerwonoarmistów.
– Włączeni w szeregi Armii Czerwonej nie mieli wyboru. Ich marzeniem było położyć kres wojnie. (...)Ginęli marząc o wolności i przeżywając dramat włączenia w wojenną zawieruchę.
– Z rozkazu wykonywali swoją powinność. Na tej nekropolii leżą nie tylko Rosjanie, bo Armia Czerwona zespoliła wiele narodów, prawosławnych, katolików i muzułmanów - dodał abp Życiński.
W tym czasie przed bramą nekropolii pikietowało kilkanaście osób. Protest "Znicze dla bohaterów, nie dla okupantów” zorganizowali sympatycy miesięcznika "idź Pod Prąd”.
– Nie podoba nam się budowanie fałszywego pojednania – mówili. – Rozumiemy modlitwę za konkretnych żołnierzy, ale oddawanie czci Armii Czerwonej przypomina mi czasy PRL.