Półtora roku po wyborze architekta, który zaplanuje dokończenie Teatru w Budowie władze województwa myślą o nowym konkursie. – Jesteśmy oburzeni – mówi Janusz Palikot, który za 300 tys. zł ufundował z żoną nagrody w pierwszym konkursie.
Lubelski Teatr w Budowie powstaje od ponad 30 lat. W 2007 r. władze województwa i poseł Janusz Palikot ogłosili, że za pomocą unijnych pieniędzy wyczarują z budowlanego potworka architektoniczne dzieło sztuki i umieszczą w nim Centrum Spotkania Kultur. Zdawało się, że klątwa wisząca nad gmachem przy al. Racławickich została zażegnana.
Pierwszy konkurs (w maju 2009 roku) wygrał lubelski architekt Bolesław Stelmach. Miał dostarczyć dokumentację projektową nowego gmachu oraz Teatru w Budowie i filharmonii. Termin minął w sierpniu, jednak władze województwa nie zerwały z nim umowy.
– Prosił nas o przesunięcie terminu ze względu na trudny stan techniczny budynku. Wierzyliśmy, że dostarczy dokumentację. Miesiąc temu okazało się, że to, co przedstawia, rozmija się z naszymi oczekiwaniami – tłumaczy Krzysztof Grabczuk (PO), obecnie wicemarszałek województwa.
Dlatego Zarząd Województwa zdecydował wczoraj, że w lutym ogłosi nowy konkurs na projekt CSK lub w inny sposób znajdzie architekta, który szybko i solidnie przygotuje dokumentację projektową. Inwestycję trzeba skończyć w 2015 roku, bo przepadnie unijna dotacja. To ponad 100 mln zł.
– Nie komentuję decyzji podejmowanych przez zleceniodawców. Nieprzerwanie pracujemy nad zamówieniem – mówił wczoraj oględnie Stelmach.
Architekt twierdzi, że władze województwa przeznaczyły na ten cel zbyt mało pieniędzy, bo tylko 30 mln zł, a jego propozycje były nawet kilka razy droższe. Chodzi przede wszystkim o przystosowanie obiektów do wymogów przeciwpożarowych.
– Wiedział na co się zgadza, a umów trzeba dotrzymywać – stwierdza Jacek Sobczak (PO), członek zarządu województwa. Architekt ma od sierpnia naliczaną karę. To kilka tysięcy złotych dziennie.
Jeśli w połowie 2011 roku nie będzie wykonawcy projektu, skończy się tylko na remoncie gmachu teatru i filharmonii. – Podkreślam, to ostateczna ostateczność – mówi Hetman.
Nagrody w konkursie architektonicznym, który wygrał Stelmach, ufundowała Fundacja Janusza i Moniki Palikot.
– Jesteśmy z żoną oburzeni. Konkurs kosztował nas 300 tys. zł – mówi Janusz Palikot. I dodaje: – Co gorsze, straciliśmy półtora roku. Wszystko trzeba zaczynać od nowa i ryzykujemy utratę unijnych dotacji. A czy nowy konkurs zagwarantuje wysoki poziom? Chodzi przecież o obiekt, którym będzie można pochwalić się w kraju i w Europie.
Palikot nie szczędzi gorzkich słów: – Nad tym przedsięwzięciem pracowało wiele szacownych osób. Wizerunek województwa zostanie nadszarpnięty. Samorząd nie może tak funkcjonować, bo nikt nie będzie chciał z nim współpracować.