– Córka mi powiedziała, że ona się tak nie będzie męczyć, jak ja. I guzika nie przyszyje – uśmiecha się Anna Witaszka, która od 25 lat w podwórku przy ul. 1 Maja ma swój zakład gdzie naprawia kożuchy, skórzane kurtki.
Zakład to 20 metrowy lokal, do którego schodzi się w dół do suteryny. – Nie myślałam nigdy o zmianie adresu, bo wszędzie indziej by był wyższy czynsz, a teraz pracy jest mało. Kiedyś nie zamykałam na lato bo było zajęcie a teraz od 1 czerwca do października ma urlop.
Co robi kożusznik latem? Nic, jest na emeryturze – macha ręką. I całe szczęście, nikt młodszy by się nie utrzymał za takiego zakładu.
– Kiedy burzyli kamienice przy ul. Wodopojnej w której miałem swój zakład miasto dało mi ten lokal, to stare mieszkanie, przerobione na lokal usługowy – opowiada pan Jerzy, który jest w rodzinie trzecim pokoleniem fachowców od ram.
Dziadek Stanisław i ojciec Marian mieli swoje firmy przy Lubartowskiej i Wodopojnej.
– To już koniec rodzinnej tradycji, córka polonistka, syn informatyk, zakładu nie przejmą mówi zajęty oprawianiem kawałka płótna, na którym klientka wyhaftowała krzyżykami kwiaty. – Ulica biednieje, to pewne. I podróżnych, których kiedyś było mnóstwo – jest coraz mniej.
Ale nie myśli zmieniać adresu. – Przyzwyczajenie klientów, że tu jestem to podstawa – mówi. No i potwierdza, że czynsze w innej części miasta by były o wiele wyższe.
– Lepiej jak tamtędy człowiek po godz. 22 nie chodził, bo z bramy mogły wyłonić się ręce i wciągnąć nieszczęśnika ... Zawsze ta ulica kiedyś była negatywna ...A teraz nawet mi się podoba ... Po prostu jest inna – uważa internauta Budda 1964.
Dworcowa dzielnica powinna tętnic życiem, ale ul. 1 Maja, która jest dwuczęściowym deptakiem jest dość senna. Na dodatek na elektronicznym zegarze, reklamie jednej z firm miga na czerwono ciągle godz. 20.11.