Gra toczy się o wpływ na instytucję dzielącą grube miliony złotych, czyli na Wojewódzki Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Sąd orzekł we wtorek, że wojewoda posunął się w tej grze za daleko.
Rozgrywka trwa od miesięcy. Pierwszy ruch zrobiły polskie władze zmieniając przepisy tak, że samorządy wojewódzkie niemal całkiem straciły wpływ na obsadę rad nadzorczych wojewódzkich funduszy. Teraz czterech członków rady wskazuje minister środowiska, a samorząd już tylko jednego.
Nowe przepisy postanowił przechytrzyć Sejmik Województwa Lubelskiego. Skorzystał z pozostawionego mu prawa do ustalania statutu organizującego Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Sejmik wpisał tam wymóg, że decyzje rady funduszu muszą zapadać jednogłośnie.
Na reakcję wojewody nie trzeba było długo czekać. Skorzystał on z prawa do unieważniania uchwał samorządów, które podjęto z naruszeniem przepisów. Takiego naruszenia dopatrzył się w uchwale wymagającej jednomyślności rady i wykreślił ten wymóg ze statutu.
Samorządowcy nie odpuścili i zaskarżyli rozstrzygnięcie do sądu. We wtorek Wojewódzki Sąd Administracyjny przyznał im rację. Orzekł, że wojewoda nie miał podstaw do ingerencji w uchwałę, bo była ona zgodna z prawem.
– Żyjemy w państwie prawa i kto jak kto, ale wojewoda powinien je respektować – podkreślał we wtorek Grzegorz Kapusta, wicemarszałek województwa.
Kapusta zaprosił dziennikarzy na konferencję prasową, na której pozował do zdjęć z „dyplomem uznania” dla wojewody „za szczególną znajomość prawa i męstwo w znoszeniu porażek”. Przypominał, że to już czwarty spór z samorządem województwa, który zakończył się przegraną wojewody.
Wtorkowy wyrok nie jest jednak prawomocny. Wojewoda może się odwołać do Naczelnego Sądu Administracyjnego.