Nietypowe zdarzenie na pl. Litewskim. Młody mężczyzna w środku nocy rozsiadł się na Kasztance na pomniku Józefa Piłsudskiego. Jazda zakończyła się na bruku. I na mandacie.
– Po przybyciu na miejsce strażnicy zastali mężczyznę, który zdążył wejść na pomnik i usiąść na koniu, przed figurą marszałka Piłsudskiego – relacjonuje Robert Gogola, rzecznik Straży Miejskiej. Intruz wygodnie rozsiadł się na Kasztance, traktując postać marszałka, jak oparcie. – Na widok patrolu próbował zejść z pomnika, lecz poślizgnął się i spadł.
"Kompan marszałka” spadł z wysokości około 6 metrów wprost na kamienną nawierzchnię placu. Mundurowi na wszelki wypadek wezwali na miejsce karetkę, choć na pierwszy rzut oka mężczyźnie nic się nie stało, był tylko poobijany i poobcierany.
Okazało się, że mężczyzna ma 25 lat i przyjechał z okolic Mińska Mazowieckiego. Prosił strażników, żeby sprawa nie trafiła do sądu, bo był już wcześniej karany: dostał wyrok w zawieszeniu i został oddany pod opiekę kuratora.
Mundurowi postanowili na wszelki wypadek sprawdzić, czy 25-latek nie jest przypadkiem poszukiwany. Na pl. Litewski ściągnęli policjantów, którzy sprawdzili bazę danych. Okazało się, że mężczyzny nikt nie ściga. Co ciekawe, alkomat wykazał, że 25-latek nie pił alkoholu.
Mężczyzna nie trafi przed sąd. Przyjął od strażników 100-złotowy mandat. – Za zakłócanie porządku publicznego – precyzuje Gogola. 25-latek na wszelki wypadek został też przewieziony karetką na obserwację do szpitala przy ul. Jaczewskiego.
Kronika przypadków dziwnych
Nie była to pierwsza nietypowa interwencja lubelskiej Straży Miejskiej. Mundurowi mieli już m.in. okazję ściągać z rusztowania pijanego budowniczego, wyprowadzać z archikatedry onanizującego się mężczyznę, przyłapali też mężczyzn spacerujących z wyrwanym z ziemi znakiem drogowym, a niedawno pomagali staruszkowi, który w zimny dzień błąkał się po centrum w piżamie i kapciach.
Straż miała też do czynienia z kobietą, której fotoradar jednego dnia trzy razy zrobił zdjęcie w tym samym miejscu, strażnicy ratowali też osłabionego bociana.
Funkcjonariusze pomagali też mężczyźnie, który przyjechał autobusem z Ukrainy, wysiadł na chwilę na dworcu, a gdy dopił kawę zauważył, że autobus już odjechał razem ze wszystkimi jego walizkami.