Członkowie rodziny, zastępca wójta i sołtyska – delegacja z Garbowa z flagami narodowymi i transparentem pojawiła się na dworcu PKS w Lublinie, by przywitać Grzegorza Martynę. Rowerzysta wracał do domu po pokonaniu ponad 2 tys. km w samotnej rowerowej wyprawie do Rzymu
Z panią sołtys tak to sobie wymyśliłyśmy. Dla kogoś kto dwa tygodnie podróżował samotnie, że to będzie przyjemnie spotkanie – mówi Małgorzata Sanaluta, zastępca wójta gminy Garbów.
I tak rzeczywiście było. – Nie spodziewałem się takiego przywitania. Było bardzo sympatyczne i wzruszające – mówi Grzegorza Martyna.
W samotną wyprawę rowerem do Rzymu wyruszył 28 kwietnia. – Jakieś 8-10 lat temu strasznie zaczęły doskwierać mi bóle kręgosłupa – opowiada pan Grzegorz. – Wtedy kupiłem sobie rower - kolarzówkę i zacząłem jeździć. Po pewnym czasie gdzieś się te bóle rozeszły, więc można powiedzieć, że dzięki rowerowi odzyskałem zdrowie. Zacząłem jeździć coraz dalej od domu, po regionie i po Polsce. Cztery lata temu ktoś mi powiedział, że fajnie by było gdybym pojechał rowerem do Rzymu.
Rozpoczęły się przygotowania. – Szukałem pielgrzymek, albo kogoś kto mógłby mi w tej wyprawie towarzyszyć. Nikogo jednak nie znalazłem. Nie chciałem czekać i postanowiłem pojechać sam. Przeżyłem pół wieku i chciałem to zrobić właśnie na swoje 50. urodziny – przyznaje.
Jechał przez Słowację, Węgry, Słowenię do Włoch. Wyprawa zajęła mu dwa tygodnie. Po drodze spotykał Polaków. Kiedy nie mógł odnaleźć drogi chętnie pomagali mu mieszkańcy miejscowości, które mijał.
– Np. na Węgrzech policjant narysowała na swojej ręce długopisem trasę, której miałem się trzymać – opowiada pan Grzegorz.
Mieszkaniec gminy Garbów póki co żadnych wypraw nie planuje. Chce „nacieszyć się” tym co przeżył i odpocząć.