Pędził przez miasto z prędkością ok. 120 km/h, na przejściu dla pieszych śmiertelnie potrącił nastolatkę. Sąd odwoławczy uznał w środę, że Piotr C. nie zasługuje na karę w zawieszeniu. 26-latek w więzieniu spędzi trzy lata.
Czytaj Dziennik Wschodni bez ograniczeń. Sprawdź naszą ofertę
– Moja 6-letnia córka potrzebuje taty, żona ledwo się trzyma. Nie trzeba mnie zmieniać i wsadzać do więzienia – zapewniał w sądzie 26-letni Piotr C., prosząc o złagodzenie kary. – Jedna chwila nieuwagi i stała się tragedia. Też mam dziecko i wiem co to za ból.
– Niech oskarżony nawet nie próbuje się stawiać w mojej sytuacji – odparła ze łzami w oczach mama zmarłej 14-latki. – On nie stracił dziecka. Może patrzeć, jak jego córka dorasta.
Proces dotyczył wypadku, do którego doszło w marcu 2014 r. przy ul. Jana Pawła II w Lublinie. Ściemniało się już, kiedy 14-letnia Nina przechodziła przez przejście dla pieszych w pobliżu skrzyżowania z ul. Granitową. 26-letni Piotr C. jechał swoim BMW z charakterystycznym rysunkiem szczęki rekina na karoserii.
Jechał lewym pasem od strony ul. Armii Krajowej. Nie zwrócił uwagi na samochód na prawym pasie, który zatrzymał się przed zebrą. Według śledczych, Piotr C. nawet nie dotknął hamulca. Uderzył w schodzącą z przejścia 14-latkę. Mimo długiej reanimacji dziewczynka zmarła.
Jeden z biegłych badających sprawę ocenił, że Piotr C. na sekundy przed wypadkiem prowadził z prędkością ok. 120 km/h.
– Gdyby jechał zgodnie z przepisami, nie musiałby hamować. Poszkodowana zdążyłaby opuścić przejście – skwitował specjalista.
Biegły przygotował swoją opinię bazując na trzech źródłach, w tym zapisach z miejskiego monitoringu. Podczas środowej rozprawy doszło do konfrontacji z drugim specjalistą, który oceniał prędkość BMW na nieco ponad 50 km/h. Bazował m.in. na relacji oskarżonego. W środę przyznał jednak, że gdyby dysponował nagraniami, to zapewne doszedłby do tych samych wniosków co autor opinii niekorzystnej dla Piotra C.
W pierwszym procesie kierowca został skazany na 3 lata bezwzględnego więzienia i 5-letni zakaz siadania za kierownicą. Apelacje od wyroku złożyli rodzice Niny oraz obrońca oskarżonego. Adwokat domagał się dla swojego klienta kary pozbawienia wolności w zawieszeniu.
– To krzyk o rozsądek. Wyrok sądu pierwszej instancji jest drakoński i niczemu nie służy – przekonywał mec. Andrzej Maleszyk. – Kara bezwzględnego pozbawienia wolności jest właściwa gdy mamy do czynienia z bandytyzmem drogowym. Tak nie jest w tym przypadku.
Obrońca Piotra C. nie kwestionował winy swojego klienta. Przekonywał jednak, że 26-latek nie zasługuje na odsiadkę, bo nie jest bandytą. Młody kierowca wyraził skruchę, a po zdarzeniu poszedł do psychologa.
– Codziennie mam ten wypadek przed oczami – mówił przed sądem Piotr C. – Chciałbym cofnąć czas. Pozostaje mi tylko jeszcze raz przeprosić.
Śledczy wnosili o nieuwzględnienie apelacji oskarżonego.
– Jadąc z prędkością 120 km/h w centrum miasta, przed przejściem dla pieszych naruszył wszelkie zasady bezpieczeństwa – oceniła w mowie końcowej prokurator Beata Syk-Jankowska. – Wyrok w zawieszeniu utwierdzi społeczeństwo w przekonaniu, że można tak robić, bo „i tak dostanie zawiasy”. Tymczasem to mógł być każdy z nas. To mogło być nasze dziecko!
Rodzice zmarłej dziewczynki nie uwierzyli w szczerą skruchę Piotra C. Domagali się zaostrzenia wyroku. Wciąż nie mogą dojść do siebie.
– Jest coraz gorzej. Serce mi pęka z bólu – przyznała mama Niny. – Człowiek widzi jej twarz. Układam sobie w myślach nasze rozmowy.
– Codziennie mijam to przejście. Nie wiem, jak można tam kogoś nie zauważyć. Kara powinna być przykładem dla innych kierowców – dodał tata zmarłej dziewczynki.
Piotrowi C. groziło do 8 lat pozbawienia wolności. Sąd Okręgowy w Lublinie uznał, że 3 lata bezwzględnego więzienia to adekwatna kara. Zdaniem sądu Piotr C. w sposób „umyślny i rażący” naruszył zasady bezpieczeństwa ruchu drogowego. Sąd uznał również, że orzeczony wobec mężczyzny zakaz prowadzenia pojazdów należy przedłużyć z 5 do 8 lat.
Wyrok jest prawomocny.