Sprawa mężczyzny, który zmarł w policyjnej izbie zatrzymań wraca do prokuratury. Wcześniej postępowania dotyczące śmierci Jana Ł. śledczy umarzali. Policjanci uznali mężczyznę za pijanego, tymczasem 53-latek godzinami konał z powodu krwiaka mózgu
– K.., pier…lą się dwie godziny…, ja nie mam patroli, a one się tak bawią, k…, siedzą z tym śmierdziuchem – tak dyżurny KMP w Lublinie komentował działania policjantów interweniujących w sprawie Jana Ł. Zdaniem pełnomocnika rodziny 53-latka, mundurowi odebrali mu swoim działaniem szanse na przeżycie.
Pod koniec grudnia 2012 r. mężczyzna wracał z pracy do domu. Były roztopy. 53-latek przewrócił się i uderzył głową w chodnik. Zdołał się podnieść. Brudny i mokry usiadł na murku. Mówił niewyraźnie. Tak zapamiętali go strażnicy miejscy. Nie wyczuli od Jana Ł. alkoholu, zatrzymali przejeżdżającą karetkę. Ratownik rzucił okiem na 53-latka i ocenił, że mężczyzna jest pijany.
Wezwał więc policję i odjechał. Policjanci próbowali przenieść 53-latka do radiowozu. Mężczyzna dostał jednak bardzo silnych drgawek. Mundurowi zawieźli go do szpitala.
– Obecny przy badaniu policjant nie poinformował lekarza o niepokojących objawach. Może gdyby tak zrobił, Jan Ł. zostałby dokładniej przebadany – ocenia mec. Grzegorz Gozdór, pełnomocnik rodziny zmarłego.
Medycy uznali, że nie ma potrzeby zatrzymywać 53-latka w szpitalu. Jan Ł. trafił więc do policyjnego pomieszczenia dla zatrzymanych. Spędził w celi ponad 17 godzin.
– Cały czas leżał nieruchomo. Nikt się nim nie zajął – opowiada Gozdór. – Dopiero policjant z kolejnej zmiany zainteresował się Janem Ł.
Leżący w celi mężczyzna miał skrzepy krwi w nosie, z trudem oddychał. Trafił do SPSK 4 w Lublinie, gdzie zdiagnozowano rozległego krwiaka mózgu. Jan Ł. zmarł 31 grudnia, zostawiając żonę i sześcioro dzieci.
Pierwsze postępowanie w sprawie śmierci 53-latka Prokuratura Lublin Północ umorzyła. Po zaskarżeniu tej decyzji przez pełnomocnika rodziny, śledczy ponownie zajęli się tematem i raz jeszcze umorzyli postępowanie. Wtedy pełnomocnik złożył zażalenie do sądu, a ten częściowo uznał jego argumenty. Nie dopatrzył się winy lekarzy. Nakazał jednak śledczym ponowne zbadanie sprawy.
– Chodzi o zbadanie, czy policjanci, którzy mieli nadzorować Jana Ł. w celi, mogli nieumyślnie narazić jego zdrowie i życie – wyjaśnia Gozdór. – Sąd ocenił, że pozostawienie zatrzymanego przez 17 godzin bez przykrycia, w tej samej pozycji nie jest zachowaniem właściwym.
Zdaniem pełnomocnika rodziny Ł., policjanci nie mieli również podstaw do zatrzymania 53-latka. Mężczyzna siedział na murku. Nie popełnił żadnego przestępstwa, nie był agresywny.
– Mimo ustalenia tożsamości, mundurowi nie powiadomili krewnych Jana Ł. o jego zatrzymaniu – dodaje Gozdór. – Zrobiono to dopiero wtedy, kiedy trafił do szpitala.
Śledczy nie komentują decyzji sądu. – Czekamy na akta sprawy – wyjaśnia Beata Syk-Jankowska, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Lublinie. – Oczywiście, jeśli sąd nakazał przeprowadzenie dodatkowych czynności, to będą one wykonane.
Niezależnie od prokuratorskiego śledztwa, pełnomocnik rodziny Jana Ł. wystąpił z pozwem cywilnym przeciwko policji. Domaga się od KMP w Lublinie 800 tys. zł na rzecz małżonki i dzieci zmarłego.