Mimo sprzeciwu polskiego rządu Donald Tusk został wybrany na drugą kadencję na przewodniczącego Rady Europejskiej. Zdaniem politologów to wizerunkowa porażka Prawa i Sprawiedliwości
W ubiegły czwartek Tuska poparli przedstawiciele 27 państw Wspólnoty. Przeciwko jego kandydaturze zagłosowała tylko Polska. Polski rząd wskazał swojego kandydata, związanego do niedawna z Platformą Obywatelską i Europejską Partią Ludową (EPP) europosła trzech kadencji, Jacka Saryusza-Wolskiego.
Mimo serii spotkań, podczas których premier Beata Szydło przekonywała szefów rządów unijnych państw do poparcia tej propozycji, to były polski premier został wybrany na kolejną dwuipółletnią kadencję.
Polityka to nie tylko machanie szabelką
- Sam wynik nie był wielkim zaskoczeniem - komentuje prof. Andrzej Podraza, dyrektor Instytutu Nauk Politycznych i Spraw Międzynarodowych KUL. - Przed posiedzeniem Rady Europejskiej było wiadomo, że wszyscy poza Polską są w stanie poprzeć Tuska. Co prawda były pewne sygnały, że nie wszyscy są szczęśliwi z jego pracy, ale im bliżej było szczytu, tym wątpliwości na temat jego reelekcji malały.
- Ten wynik świadczy o skuteczności Donalda Tuska jako polityka, który nauczył się europejskiej polityki, wykorzystał czas spędzony w Brukseli do zdobycia poparcia unijnych przywódców - mówi dr Wojciech Maguś, politolog medioznawca z UMCS. - W polityce ciężko jest wskazać zwycięzców i przegranych, ale 27:1 to wizerunkowa porażka polskiego rządu. W żaden sposób nie da się tego przekuć w sukces. Polityka to nie tylko machanie szabelką, ale swego rodzaju skuteczność, w której osiąga się cele przez kompromisy, nawet mimo personalnych uprzedzeń. Stawianie tych animozji na pierwszym planie świadczy o krótkowzroczności.
- Postawa rządu nie była do końca fortunna. W tej sytuacji najlepiej było wstrzymać się od głosu, a nie wypowiadać się przeciwko wiedząc, że poza nami nikt nie uczyni takiego kroku - dodaje prof. Podraza.
Prezydent Europy prezydentem Polski?
- Z perspektywy europejskiej można powiedzieć, że Tusk odniósł sukces, choć brak poparcia własnego rządu może osłabić jego pozycję. Pojawiają się głosy, że nie ma legitymacji do wypowiadania się w sprawach Unii Europejskiej, bo nie ma zaufania w swoim kraju. Ale na dłuższą metę nie powinien to być dla niego problem. Myślę, że także w kraju po tych wydarzeniach jego pozycja wzrosła - mówi dr Maguś.
Politolog z UMCS nie zgadza się z forowanym przez PiS twierdzeniem, że były premier był kandydatem niemieckiego rządu. - Co prawda poparcie Angeli Merkel było decydujące, ale ten argument nie jest prawdziwy. Tusk został poparty także przez kraje, które nie są zdominowane przez Niemcy, jak np. Francja, przez dystansującą się od Unii Wielką Brytanię czy przez popierające polski rząd Węgry - tłumaczy.
Według dr Magusia były premier pokazał też, że jego wyjazd do Brukseli wbrew niektórym opiniom nie był ucieczką.
- To może być ważne, przy kolejnych wyborach prezydenckich w Polsce. Myślę, że po zakończeniu kadencji mógłby być zainteresowany walką o to stanowisko.
Stracą niezdecydowanych?
Jak ten konflikt wpłynie na pozycję PiS? Zdaniem prof. Podrazy działania rządu mogą spowodować utratę tzw. wahającego się elektoratu.
- Tych osób, które w ostatnich wyborach zagłosowały na partię Jarosława Kaczyńskiego, ale często zmieniają swoje preferencje wyborcze. Twardy elektorat po tych wydarzeniach na pewno nie odwróci się od ugrupowania - podkreśla naukowiec z KUL. - Mimo wszystko nie uważam, aby osłabła pozycja Polski na arenie międzynarodowej, choć wszystko będzie zależało od tego, na ile nasz rząd będzie działał konstruktywnie. Jesteśmy w miarę dużym krajem, którego głosu nie da się ignorować. Jeśli będzie wola współpracy, to państwa unijne będą dążyć do uwzględniania naszych interesów. Postawa premier Beaty Szydło drugiego dnia szczytu pozwala mieć takie nadzieje.
Saryusz-Wolski to nie przypadek
Kolejne pytanie brzmi: jaka będzie przyszłość Jacka Saryusza-Wolskiego?
Niektórzy wieszczą mu koniec kariery politycznej. Jarosław Kaczyński z kolei w jednym z wywiadów powiedział, że były polityk PO w przyszłości może zająć jakieś ważne stanowisko.
- W ten sposób PiS pokaże, że nie zamyka się na inne środowiska i jest otwarty na profesjonalistów. Bo Saryusz-Wolski jest politykiem doświadczonym i kompetentnym, co potwierdzają przedstawiciele różnych opcji politycznych. Wypowiedź Kaczyńskiego to dowód na to, że jego udział w tym przedsięwzięciu nie był przypadkowy, być może doszło do pewnych ustaleń i niedługo obejmie stanowisko, które zostało mu obiecane - uważa dr Maguś.
Zdaniem prof. Andrzeja Podrazy do deklaracji prezesa PiS, przynajmniej na razie, trzeba jednak podejść z dystansem.
- Trudno przewidywać, czy została złożona jakaś propozycja. Z pewnością możemy powiedzieć, że to zamieszanie zaszkodziło pozycji Saryusza-Wolskiego w Parlamencie Europejskim. Po odejściu z EPP nie będzie już członkiem dwóch komisji parlamentarnych. Jako niezależny członek PE będzie zasiadał w mniej istotnych komisjach i nie będzie miał większego wpływu na prace parlamentu - wylicza prof. Podraza. Naukowiec z KUL nie ma natomiast wątpliwości, że ten spór zaostrzy trwający konflikt na polskiej scenie politycznej. - To niestety nie jest dobra wiadomość dla Polski.