Przeglądarka, z której korzystasz jest przestarzała.

Starsze przeglądarki internetowe takie jak Internet Explorer 6, 7 i 8 posiadają udokumentowane luki bezpieczeństwa, ograniczoną funkcjonalność oraz nie są zgodne z najnowszymi standardami.

Prosimy o zainstalowanie nowszej przeglądarki, która pozwoli Ci skorzystać z pełni możliwości oferowanych przez nasz portal, jak również znacznie ułatwi Ci przeglądanie internetu w przyszłości :)

Pobierz nowszą przeglądarkę:

Magazyn

8 stycznia 2010 r.
16:08
Edytuj ten wpis

Bagiński: Zamiast dyplomu mam papierek z nominacją do Oscara

0 3 A A

Rozmowa z Tomaszem Bagińskim, rysownikiem, twórcą animacji i reżyserem.

AdBlock
Szanowny Czytelniku!
Dzięki reklamom czytasz za darmo. Prosimy o wyłączenie programu służącego do blokowania reklam (np. AdBlock).
Dziękujemy, redakcja Dziennika Wschodniego.
Kliknij tutaj, aby zaakceptować
• Ma pan łatkę światowca. To pomaga w karierze?

– Weźmy pod uwagę parę rzeczy. Po pierwsze, świat filmowy jest duży, naprawdę duży. Ja jeszcze mam przed sobą sporo wspinaczki do tego, żeby być gdzieś tam bliżej szczytu piramidy i móc sobie przylepiać jakieś łatki światowca czy filmowca. Na razie zrobiłem trzy krótkie filmy, które mają sporo sukcesów, bardzo dużo reklam, które też czasem są jakoś dobrze odbierane oraz parę dziwnych projektów dla dziwnych teatrów. Jest jeszcze dużo do zrobienia. Owszem, jeżdżę po świecie. Poznałem trochę ludzi, którzy są w tym ważni. Ale gdybym się zajmował światowym handlem tekstyliami, to też jeździłbym po świecie.

• Jaki był pana pierwszy kontakt z wielkim światem? Woda sodowa nie uderzyła do głowy po sukcesie "Katedry”?

– Zaczęło się od filmu "Rain”, który wiele dla mnie znaczył, bo pozwolił mi zacząć pracę w firmie, w której teraz pracuję. Dopiero później przyszła "Katedra”, dlatego w moim mniemaniu nie był to taki zupełny debiut, co troszeczkę mi pomogło. No cóż, tak to już jest, że każdemu, kto zaczyna trochę więcej zarabiać i odnosi jakiś sukces, zaczyna odbijać palma. Prawdopodobnie mnie również trochę odbiła. Zawsze jednak staram się stąpać twardo po ziemi. Jestem rocznikiem ‘76, więc pamiętam dość dobrze szarość ulic, sklepów i to wszystko, co było związane z okresem przed 1989 rokiem. Jakoś więc ten blichtr kolorowego świata nigdy mną nie zawładnął, bo wiem, jak bardzo jest on płytki i powierzchowny.

• A jak to było, kiedy dowiedział się pan, że będzie musiał w ten blichtr jednak wejść i wybrał się pan na galę oscarową?

– Musiałem kupić sobie smoking. No cóż, nie ukrywajmy, że zarówno ja, jak i producent byliśmy na początku drogi. Trzeba było wydać bardzo dużo pieniędzy na samą wycieczkę, hotele i tym podobne sprawy. Nawet tak prozaiczne rzeczy, jak smoking i buty okazały się sporym wydatkiem. Trochę to śmiesznie wyszło, bo okazało się, że cały ten dresscode, który obowiązuje w USA, jest dużo luźniejszy niż w Europie. Dlatego też na gali oscarowej nie trzeba było mieć smokingu. I nie stać nas było na wypożyczenie limuzyny, więc podjechaliśmy takim odrapanym białym chevroletem z wypożyczalni.

• Jak wyglądała sama gala?

– Ta impreza to jest program telewizyjny. Trzeba sobie uświadomić, że jest to przygotowane jako show dla telewidzów, dlatego wcale nie wygląda tak fajnie ze strony człowieka tam zaproszonego. Cztery godziny z hakiem się siedzi. Całe szczęście, że można wyjść w trakcie przerwy na reklamy. Ciekawostką jest, że na sali przebywa bardzo dużo wynajętych statystów. Kiedy więc z gali wychodzi na przykład Jack Nicholson, żeby wypić wino czy pójść do toalety, to jego miejsce zajmują statyści. Wtedy kamera biega po innych miejscach sali, a z daleka widać, że Nicholson wciąż tam siedzi.

• Czyli nudy?

– Szczerze powiedziawszy, na gali na pewno się dużo dzieje, ale tak naprawdę człowiek się tam trochę nudzi. Moim zdaniem, dużo ciekawsza jest impreza, która odbywa się trzy tygodnie wcześniej, kiedy się rozdaje nominacje. Jest to bardzo rzadko transmitowane, w Polsce chyba nigdy. Rozdanie nominacji odbywa się w dosyć kameralnych warunkach, przy okazji bardzo dobrego lunchu. Wszyscy nominowani są wymieszani ze sobą i siedzą przy 8-osobowych stolikach. Pamiętam, że przy mnie siedział Michael Mann, jeden z moich ulubionych reżyserów, i mogłem sobie z nim pogadać.

• Jak była odbierana "Katedra”?

– Można powiedzieć, że mnie akurat się poszczęściło, bo się ludziom podobała. Jeżeli chodzi o krytyków, to nawet jeżeli film się nie podobał, to ocen negatywnych było dużo mniej niż pozytywnych. Zauważyłem, że "Katedra” była zawsze odbierana przez pryzmat takiego szarego ludka z Polski, który gdzieś tam w piwnicy stworzył coś, co zrobiło wielką karierę. Wydaje mi się, że dzięki temu dostałem trochę taryfy ulgowej. Chociaż, jak sobie przypomnę, to pojawiło się kilka uwag i one mnie trochę ruszyły. Było to zaraz po ukończeniu projektu, kiedy byłem już bardzo wyczerpany psychicznie.

• Rzucił pan architekturę, by robić filmy. Rodzice nie protestowali?

– Dojrzewałem trochę do tej decyzji. Najpierw poszedłem na urlop dziekański i zacząłem pracować w studiu grafiki. Praca mi się strasznie spodobała. Była czymś innym od tego, do czego byłem przyzwyczajony. Zawsze niezbyt dobrze się czułem w szkole. Nawet jak mi dobrze szło, to wiedziałem, że to wszystko jest na niby. A kiedy zacząłem pracować, to zaczęło się już prawdziwe życie, prawdziwy stres. A ja trochę lubię ten cały stres.

• Co by się stało, gdyby się nie udało?

– Nie wiem. Wiem tylko, że nigdy nie chciałem być architektem. Poszedłem na architekturę, bo nie dostałem się na ASP; na animację. Początkowo plan był taki, żeby przemęczyć się rok na architekturze i zdać na tę ASP, ale nie było to takie proste. Przyjechałem przecież do Warszawy po to, by robić filmy. I tak oto będąc na studiach, zrobiłem "Rain”. Potem zaniosłem go do studia Platige Image, które składało się wtedy z dwóch osób. Chciałem robić filmy i równocześnie się uczyć. Wytrzymałem może trzy miesiące. To już był inny świat. To tak, jakbym wrócił do przedszkola i musiał się starać o rzeczy, które straciły dla mnie jakiekolwiek znaczenie.

• I wtedy…

– Wpadłem na pomysł, że skoro nie skończę studiów, to jedynym sposobem, by przekonać do tego rodziców, będzie zrobienie filmu krótkometrażowego tak dobrze, żeby to on był moim dyplomem. I teraz zamiast dyplomu architekta mam taki papierek z nominacją do Oscara. Nie mówię, że to się uda każdemu. Nie namawiam do rzucania studiów, bo dla 95 procent ludzi lepszym wyborem będzie jednak pozostanie na uczelni. Ale z drugiej strony, jeżeli się wierzy, że jest się jednym z tej pozostałej piątki i umie się strasznie ciężko pracować, to wtedy wszystko jest możliwe.

• A teraz trzeci raz będzie miał pan szansę na Oscara. Może to jest trochę jak ze Ste­ve­nem Spielbergiem, który tyle razy był nominowany i na statuetkę czekał tyle czasu?

– Na pewno w moim przypadku mamy do czynienia z inną skalą niż w przypadku Ste­vena Spielberga. Bardzo bym chciał robić pełne metraże i za każdym razem być nominowanym. No cóż, zobaczymy, jak to będzie. Na razie czekam do lutego. Kiedy okaże się, czy "Kinematograf” będzie nominowany. Zresztą już mam za sobą jeden sukces w postaci nominacji "Katedry” i jeden zawód, kiedy to do nominacji nie dostała się "Sztuka spadania”. Wiem mniej więcej, jak to smakuje, więc teraz niczego nie oczekuję.

• A jak to jest z producentami? Ciężko ich znaleźć, mimo że się było nominowanym do Oscara?

– Ciężko. Zresztą czy jest coś łatwego w tym życiu? Gdyby było łatwo znaleźć producenta na dobry film, to powstawałyby tylko dobre filmy i nie bylibyśmy w stanie rozpoznać, który jest dobry, a który nie. Oglądałem ostatnio walkę Pudziana. Facet pokazał, że jest zawzięty jak mało kto i że jak się chce, to można zrobić wszystko. Gdyby to, co on osiągnął, było proste do zdobycia, to frajda z oglądania walk takiego gościa byłaby żadna.
• Ile trzeba mieć pieniędzy, żeby zrealizować animację taką jak w "Kinematografie”?

– Nie chcę mówić o pieniądzach. Są to na pewno duże kwoty. Akurat "Kinematograf” kosztował nas wyjątkowo dużo. A to dlatego, że chociaż jest to film krótkometrażowy, chcieliśmy go zrobić tak, jak się robi normalne filmy. Miał to być test naszych możliwości przed długim metrażem. Chcieliśmy zobaczyć, ile to wszystko kosztuje, jeżeli płaci się ludziom za każdą zrobioną sekundę, za wszystkie modele, wszystkie tekstury itd. I okazało się, że nasze szacunki były co najmniej trzykrotnie zaniżone. Nie oznacza to, że robiąc krótki metraż, trzeba mieć jakieś duże pieniądze. "Katedrę” zrobiłem sam, a wydane na to pieniądze to były tak naprawdę pieniądze na życie. Moje koszty utrzymania były wtedy minimalne. Tyle że z krótkiego metrażu nie ma praktycznie zysku. To zawsze jest trochę hobby.

• A co lubi pan robić poza tworzeniem filmów?

– Jeżdżę na motorze, trochę trenuję kung-fu, ale to tak bardziej rozrywkowo. Gdyby koś mnie zaatakował na ulicy, od razu ucieknę.

• Jaka według pana będzie przyszłość grafiki?

– Na pewno będzie jej coraz więcej. A efekty specjalne nie są już takie specjalne, bo można je znaleźć praktycznie w każdej produkcji. Stały się one narzędziem do robienia filmów.

• Czy grafika zastąpi kiedyś żywych aktorów?

– Pewnie ożywi się aktorów już dawno nieżyjących. Niektórzy będą sprzedawać licencję na wykorzystanie swoich twarzy. Mieliśmy niezły tego przykład w ostatnim "Terminatorze”, kiedy na chwilę na ekranie pojawił się cyfrowy Arnold Schwarzenegger. Może za jakieś 20 lat będzie można wręcz wejść w film umysłem. Ale co się naprawdę stanie, to nie mam pojęcia.

Pozostałe informacje

Wyjątkowa okazja na świąteczne prezenty. Sprawunki już w najbliższą niedzielę

Wyjątkowa okazja na świąteczne prezenty. Sprawunki już w najbliższą niedzielę

Ponad 30 twórców z całego regionu lubelskiego, oryginalne rękodzieło, ekologiczne produkty i inspiracje na święta. Sprawunki – Targi Wyjątkowych Rzeczy powracają w Warsztatach Kultury w Lublinie już w najbliższą niedzielę.

Marcin Romanowski

Prokurator wystawił list gończy za Marcinem Romanowskim

Prokurator wystawił w czwartek list gończy za Marcinem Romanowskim, co do którego sąd zdecydował o trzymiesięcznym areszcie – poinformował rzecznik PK prok. Przemysław Nowak. Poseł PiS, b. wiceszef MS, jest podejrzany m.in. o ustawianie konkursów na wielomilionowe dotacje z Funduszu Sprawiedliwości.

Przewierty horyzontalne w praktyce. Jak oszczędzać czas i pieniądze w trudnym terenie?

Przewierty horyzontalne w praktyce. Jak oszczędzać czas i pieniądze w trudnym terenie?

Realizacja skomplikowanych projektów infrastrukturalnych w trudnym terenie często stawia przed inżynierami wyzwania, które wydają się nie do pokonania.

Jak poprawić bezpieczeństwo na ulicy Roztocze? Miasto rozważa spowolnienie ruchu

Jak poprawić bezpieczeństwo na ulicy Roztocze? Miasto rozważa spowolnienie ruchu

Mieszkańcy dzielnicy Węglin Południowy domagają się zmian na ulicy Roztocze, która – ich zdaniem – stała się miejscem o zwiększonym ryzyku dla pieszych i kierowców. W odpowiedzi na ich apele radni Anna Glijer i Jarosław Pakuła skierowali do prezydenta miasta interpelację w sprawie poprawy bezpieczeństwa w tej lokalizacji.

Promocja zbioru legend w Janowskim Ośrodku Kultury

Promocja zbioru legend w Janowskim Ośrodku Kultury

Kilkadziesiąt osób pojawiło się 5 grudnia w Janowskim Ośrodku Kultury na promocji Najpiękniejszych legend ziemi janowskiej. Zbiór autorstwa Angeliki Moskal opublikowało Wydawnictwo Regis. Ilustracje do książki wykonała Agnieszka Adamik.

Chełm nie poddaje się i zamierza wywalczyć sprawiedliwość przed sądem, aby Muzeum Ofiar Rzezi Wołyńskiej mogło powstać.

Spór o Muzeum Rzezi Wołyńskiej – czy projekt doczeka się realizacji?

W Chełmie miało powstać pierwsze muzeum w Polsce poświęcone wołyńskiemu ludobójstwu. Projekt został wstrzymany przez wycofanie się resortu kultury z finansowania inwestycji, jednak nowe deklaracje Ukrainy rzucają inne światło na przyszłość przedsięwzięcia.

Nie ma brzydkiej sali, jest źle dobrana dekoracja
DO ŚLUBU Z DZIENNIKIEM
film

Nie ma brzydkiej sali, jest źle dobrana dekoracja

W dzisiejszym odcinku zapytaliśmy wedding plannerki o trendy w nadchodzącym sezonie ślubnym 2025. Jakie dekoracje najlepiej pasują do Pary Młodej? Czym kierować się przy ich wyborze? Sprawdźcie sami!

Kalesony, a może kombinezon pilota? Wojsko proponuje nietypowe pomysły na prezenty

Kalesony, a może kombinezon pilota? Wojsko proponuje nietypowe pomysły na prezenty

Agencja Mienia Wojskowego zaprasza na przedświąteczne zakupy. Można zaopatrzyć się w zimowe kalesony i inne „pakiety przetrwania”.

Samowolnie opuścił SOR w Lublinie. Teraz pana Andrzeja szuka policja

Samowolnie opuścił SOR w Lublinie. Teraz pana Andrzeja szuka policja

42-latek samowolnie opuścił szpital w Lublinie. Teraz poszukuje go policja.

zdjęcie ilustracyjne

Trudny piątek na drogach. Rolnicy zorganizują protesty na dwóch mostach

To będzie trudny piątek na drogach w Lubelskiem. W dwóch miejscach rolnicy organizują protesty.

Kolejne wyróżnienie dla gracza Startu Lublin

Kolejne wyróżnienie dla gracza Startu Lublin

Świetna postawa koszykarzy Startu Lublin podczas meczu z mistrzami Polski - Treflem Sopot doceniona. Courtney Ramey został wybrany MVP 9. kolejki.

Zespół Bayer Full ma wystąpić na Sylwestrze w Chełmie

Telewizja Republika robi Sylwestra w Lubelskiem. Będą gwiazdy disco-polo

W tym roku imprezy sylwestrowe Polsatu czy TVP będą miały konkurencję. Telewizja Republika wkracza do gry i planuje huczne świętowanie w Chełmie.

Powiat blisko Ukrainy. Lekarz weterynarii każe szczepić koty

Powiat blisko Ukrainy. Lekarz weterynarii każe szczepić koty

Wprawdzie w powiecie chełmskim nie stwierdzono żadnego przypadku wścieklizny, ale powiatowy lekarz weterynarii zdecydował o obowiązkowym szczepieniu kotów. Za niedostosowanie się do poleceń, grozi mandat.

Poszukiwania Marcina Romanowskiego. Jest list gończy

Poszukiwania Marcina Romanowskiego. Jest list gończy

Komenda Stołeczna Policji wystąpiła do Prokuratury Krajowej z wnioskiem o wydanie listu gończego wobec byłego wiceministra sprawiedliwości Marcina Romanowskiego - poinformował w czwartek rzecznik MSWiA Jacek Dobrzyński.

ChKS Chełm ponownie lepszy od PZL Leonardo Avii Świdnik

ChKS Chełm ponownie lepszy od PZL Leonardo Avii Świdnik

W trzeciej rundzie TAURON Pucharu Polski ChKS Chełm pokonał PZL Leonardo Avię Świdnik 3:0.

ALARM24

Masz dla nas temat? Daj nam znać pod numerem:
Alarm24 telefon 691 770 010

Wyślij wiadomość, zdjęcie lub zadzwoń.

kliknij i poinformuj nas!

Najczęściej czytane

Dzisiaj · Tydzień · Wideo · Premium