7 punktów, 7 strzelonych goli, 5 straconych - to dorobek reprezentacji Polski w trzech pierwszych spotkaniach eliminacji do mistrzostw świata. I choć ze względu na styl tych meczów oraz dwa „oczka” stracone w Kazachstanie mamy prawo odczuwać niedosyt, a na głowy kadrowiczów posypały się gromy za aferę alkoholową na poprzednim zgrupowaniu, to Adam Nawałka ze swoimi piłkarzami jest na najlepszej drodze, żeby awansować na Mundial w Rosji.
Po losowaniu grup eliminacyjnych mistrzostw świata, w którym Polska była rozstawiona w trzecim koszyku, w kraju zapanowało umiarkowane zadowolenie. Wszyscy eksperci za naszych najgroźniejszych rywali uznali wyżej notowanych od nas wówczas Duńczyków i Rumunów. Ale w ciągu kilkunastu miesięcy sporo się zmieniło i jeszcze przed startem rywalizacji za faworyta uważani byli biało-czerwoni.
Wszyscy pogubili punkty
Trzy pierwsze mecze to potwierdziły. W bólach wywalczyliśmy siedem punktów. Główni przeciwnicy mogą nam pozazdrościć. Rumuni zanotowali już dwie wpadki, remisując u siebie z Czarnogórą i na wyjeździe z Kazachstanem, a Duńczycy odnieśli zaledwie jedno zwycięstwo. Nieoczekiwanie kroku dotrzymują nam jedynie Czarnogórcy, którzy również mają na koncie siedem punktów, ale prowadzą w grupie dzięki lepszemu bilansowi bramkowemu.
Ekipy z Bałkanów nie można lekceważyć. Przekonaliśmy się o tym choćby walcząc o awans na mundial w Brazylii, gdy dwukrotnie zremisowaliśmy z tym rywalem. Ale przy całym szacunku dla przeciwnika, potencjał kadrowy mamy znacznie większy. Wystarczy porównać kluby, w jakich grają zawodnicy obu zespołów. U nas: Bayern Monachium, AS Roma, Napoli, PSG, Monaco, Olympique Lyon, Wolfsburg, Sampdoria. Oni największe gwiazdy mają w Bradze i Dynamie Moskwa. Dlatego wydaje się, że wciąż najbardziej obawiać się trzeba Rumunów, z którymi w piątek o godz. 20.45 zmierzymy się w Bukareszcie. Jeżeli wygramy, nasza przewaga wzrośnie do pięciu punktów.
Papierowi faworyci
- Rumunia gra u siebie, a gospodarz zawsze chce pokazać to, co ma najlepszego. Spodziewamy się trudnego spotkania. Rumuni to klasowa drużyna, waleczna, potrafiąca grać z kontry. Ważna będzie nasza boiskowa mądrość. Wierzę, że wytrzymamy ciśnienie, nie spękamy i na koniec będziemy chociaż o jedną bramkę lepsi. Musimy pomyśleć, czym możemy ich zaskoczyć, na walkę odpowiemy, ale zadecydują aspekty czysto piłkarskie, mądrość boiskowa, taktyka. Piłka nożna to gra błędów, jeżeli będziemy grali inteligentnie i zmuszali Rumunów do błędów, nasze szanse wzrosną. Samym bieganiem meczu się nie wygra - powiedział na przedmeczowej konferencji prasowej Robert Lewandowski.
Kapitan naszej reprezentacji odniósł się także do kwestii ustalania faworyta przed meczem. - Grając w jakichkolwiek eliminacjach w każdym meczu trzeba udowadniać klasę i zdobywać punkty, bo najważniejszy jest efekt końcowy, a nie papierowi faworyci. Nie interesuje mnie, czy ktoś mnie stawia w takiej roli czy nie. W każdym spotkaniu chcę wyjść na murawę i wygrać, to podstawa.
Łzy po Miliku
Mecz z Rumunią będzie drugim eliminacyjnym spotkaniem z rzędu, w którym biało-czerwoni będą musieli radzić sobie bez Arkadiusza Milika. Snajper Napoli przechodzi rehabilitację po operacji więzadeł krzyżowych i do gry będzie gotowy dopiero w styczniu. O tym, jak duże to osłabienie dla naszej drużyny narodowej można było przekonać się choćby w spotkaniu z Armenią, gdy mieliśmy duże problemy ze stwarzaniem klarownych sytuacji pod bramką przeciwnika.
- Każdy z nas zdaje sobie sprawę z piłkarskiej klasy Arka Milika i jego brak w klubie oraz reprezentacji jest odczuwalny. Musimy sobie jednak z tym poradzić, poukładać wszystko zarówno w głowach, jak i taktycznie, aby jego absencja wpłynęła na nas w jak najmniejszym stopniu. W ostatnich dwóch spotkaniach nie wszystko funkcjonowało idealnie, ale liczę, że teraz będzie tak, jak być powinno - przekonuje Lewandowski.
Wybór
Selekcjoner ma twardy orzech do zgryzienia. Wybiera pomiędzy dwoma wariantami. Może pozostać przy systemie 4-4-2, w roli drugiego napastnika obsadzając Kamila Wilczka bądź Łukasza Teodorczyka albo przejść na 4-5-1 z Piotrem Zielińskim w roli dziesiątki, podwieszonym pod jedynego napastnika i Karolem Linettym jako partnerem Grzegorza Krychowiaka. Za pierwszym rozwiązaniem przemawia znakomita skuteczność Teodorczyka i Wilczka w klubach, ale obaj nie mają zbyt dużego doświadczenia reprezentacyjnego.
Za snajperem Anderlechtu Bruksela cieniem kładzie się także niedawna afera alkoholowa. Według informacji „Przeglądu Sportowego” niektórzy kadrowicze mieli przesadzić z integracją podczas ostatniego zgrupowania, po meczu z Danią do rana grając w karty przy piwie. W tym kontekście pojawiło się nazwisko Teodorczyka. Czy po tym wszystkim selekcjoner widzi go w podstawowym składzie?
Boiskowa mądrość
- Każdy z nas popełnia błędy, jesteśmy tylko ludźmi. Zdajemy sobie sprawę, że nie powinno się to zdarzyć, ale wierzę, że wyciągniemy z całej sytuacji pozytywne aspekty i nigdy już się to nie powtórzy. Najważniejsze jest jednak boisko i to, co się na nim dzieje, a tutaj selekcjoner nie miał zastrzeżeń. Jasne, chcielibyśmy, aby wszystko wyglądało idealnie, ale czasami coś może się zdarzyć. Nie ma sensu dłużej ciągnąć tego tematu. Są sprawy, które nie powinny wychodzić poza naszą grupę, jednak nie nad wszystkim mamy kontrolę. Poradzimy sobie jako reprezentacja wewnątrz i nie potrzebujemy pomocy czy porad. Popełniliśmy błąd, ponieśliśmy konsekwencje - zapewnił Lewandowski, a pytany o to, jak zastąpić Milika, dodał: - Grając trochę innym systemem, jesteśmy w stanie brak Arka w jakimś stopniu wypełnić. Nawet gdy gram na dziewiątce, też często schodzę po piłkę, a wtedy robi się miejsce dla innych zawodników. Kwestia wykorzystania chwili, przechytrzenia przeciwnika i boiskowej mądrości. Mamy wiele możliwości wariantów taktycznych, ale nie jest to czas, abym zdradzał tajniki. Jest wiele opcji rozgrywania, zarówno gdy jest jeden, jak i dwóch napastników. Wiem, jak się zachowywać w różnych systemach. Jestem pewny, że pojmiemy i wprowadzimy w grę zalecane założenia.
Zaufanie
Temat afery alkoholowej został już zamknięty. Nawałka zachował spokój, nie wykonując nerwowych ruchów. Postanowił nie wyrzucać nikogo z reprezentacji, a na liście powołanych znaleźli się wszyscy, którzy byli w drużynie także ostatnio, z wyjątkiem kontuzjowanego Milika. Wiadomo jednak, że dyscyplina zostanie nieco zaostrzona.
- Dokładnie przeanalizowaliśmy fakty związane z poprzednim zgrupowaniem. Chciałem podjąć spokojne i wyważone decyzje. Zawodnicy chcą się zrehabilitować za ostatnie wydarzenia, lecz muszę nadmienić, że jeżeli coś takiego się powtórzy, nie będę widział możliwości dalszej współpracy z takimi zawodnikami. Niektórzy nadużyli zaufania mojego i pozostałych reprezentantów. Pojawiły się kary, a pieniądze z nich zostaną przekazane na cele charytatywne. Tylko od zawodników zależy, czy nadal będą powoływani do reprezentacji. Wierzę gorąco w to, że wstrząs wpłynie na zespół pozytywnie i jedność w drużynie będzie jeszcze większa. Wierzę również, że takich problemów już nigdy nie będzie - powiedział selekcjoner biało-czerwonych.