Przeglądarka, z której korzystasz jest przestarzała.

Starsze przeglądarki internetowe takie jak Internet Explorer 6, 7 i 8 posiadają udokumentowane luki bezpieczeństwa, ograniczoną funkcjonalność oraz nie są zgodne z najnowszymi standardami.

Prosimy o zainstalowanie nowszej przeglądarki, która pozwoli Ci skorzystać z pełni możliwości oferowanych przez nasz portal, jak również znacznie ułatwi Ci przeglądanie internetu w przyszłości :)

Pobierz nowszą przeglądarkę:

Magazyn

2 marca 2012 r.
13:44
Edytuj ten wpis

Fotograf Pendereckiego, Mrożka, Wajdy i Szymborskiej

Bolesław Lutosławski (Maciej Kaczanowski)
Bolesław Lutosławski (Maciej Kaczanowski)

Jego zdjęcia publikował "The Guardian”, "Vogue”, "The Independent”. Fotografował Wisławę Szymborską, Sławomira Mrożka, Krzysztofa Pendereckiego i Andrzeja Wajdę. I choć jest mistrzem portretu, to najtrudniej było mu stanąć z aparatem przed lekarzem, który uratował mu życie. Kiedy tylko może, przyjeżdża do Lublina, gdzie znalazł swoją miłość. – Ona jest najważniejsza. Rozmowa z Bolesławem Lutosławskim, fotografem z Cambridge, autorem "Alchemii portretu”.

AdBlock
Szanowny Czytelniku!
Dzięki reklamom czytasz za darmo. Prosimy o wyłączenie programu służącego do blokowania reklam (np. AdBlock).
Dziękujemy, redakcja Dziennika Wschodniego.
Kliknij tutaj, aby zaakceptować
• Nazwisko zobowiązuje?

– Tak. Naszym gniazdem rodzinnym było Drozdowo, ród pochodzi z Sieradzkiego i pieczętuje się herbem Jelita. Wśród moich przodków jest Wincenty Lutosławski, filozof, który ożenił się z hiszpańską poetką Sofią Casanovą. Choć siedziba rodziny to Drozdowo, ja urodziłem się we Wrocławiu, ale wychowałem się w Krakowie.

• Miłość do fotografii zaszczepiła panu babcia?

– Sława Redlich, która mieszkała w Krakowie, malowała od młodości, zabierała mnie do lasu i uczyła patrzenia na przyrodę. Pokazywała mi obrazy, opowiadała o kompozycji, kiedy zrobiłem pierwszy portret, powiedziała: Popatrz, tu nie ma dłoni. Zwróć uwagę na dłonie.

• Pierwszy aparat?

– Druh. Dostałem go, jak pojechaliśmy nad morze. Miałem osiem lat. Babcia fotografowała lepszym aparatem. Uczyła mnie fotografii w sposób dyskretny i przypadkowy, pokazując, że najważniejsze jest światło, które zmienia się w ciągu dnia.

• Czego pana nauczyła?

– Uczciwości patrzenia. Autentyczności, która oznaczała, że najważniejsze jest to, co w danym momencie widzę przed sobą. Ponieważ fotografia stała się moim celem, zdecydowałem się iść do Szkoły Filmowej w Łodzi. Żeby zdać na operatorkę, trzeba było przedstawić swoje zdjęcia, więc od wieku szesnastu lat intensywnie fotografowałem aparatem Start i wywoływałem zdjęcia w ciemni. W rok później zdałem egzaminy, na których spotkałem Aleksandra Błońskiego. Zaprzyjaźniliśmy się, Olek wiedział o wiele więcej o fotografii i zaczął mnie uczyć, pokazując, o co idzie w zdjęciach, opowiadał o swoich mistrzach. To był mój początek. Po dwóch latach operatorki chciałem spróbować czegoś nowego i w rezultacie skończyłem historię sztuki na Uniwersytecie Jagiellońskim. Pierwszą moją wystawę w Krakowie, na której sfotografowałem życie hipisów, w tym Korę – zamknięto. Ale to mnie nie zatrzymało, bo kochałem niezależność i nadal fotografowałem ludzi tak jak chciałem.

• Dlaczego?

– Interesowało mnie spotkanie z drugą osobą. Od tematu zdjęcia bardziej interesowało mnie to, że mogę z kimś być, rozmawiać, spotkać się.

• Na przykład ze Sławomirem Mrożkiem. Jak doszło do waszego spotkania?

– To było w 1973 roku. Pojechałem do Paryża za pieniądze ze sprzedaży portretów Stanisława Lema do jego książek. A ponieważ znałem Mrożka z dzieciństwa (przychodził do naszego domu), skontaktowałem się z nim, umówił się ze mną, spotkaliśmy się w centrum, w kawiarni na St. Germain. Zaprosił mnie na trzy dni do swojego domu pod Orleanem. Miałem dwadzieścia cztery lata i spotkanie z pisarzem było dla mnie fascynujące. To były piękne dni, wino było dobre, jedzenie było dobre, rozmowy były dobre. Zgodził się na zdjęcia, akurat czytał Orwella, zrobiłem mu portret z tą książką.

• Trudno się fotografowało Krzysztofa Pendereckiego?

– Poznaliśmy się w Krakowie. W 1977 roku spotkaliśmy się podczas ważnego zjazdu polskich twórców w Baranowie, siedział w zamkowych krużgankach, popatrzył na mnie przez okulary, zrobiłem ten portret. To był decydujący moment.

• A Andrzeja Wajdę?

– Znałem Krystynę Zachwatowicz, jego żonę. Spotkaliśmy się w Starym Teatrze, gdzie pracował nad spektaklem. Najpierw umówiliśmy się na śniadanie, potem poszliśmy na spacer przez miasto. Zrobiłem mu parę zdjęć, potem poszliśmy do Muzeum Narodowego w Sukiennicach, gdzie było bardzo ciemno. Miałem wtedy Pentacona Six z obiektywem f 2.8, stanął przed jednym z obrazów i powiedział: To jest moja inspiracja. Zrobiłem serię zdjęć, potem poszliśmy pod Wawel. Było otwarty, serdeczny. Nauczył mnie jednego: Jak masz pomysł, to od razu go zrealizuj, nie czekaj na to, aż będzie na to czas. Spełniaj to, co dla ciebie jest najważniejsze teraz, bo może za rok nie będzie takiej okazji albo możliwości.

• Jakim cudem udało się panu zrobić serię portretów Wisławie Szymborskiej. Uciekała od dziennikarzy i fotografów?

– I dlatego nie ma jej zdjęć z tamtych lat. Potrzebowała fotografii do książki. Przyszedłem, była do zdjęcia przygotowana. Poczęstowała mnie lampką koniaku, powiedziałem, że przed pracą nie piję. Uśmiechnęła się i powiedziała: Ale zdjęć nie będzie. Wyjąłem aparat i powiedziałem: Będą, będą. Ja jestem nieustępliwy. Proszę tu usiąść, a całą resztą ja się zajmę. Uśmiechnęła się, zaczęliśmy pracować. Była urocza.

• Jak się trafia do takich tytułów jak "Vogue”, "The Independent”, "The Guardian”?

– Z "Vogue” było bardzo śmiesznie. Miałem 26 lat, przyjechałem do Londynu, znalazłem adres redakcji, poszedłem. Pojechałem na czwarte piętro, gdzie czekali ludzie ze zdjęciami. Zobaczyłem, że ktoś idzie piętro wyżej do redakcji, to poszedłem za nim, spotkałem fotoedytora, przedstawiłem się i pokazałem zdjęcia. Dziewczyna zaczęła je oglądać, przekładać, wywiązała się rozmowa, przyszedł ktoś ważniejszy, zostawił mi wizytówkę i kazał czekać na kontakt. Za trzy dni dostałem telefon, że chcą, żebym fotografował dla "Vogue”. Wysłali mnie do Clausa Oldenburga, sławnego rzeźbiarza i tak się zaczęło.

• Potem się potoczyło?

– Tak, już mnie znali, zacząłem pracować dla "The Independent”, "The Guardian”, potem "The Times”. Pracowałem bez agentów. Dzwonili, płacili.

• Zaczął pan uczyć fotografii?

– Zacząłem też pisać o fotografii. Daję indywidualne lekcje fotografii, prowadzę warsztaty. Kiedyś trwały pięć dni, teraz skłaniam się do warsztatów jednodniowych, które powtarzam co jakiś czas z tą samą grupą, która liczy od 4 do 6 osób. Uczę portretu.

• To przejdźmy do sztuki portretowania. Co to jest esencja chwili?

– To jest istota istnienia. Zawsze chcemy odczuć, że istniejemy, oddychamy, żyjemy. Świat żyje szybko i bardzo łatwo to zgubić.

• To to samo, że moment jest jeden?

– Jeden w konkretnej chwili, takich momentów jest wiele. Opisał to Henri Cartier-Bresson, jeden z najwybitniejszych francuskich fotoreporterów XX wieku.

• Trudno jest zbudować porozumienie z osobą, której się robi portret?

– Trzeba być bardzo otwartym. Zauważyłem, że im starszy jestem, tym łatwiej mi to przychodzi. Chodzi o otwartość na drugiego człowieka. Jeśli ja jestem otwarty, to ktoś też będzie otwarty. Wtedy pojawia się pierwiastek zaufania.

• W swojej książce "Alchemia portretu” wiele miejsca poświęca pan chemii intymności. Dlaczego?

– Chodzi o piękny moment, w którym z kimś się jest. Nie chodzi o erotyzm, chodzi o bliskość. I nie ma w tym ani przeszłości, ani przyszłości. To może stać się na ulicy, spotykasz czyjeś spojrzenie, jest gest, jest chemia. Intymność w fotografii jest najtrudniejszą sprawą. Jej się nie da osiągnąć, ona się musi stać. I to jest wzruszające.


• Fotografia to coś więcej niż biegłość?

– To nie o to chodzi. Co z tego, że ktoś umie jeździć autem, jak nie zna adresu, dokąd ma dotrzeć? Co z tego, że mam najlepszy aparat, jak nie będę potrafił dotrzeć do drugiego człowieka?

• W "Alchemii portretu” podkreśla pan wagę kompozycji.

– Pomaga zbudować portret, w rezultacie czego czytelniej oglądamy fotografię i od razu wiemy, o co chodzi. Kompozycja jest uzależniona od sytuacji. Zaczynam od porządku na planie. Chodzi o usunięcie wizualnego hałasu.

• Zaleca pan łagodność w fotografii?

– Och, tak, bo tylko wtedy otwieramy się na świat i tworzymy porozumienie, z którego rodzą się portrety.

• Przywiązuje pan wielką wagę do gestów i dłoni. Dlaczego?

– Są ważne, czasem najważniejsze. Ujawniają to, czego się nie mówi. Nad spojrzeniem czy wyrazem ust staramy się zachować kontrolę. Ale dłonie, gesty są podświadome i tak opowiadają prawdę o nas.

• Jedna z pana książek nazywa się "Taniec nad przepaścią”. Pan przeżył taki taniec?

– Tak. W ostatnim rozdziale "Alchemii portretu” jest zdjęcie lekarza, który uratował mi życie paręnaście lat temu. Najpierw zdiagnozował raka, a potem przez parę lat leczył. To był cud, że wygrałem z ciężką chorobą. Uparłem się, że nie umrę. Przestało mnie to interesować. Interesowało mnie tylko to, żeby żyć dalej. Kiedy fotografowałem doktora Marcusa, umówiliśmy się na ulicy, a nie w szpitalu. Zapytał mnie z uśmiechem: Jak pan się dzisiaj czuje? Odpowiedziałem: Dziś to ja zapytam, jak pan się czuje doktorze. Od tego dnia wiem, że to był najtrudniejszy z portretów, jakie zrobiłem kiedykolwiek i komukolwiek.

• Z perspektywy tego cudu co w życiu jest najważniejsze?

– Miłość. To chyba oczywiste. Miłość do świata, ludzi i ukochanej kobiety. Z tego wynika cała reszta, bo miłość daje energię.

• Miłość znalazł pan w Lublinie.

Pozostałe informacje

Premier Donald Tusk

Donald Tusk w orędziu: tworzymy armię, jakiej Polska nie miała od wieków, super silną i nowoczesną – armię do wygrywania

Czasy są trudne, do polityki światowej wraca niepewność, brutalność i egoizm; wojna przestała być abstrakcją - podkreślił w czwartkowym orędziu telewizyjnym orędziu premier Donald Tusk. – Czy mamy się bać? Nie. My mamy być silni – dodał. Zapewnił też: tworzymy armię, jakiej Polska nie miała od wieków.

Hans Nielsen: Motor to faworyt do mistrzostwa Polski

Hans Nielsen: Motor to faworyt do mistrzostwa Polski

Rozmowa z Hansem Nielsenem, legendarnym żużlowcem Motoru Lublin

Zarzuty dla ojca i syna po ataku na ratowników medycznych w Łukowie

Zarzuty dla ojca i syna po ataku na ratowników medycznych w Łukowie

Zarzuty znieważenia i naruszenia nietykalności cielesnej usłyszał ojciec oraz syn, którzy mieli zaatakować ratowników medycznych na oddziale ratunkowym w Łukowie. Według ustaleń byli zniecierpliwieni długim oczekiwaniem na udzielenie pomocy. Obaj byli trzeźwi.

Lutnia Piszczac zainkasowała komplet punktów w spotkaniu z Unią Żabików

W środę i czwartek rozegrane zostały mecze 23. kolejki bialskiej klasy okręgowej

Podział punktów w spotkaniu LZS Sielczyk z Az-Bud Komarówka Podlaska. Orlęta Łuków z nowym trenerem rozbiły Absolwenta Domaszewnica. Victoria Parczew lepsza od Orła Czemierniki

Uciekać przed komendantem – zły pomysł
Kraśnik

Uciekać przed komendantem – zły pomysł

Dynamiczny pościg za przestępcą po ulicach  Kraśnika – sceny jak z filmu akcji miały dziś miejsce przed południem w tym mieście. Uciekał przestępca poszukiwany do odbycia kary pozbawienia wolności. W bezpośrednim pościgu uczestniczył funkcjonariusz w cywilu oraz zastępca komendanta powiatowego policji w Kraśniku, który jako pierwszy ujął 30-letniego rzezimieszka.

Premier Donald Tusk (z prawej) w towarzystwie posła Michała Krawczyka

Dziś o godzinie 20 premier Donald Tusk wygłosi orędzie

Premier Donald Tusk wygłosi w czwartek o godzinie 20 orędzie – potwierdza podsekretarz stanu w kancelarii premiera Agnieszka Rucińska.

ChKS Chełm rozpoczyna decydującą walkę o awans do PlusLigi

ChKS Chełm rozpoczyna decydującą walkę o awans do PlusLigi

Pierwszy mecz finału play-off z Mickiewiczem Kluczbork w piątek o godzinie 17.30

Zalety i wady ruletka czatów randkowych

Zalety i wady ruletka czatów randkowych

Jeśli jesteś aktywnym użytkownikiem Internetu, bardzo dobrze wiesz, że czat wideo nie jest już nowym formatem randek online. Pierwsze losowe wideo czaty Omegle i Chatroulette zostały uruchomione w 2009 roku i szybko zyskały popularność. Nie tylko dzięki temu, że są one wygodne, ale także dlatego że to zupełnie sposób na randkę.

Trenowali przed majówką. Skutecznie – 24 punkty i pożegnanie z prawem jazdy

Trenowali przed majówką. Skutecznie – 24 punkty i pożegnanie z prawem jazdy

Trwa długi, majowy weekend. Nad bezpieczeństwem na drogach czuwają policjanci ruchu drogowego. Nawet częste kontrole nie zastąpią rozsądku kierowców. Przekonali się o tym dwaj szoferzy. Tuż przed majówką jeden z nich „zarobił” jednorazowo 24 punkty karne, a drugi stracił prawo jazdy.

21 lat w Unii
galeria

21 lat w Unii

1 maja obchodzimy 21. rocznicę wstąpienia Polski do Unii Europejskiej. Z tej okazji przed budynkiem LUW przy ul. Spokojnej w Lublinie nastąpiło uroczyste podniesienie na maszty flag oraz odegranie hymnów Polski i UE.

W sobotę 24 maja wieczorem centrum miasta Puławy zamieni się w rajdowy odcinek specjalny
Puławy

Zbliża się Rajd Nadwiślański. Ściganie wraca na ulice Puław

W sobotę i niedzielę, 24 i 25 maja, odbędzie się Rajd Nadwiślański. Jeden z odcinków specjalnych, tak jak przed laty, poprowadzony zostanie ulicami Puław. Na kibiców czekać będzie również strefa artystyczno-gastronomiczno-piknikowa.

Briefing prezydent Michała Litwiniuka

"Haniebny happening Grzegorza Brauna". Prezydent Białej Podlaskiej potępia zdjęcie flagi Ukrainy

Prezydent Michał Litwiniuk (PO) potępia „haniebny happening” Grzegorza Brauna w Białej Podlaskiej i zapowiada, że flaga Ukrainy ponownie zawiśnie na fasadzie ratusza. W środę na wiecu wyborczym zwolennicy kontrowersyjnego polityka za jego namową przy użyciu drabiny ściągnęli flagę z budynku urzędu.

Grzegorz Braun (z prawej) ma kłopoty. Uchylenia jego immunitetu domaga się szef resortu sprawiedliwości
polityka

Adam Bodnar chce ukarania Grzegorza Brauna. Za zabranie ukraińskiej flagi

Ekscesy Grzegorza Brauna nie pozostaną bezkarne - oświadczył dzisiaj minister sprawiedliwości Adam Bodnar, odnosząc się do zachowania polityka w szpitalu w Oleśnicy oraz na wiecu w Białej Podlaskiej.

Grafika stworzona przy użyciu SI
magazyn

"Umiem rozmawiać o sensie życia i tworzyć sonety"

O tym czy jest sztuczna inteligencja, do czego służy, jak widzi ludzi i przyszłość społeczeństwa rozmawiamy ze...sztuczną inteligencją. Na nasze pytania odpowiada Chat GPT w wersji 4.o - najpopularniejszy model językowy na świecie.

Zamkowe owce z Janowca rozpoczęły wypas
przyroda

Zamkowe owce z Janowca rozpoczęły wypas

Tuż przed długim weekendem majowym do Janowca wróciły owce. Jest ich 43, a ich zadaniem jest pielęgnacja zamkowego krajobrazu poprzez poprawę tzw. bioróżnorodności parku.

ALARM24

Masz dla nas temat? Daj nam znać pod numerem:
Alarm24 telefon 691 770 010

Wyślij wiadomość, zdjęcie lub zadzwoń.

kliknij i poinformuj nas!

Najczęściej czytane

Dzisiaj · Tydzień · Wideo · Premium