Franciszek Czubiel z Lublina przenosi się w czasie: raz jest żołnierzem Wermachtu, raz partyzantem spod Zamościa.
Pierwszy raz zetknął się z motocyklem w szkole powszechnej, w rodzinnej Anotniówce koło Żółkiewki. Ojciec pana Franciszka był lekarzem weterynarii. Dom był majętny, a głowa rodziny hodowała konie. Franciszek jednak połknął innego bakcyla. Michał Wawrych, oficer rezerwy w II RP i miejscowy nauczyciel miał innego rumaka. Stalowego.
- Pamiętam jak dziś jego ardie 125. Jak pan Wawrych jechał przez wieś, to wszyscy za nim gonili. Motor to była prawdziwa sensacja. Zawsze wolałem konie, ale mechaniczne, niż te ze stadniny ojca - śmieje Franciszek Czubiel, dla znajomych "Franc”, z racji miłości do niemieckich maszyn.
Robiłem za SMS-a
Tymczasem Niemcy w stodole zrobili magazyn uzbrojenia. - Ponieważ mi ufali, mogłem się kręcić tu i ówdzie, nikt na mnie nie zwracał uwagi. Michał Wawrych, który zszedł do podziemia, poprosił mnie, o przysługę. Żebym tak przypadkiem rzucił w krzaki jeden pistolecik. No i udało się - mimo upływu lat "Franc” nadal opowiada swoją historię z lekkim dreszczykiem emocji.
Niemcy nie doliczyli się braku. Wermacht zaraz zwinął się, bo przyszedł rozkaz koncentracji wojska nad Bugiem. Pistolet został i służył Wawrychowi aż do końca wojny. Nauczyciel został oficerem AK i do końca wojny dowodził oddziałem partyzanckim. - W 1944 został moim dowódcą. Jako czternastolatek byłem łącznikiem. Robiłem za SMS-a, bo nie było wtedy komórek - śmieje się "Franc”.
Motorów bez liku
Czas płynął, trzeba było zmienić środek transportu. - Na początku lat siedemdziesiątych wyjechałem na staż weterynaryjny do instytutu we Lwowie. Żona zrobiła mi niespodziankę. Pod moją nieobecność kupiła wartburga de lux.
Tak uczcieu do jednośladów trochę przygasło. Na szczęscie nie na długo. W ‘75 do Lublina przyjechali uczestnicy zlotu motocyklowego. - Zapoznałem się z małżeństwem Zganiaczów. Od nich dowiedziałem się, że w okolicach Sokal na Ukrainie jest człowiek, który ma blisko 30 niemieckich motocykli z lat wojny.
BMW w walizce
Wreszcie, 15 lat temu z Sokala przyjechał Zündapp.
Zundapp sahara rocznik ‘40 powstał Norymberce. Rok później trafił na front wschodni. - Jakie były jego wojenne losy, kto nim jeździł, gdzie służył, tego nie wiem - mówi Czubiel. - Dziś, poza akumulatorem, to w 100 proc oryginał. Taki sam, jak w Afrika Korps.
Żywa historia
Najmilej wspomina pracę z Bogusławem Wołoszańskim przy "Sensacjach XX wieku”.
- Gdzie się pojawię, to zawsze otaczają mnie tłumy młodych ludzi. Robią zdjęcia, pytają się o historię. Ba, dziewczyny chcą sobie posiedzieć w koszu. Za buziaka. Zawsze całują w policzek...