Jeden z najlepszych polskich mimów, założyciel słynnego Teatru Wizji i Ruchu, twórca kultowych spektakli: "Burza” i "Malczewski” wraca do Lublina. Trwają próby do nowego spektaklu "Wieczna mgła”
Matko Boska świata tego
Żeś, jak ogród pełen łask,
spuść najmniejszy choćby blask
w ciemne wizje Leszczyńskiego.
I daj jeszcze ruch zatrzymać.
Daj pokazać, co ulotne.
Dlaczego odszedł z Lublina?
Ciężko wyrwać Jerzego Leszczyńskiego z prób. Udało się. Siedzimy naprzeciwko siebie. Oczom nie wierzę. Ta sama nienaganna, młodzieńcza sylwetka i ten sam żar w oczach.
• Dlaczego odszedł pan z Lublina?
- Nie wytrzymałem, gdy ówczesny dyrektor Wydziału Kultury powiedział publicznie, że Teatr Wizji i Ruchu jest pryszczem na dupie, który szpeci mapę lubelskiej kultury. Złożyłem rezygnację.
Wypiął się na rewolucję
- Od niego wziąłem najwięcej. Jest moim mistrzem. To, czego się nauczyłem i rozwinąłem, przekazuję swoim uczniom.
W 1969 r. przyjechał do Puław. Zrobił spektakl oparty na Norwidzie. Zatańczył "Bema pamięci żałobny rapsod” .W Powiatowym Domu Kultury znalazł dobre warunki do pracy i fanów na widowni. Do czasu.
- Poproszono mnie o występ na akademii ku czci Rewolucji Październikowej. Traf chciał, że pękła mi gumka w rajtuzach. Kilka sekund ciszy i hałas na widowni. Jeden z towarzyszy polecił przerwać spektakl - wspomina Leszczyński.
Kilka dni później, w ogólnopolskim tygodniku, ukazał się artykuł o tym, jak Jerzy Leszczyński wypiął dupę na rewolucję.
Najpierw Malczewski, potem Szekspir
W 1977 Jerzy Leszczyński pokazał "Malczewskiego” na dziedzińcu Zamku Lubelskiego.
- Zaczęło się od wystawy symbolistów w Paryżu. Od studiowania obrazów Malczewskiego. I fascynacji muzyką elektroniczną. Józef Skrzek i SBB napisali mi muzykę. Zagraliśmy ponad sto razy - mówi Leszczyński.
- To był spektakl o wielkiej urodzie wizualnej. Niezwykłym ruchu i klimatach - wspomina Leszek Mądzik.
W 1980 r. w Münster Leszczyński pokazał "Burzę” Szekspira.
- Nadchodził czas, że wszyscy w Polsce skakali sobie do gardła. Szekspir pasował do tego czasu i przejmująco pokazywał prawdę o Polakach - dodaje Leszczyński.
Posądzony o harem
- Przecież nie mogłem nakładać kobietom muślinowych szat na biustonosz. Dla mnie ciało było kostiumem. Bardzo pięknym kostiumem - opowiada Jerzy Leszczyński.
Ale "władza” wiedziała swoje. Wiedziała lepiej.
- Towarzysze z ówczesnego Komitetu Wojewódzkiego PZPR byli przekonani, że spałem z każdą z aktorek. Zrobili z teatru mój harem. I niech pan sobie wyobrazi, że byli to ci sami towarzysze, którzy wcześniej prosili mnie, żebym przywoził im z zagranicy kasety porno. Wyśmiałem ich. Chce pan nazwisk?
W 1985 r. Jerzy Leszczyński nie chciał być "wrzodem na dupie” lubelskiej kultury i złożył rezygnację. W tym samym roku jego nowatorskie spektakle zwróciły uwagę artystów Nowego Jorku. Obok jedenastu awangardowych choreografów z całego świata został zaproszony do Międzynarodowego Projektu Choreograficznego (ICP) przy American Dance Festival w Nowym Jorku.
Na zaproszenie rządu Węgier w 1987 stworzył tam teatr pantomimy. Przez 5 lat był dyrektorem artystycznym. Potem robił spektakle, filmy, widowiska telewizyjne w Polsce, Anglii, Francji, Belgii, Holandii, Danii, Luksemburgu, Norwegii, Niemczech, Austrii, Indiach i Stanach Zjednoczonych.
Nie pokazuje twarzy
- Życzliwą duszę znalazłem w osobie Marty Denys, dyrektor Domu Kultury LSM - mówi Leszczyński.
- Leszczyński jest legendą. Wpisaną w historię Lublina, polskiej i światowej pantomimy. LSM był i jest mecenasem kultury. Z radością daliśmy filii jego teatru schronienie, salę na próby i warunki rozwoju - dodaje Jan Gąbka, prezes LSM.
Właśnie trwają próby do spektaklu "Wieczna mgła”.
Szczęśliwy powrót
- Do prób weszłam podczas wakacji. Jestem szczęśliwa, że pracuję z Leszczyńskim. Pełny profesjonalizm, niesamowite wizje i skromność - mówi Iwona.
Sam Leszczyński skąpo cedzi informacje o nowym spektaklu.
- Jest muzyka, napisana przez jednego z najwybitniejszych współczesnych kompozytorów na świecie, który sprzedaje w Polsce tysiące płyt. W spektaklu wystąpi dwunastu aktorów. Międzynarodowa obsada, premiera w plenerach Lublina. Więcej nie powiem - śmieje się Jerzy Leszczyński.
- To dobra wiadomość dla polskiego teatru. To szczęśliwy powrót do Lublina oryginalnego artysty. Życzę mu jak najlepiej - mówi Leszek Mądzik.
- Jak ja się cieszę. Jak ja się cieszę. Niech mu pójdzie jak najlepiej - dodaje Józef Skrzek.