• Podobno miałeś być strażakiem w Starachowicach. Zostałeś grafikiem. Skąd ta zmiana?
- To prawda, wywodzę się z rodziny o sporych tradycjach pożarniczych. W pewnym momencie pojawił się pomysł, że będę ich kontynuatorem. Nawet minimalnie przystąpiłem do jego realizacji i zapisałem się na kurs prawa jazdy dla samochodów ciężarowych. Miało to miejsce w chwili, kiedy skończyłem studia i nie wiedziałem za bardzo co chcę robić w życiu. Na szczęście znalazłem w tym czasie pracę w Warszawie i się przeprowadziłem.
• A jak było z rysunkami?
- Od zawsze coś rysowałem do szuflady albo dla znajomych i ich kolejnych projektów muzycznych. Długo bałem się komputerów i programów graficznych. Pewnego dnia z nudów odważyłem się odpalić Photoshopa i metodą prób i błędów, coś w nim zrobić. Można powiedzieć, że to był moment przełomowy. Dzięki temu, że moje prace nabrały kolorów, pojawiły się pierwsze zlecenia prasowe. Pamiętam, że jeden z zamawiających nie mógł uwierzyć, że nie utrzymuję się z rysowania, tylko pracuję w banku. Dało mi to do myślenia, jednak decyzja o przebranżowieniu się nie nastąpiła tak szybko. W zasadzie, to została ona podjęta za mnie. W firmie redukowano etaty i usłyszałem, że albo zostaję i dokształcam się w kierunku bankowości albo się żegnamy.
• I przeprowadziłeś się do Puław. Dlaczego właśnie tam?
- To rodzinne strony mojej żony. Właśnie minęło sześć lat od momentu naszej przeprowadzki.