Wśród właścicieli zwierząt połowa ma lekkiego świra, ćwiartka dużego, a tak z 10 procent to ludzie normalni - oceniają lekarze weterynarii.
Ich pacjenci są jak nie mówiące dzieci. Cierpią, ale nie poskarżą się, gdzie boli. A właściciele jak rodzice - zaborczy i nadopiekuńczy, albo okrutni. Często bezmyślni.
Amputacje zębami
- No wiesz, to bywa różnie - protestuje (ale jakoś słabo) biolog Wiesław Sitkowski. - Pamiętasz, jak tamtemu młodemu pies odgryzł czubek nosa? - śmieją się obydwaj z dramatycznego jednak przypadku kolegi i dodają poważnie, że właściciele nie zakładają swoim pupilom kagańców.
- "Bo on tego nie lubi” - mówi jakaś paniusia, a Jędrkowi kaukaz mało ręki nie odgryzł - dodają poważnie.
Podobna przygoda przytrafiła się lekarzowi lecznicy na Majdanku. Usypiany do operacji pudel zanim ostatecznie zasnął, zdążył mu odgryźć czubek palca.
\"Mamusia” kocha pieseczka
- Damy mu zastrzyki - informuje Głuchowski. - Mogą trochę boleć.
Rosły mężczyzna odwraca się i wychodzi z gabinetu na widok strzykawki w ręku doktora. Pani tuli psiaka, który co raz szczerzy zęby.
- Nie płacz, nie płacz kochanie, w domku mamusia da ci rybkę wędzoną - cmok, cmok, kolejna porcja całusków.
Doktor Głuchowski zamiera. - Proszę? Co mu pani da?
- Rybkę, on tak lubi makrelę wędzoną. No przecież nie będę mu zabraniać.
- A powinna pani, powinna. Pies nie może jeść wędzonej ryby.
- A serek żółty? A pieczonego kurczaczka? On woli domowe jedzenie od tego z puszki.
Weterynarze zamilkli. Co tu tłumaczyć, jak ona i tak po drodze kupi makrelę...
Z wężem na szyi
- Co zwierzę winne, że ma głupiego właściciela? - rzucają po chwili i odnosi się to do wielu osób.
- Przychodził do nas wiele lat mężczyzna z żółwiem - opowiada Wiesław Sitkowski. - Coraz z nowym, bo każdego poprzedniego wykańczał. Mówił, że zaprzyjaźnia się z nimi, czuje więź duchową i że to wyjątkowo mądre zwierzęta.
- A pamiętasz tego, co przyszedł z wężem na szyi? - pyta Głuchowski. - Wszyscy uciekli pod ścianę.
- Wąż jak skarpeta naciąga się na jedzenie - wyjaśnia Sitkowski. - Ten po prostu był zagłodzony.
Wspominają, jak przyszła kobieta zaniepokojona, co zrobić, bo jej króliczek miniaturka kupiony na Rusałce (na lubelskim targowisku), tak szybko rośnie.
- Pytała co robić? Najlepiej pasztet - śmieją się lekarze choć wiedzą, że na Rusałce jest wielkie oszustwo i to nie był żaden miniaturowy, a zwykły królik.
Obaj są też zgodni, że najgorsze są noce. - Wtacza się zalany gość, który raptem pokochał swojego psa i przypomniał sobie, że trzeba go leczyć. Tacy awanturują się, nie płacą - wyjaśnia Głuchowski.
King Kong
- Przyszła tu raz taka kobieta King Kong i pobiła nas z Gienkiem - śmieje się Marcin Krauze z lubelskiej Lecznicy dla Zwierząt "Canivet”. - Sprzedała gdzieś psy na Zachód i po fakcie przyszła do nas, żebyśmy jej wydali zaświadczenie. Tłumaczymy, że nam nie wolno - wspomina Eugeniusz Gogolin. - Postała chwilę, postała, a później jak nie zacznie młócić pięściami, szał w nią wstąpił - żartują już obydwaj z tamtego wydarzenia i z tego, że musieli aż wzywać policję.
Szczur w łóżku
W zimie akurat śnieg padał, a do ogrodzenia lecznicy ktoś przywiązał psa. Obok niego siedział szczur. Psa wzięło schronisko, szczura nikt nie chciał. Został tu. - Niech go licho - macha ręką Gogolin. - Jak na nocnym dyżurze położę się spać, za chwilę pakuje się na wersalkę. To wcale nie jest przyjemne jak po ciemku przejedzie ogonem po twarzy - otrząsa się. - Ale lubimy go. Sam stara się nie pamiętać chwil grozy, jakie tu przeżył, choć czasem to wraca.
- Kiedyś przywieźli kota w worku z podejrzeniem wścieklizny. Miał być u nas na obserwacji. Pomagałem go wsadzić do klatki, a on przez ten worek mnie ugryzł. Okazało się, że był wściekły. No, czułem się jak świnia po pierwszym uderzeniu, kiedy dostałem wynik - żartuje dziś, ale wtedy nie było mu do śmiechu.
- To jest tak: młodzi kupują sobie teraz yorki, właściciele bmw pitbulle, a starsi kundelki - wylicza Krauze.
Ci ostatni są najuczciwsi. Faceci z bmw chcą dodać sobie męskości i kończy się to tak, że przychodzą tu ze zwierzęciem, z którym nie mogą sobie poradzić. Zaczynają się problemy. Ale to już wcale nie jest śmieszne. A w domu to najlepiej mieć patyczaka - zauważa Marcin Krauze.