

Okrągła twarz z ciepłym uśmiechem. Łagodne spojrzenie budzące sympatię i zaufanie. Ale niech was nie zwiedzie ten obraz miłej, starszej pani. Bo kiedy Pani Profesor walczy o swoich podopiecznych, to jeńców nie bierze. Lepiej być po jej stronie; po dobrej stronie.

Poznałyśmy się dwadzieścia lat temu, kiedy rozpoczynałam pracę w Dzienniku Wschodnim, pisząc o gospodarce. Pani Profesor błyskawicznie wyłowiła mnie w redakcji i siódmym zmysłem wyczuła moją słabość. Przekuła ją w siłę i sprawczość wspólnego działania na rzecz skrzywdzonych i bezdomnych zwierząt.
Telefony od Pani Profesor odbieram rano, w południe i w nocy. W niedzielę i święta. Nie ma zmiłuj. Trzeba działać, ratować, pisać. Teraz, zaraz, natychmiast. Pies z odrąbaną łapą we wsi pod Kraśnikiem. Jadę, szukam. Trafiam do zaniedbanego gospodarstwa, psa już nie ma, jest jego oprawca. – Zeżarł mi kiełbasę, to mu odje… łapę – mówi i patrzy na mnie jakoś dziwnie. To Dom Zły, bez adresu, bez zasad. Zapamiętuję szczegóły i czym prędzej uciekam. Sądowy finał jest za rok. –Znowu wyrok w zawieszeniu...– ubolewa Pani Profesor.
I już wysyła mnie na psie walki, do łowcy kocich skór, do nielegalnych hodowli. Pomagamy karmicielkom kotów, tropimy trucicieli psów, walczymy o schronisko w Krzesimowie. W sądzie jesteśmy zawiadamiającymi i świadkami. To nie są łatwe sprawy. Pełno w nich cierpienia, krzywdy, bezsilności. Po drugiej stronie: okrucieństwo, brutalność, bezkarność. I jest Pani Profesor. Odważna, waleczna, zdeterminowana, skuteczna. Doprowadza sprawy do końca, wyznacza nowe standardy, zmienia świat.
W pewną bardzo mroźną zimę organizujemy akcję pomocy dla bezdomnych zwierząt. Pani Profesor wysyła do mnie wolontariusza, która odbierze z redakcji zebraną karmę. To Norbert, chłopiec z domu dziecka o bardzo powikłanej historii. – On pomaga naszym zwierzętom, a my musimy pomóc jemu – zarządza Pani Profesor. Opisuję w gazecie historię Norberta, który po śmierci matki trzy dni spędził na drzewie, a potem sam zgłosił się do domu dziecka. Na pisaniu się nie kończy. Zostaję jego opiekunką usamodzielnienia, gdy opuszcza dom dziecka. W domu mam kota Zenka, którego Norbert uratował przed okrutną śmiercią. I tak Pani Profesor zmienia również moje życie.
W tym roku Pani Profesor skończyła 93 lata. A w moje ręce trafiła książeczka „Nasi Przyjaciele i ich marzenia”. To zbiór opowiadań dla dzieci napisanych przez Panią Profesor. Pięknych i mądrych. O dzieciach i zwierzętach. O miłości, trosce, empatii. Książeczkę wydał Urząd Miasta Lublin w ramach Budżetu Obywatelskiego, zilustrowała ją pięknie Anna Chrześcijanek. Pierwszy nakład rozszedł się w mgnieniu oka, będzie dodruk.
Czytam opowiadania Pani Profesor z wielkim wzruszeniem i zachwytem. Są wyjątkowe, są magiczne, mają moc. I tak Pani Profesor wciąż czyni dobro, a krąg Jej Przyjaciół powiększa się. I świat naprawdę staje się lepszy.
Prof. dr hab. Halina Kowalska-Pyłka – lublinianka, emerytowana profesor Uniwersytetu Przyrodniczego w Lublinie, współzałożycielka Schroniska dla Bezdomnych Zwierząt w Krzesimowie, członkini Komisji ds. Doświadczeń na Zwierzętach przy Uniwersytecie Medycznym w Lublinie, autorka rozdziału „Zwierzęta i etyka” w międzynarodowym wydawnictwie „Bioetyka w życiu i środowisku”.
Magdalena Bożko-Miedzwiecka – dziennikarka, rzeczniczka prasowa. Publikowała w Dzienniku Wschodnim, Newsweeku, Newsweeku Historii, Rzeczpospolitej, Twórczości, Akcencie, Karcie. Laureatka dziennikarskich nagród, m.in. Ostrego Pióra Business Centre Club, nagród w konkursie prasowym Mediów Regionalnych im. Jana Stepka za reportaże historyczne i społeczne, nagród SalusPublica Głównego Inspektora Pracy, nagrody im. Bolesława Prusa Związku Literackich Polskich.
