d Wytwórnia płytowa postanawia wypromować nową gwiazdę muzyczną. W telewizji pojawiają się teledyski, w radiu lecą piosenki. W prasie wywiady, na ulicach plakaty. Do tego jeszcze olbrzymie koszty związane z produkcja klipów, samej płyty i opłaceniem dziesiątek ludzi, którzy nad tym wszystkim pracowali. Wreszcie płyta nowej gwiazdy trafia do sklepów i... prawie nikt jej nie kupuje. Powody mogą być dwa: albo nikomu się nowy zespół nie podoba, albo większość już ma ta płytę. Tyle, że nielegalną.
Żeby zostać piratem, nie trzeba wiele. Wystarczy w miarę sprawny komputer i nagrywarka. – Nowy CD w sklepie kosztuje 50-60 zł – tłumaczy Tomasz, student lubelskiej Politechniki. – Gdybym chciał w miesiącu kupić tylko jedną nowa płytę, to rocznie musiałbym wydać prawie 700 zł. Za te pieniądze mogę sobie sam nagrać 700 płyt.
Nagrywarka kosztuje ok. 150 zł. Oprogramowanie jest darmowe (wiele pism komputerowych dołącza je do gazety), a czysta płyta do nagrywania kosztuje złotówkę. Wystarczy siąść przy komputerze i przegrywać. Cała czynność nie zajmuje więcej jak 5-8 minut. Płytę, którą chcemy przegrać albo pożyczamy, albo znajdujemy w Internecie.
– Ostatnią płytę w sklepie kupiłem ze trzy lata temu – przyznaje Tomek.
Przegrywać można nie tylko muzykę, ale i filmy.
Różnica w czasie i w cenie. W czasie, bo przegranie filmu trwa kilka minut dłużej. W cenie, bo nagrywarka DVD kosztuje ponad 550 zł, a ceny płyt do nagrywania DVD zaczynają się od 4-5 zł.
W lubelskich akademikach krążą spisy dostępnych płyt. Wybierasz, płacisz (kilka złotych) i odbierasz.
– To dla tych, co nie mają własnego sprzętu – wyjaśnia Marcin, student UMCS. – Miesięcznie sprzedaje kilkadziesiąt płyt – dodaje i wraca do komputera. Komputera, w którym praktycznie nie ma legalnego oprogramowania. Bo pirackie kopie to także programy komputerowe.
– Bill Gates jest najbogatszym człowiekiem na świecie i krzywda mu się nie stanie, jak nie kupię jego oprogramowania – uważa Marcin.
– Akademiki to wielkie zagłębie takiego piractwa – mówią lubelscy policjanci. – Cały czas monitorujemy Internet i wyłapujemy strony, na których są oferowane filmy czy muzyka do ściągnięcia. Staramy się takie strony namierzyć, a pirata pociągnąć do odpowiedzialności karnej.
Połowa to piraty
Tymczasem wytwórnie płytowe, dystrybutorzy i wreszcie sami wykonawcy toczą od lat walkę z piractwem. Do oryginalnych płyt dołączane są dodatkowe utwory lub dodatkowe płyty.
– To czasami pomaga – mówi przedstawiciel międzynarodowego koncernu fonograficznego. – Kilka nowych utworów czy krążek DVD z teledyskami przyciągają klientów. Ale, tak szczerze mówiąc, różnica między ceną legalnego produktu, a jego kopią jest zbyt duża. Poza tym z Internetu można ściągnąć każdą piosenkę nie ruszając się z domu. Nie trzeba wychodzić do sklepu.
– Szacujemy, że co druga płyta kupowana w Polsce jest nielegalna – mówi Piotr Kabaj, szef Pomaton EMI, polskiego oddziału międzynarodowego koncernu fonograficznego. – Piraci kopiują wszystko, co się aktualnie dobrze sprzedaje, jednak przeważają polscy wykonawcy.
Czy ktoś z tym walczy? Prawda jest taka, że są to raczej próby walki.
– W tej chwili mamy ponad 1800 spraw w sądzie przeciwko piratom. W magazynach, jakie SPAV (Stowarzyszenie producentów Audio Video – aut.) wynajmuje wspólnie z policją, trzymamy kilka milionów nielegalnych płyt – wylicza P. Kabaj. I co z tego? Odpowiem historyjką. Niedawno zatrzymaliśmy dwóch braci, którzy handlowali piratami. Zatrzymaliśmy ich szósty raz, tymczasem w sądzie... nie zaczęto rozpatrywać nawet pierwszej sprawy!
Płyty w... pomidorach
Największym zagłębiem piratów w Polsce jest, oczywiście, warszawski Stadiom X-lecia. Można tu kupić dosłownie wszystko. I to często jeszcze przed oficjalną premierą. Ostatnio handlarze mają trochę kłopotów z patrolami policji. Zamiast trzymać towar na ladzie, mają spis płyt albo same okładki. Klient wybiera, handlarz przynosi.
– Polskie piraty są robione dużo lepiej niż na Zachodzie – przyznaje Kabaj. – Za wschodnią granicą robione są gołe płyty; tylko z nagraną muzyką czy filmem. Przez nasze granice trafiają np. w cysternach z przecierem pomidorowym. Mieliśmy taki przypadek: w cysternie było 300 tys. płyt.
Potem płyty trafiają do „dziupli” pod Warszawą. Tu drukowane są okładki. Czy to się kiedyś skończy? Producenci liczą na uszczelnienie granic z chwilą naszego wejścia do UE.
Nikt jednak nie uszczelni Internetu. Tu pliki mp3 można kopiować do woli.
– Do wakacji chcemy uruchomić sprzedaż plików mp3 z muzyką polskich wykonawców – mówi P. Kabaj. – W zamian za opłatę internauta ma dostać plik dobrej jakości. I legalny.
Podobne rozwiązania zastosują inne koncerny fonograficzne. Podobnie zresztą jak w innych państwach, gdzie już można kupować legalne mp3.