Rozmowa z dr Piotrem Kwiatkowskim, psychologiem rodzinnym z UMCS.
• Ostatnio zrobiło się głośno na temat internetowej gry „Niebieski wieloryb”. Jest list MEN, była też specjalna konferencja prasowa w Kuratorium Oświaty w Lublinie. Czy każdy nastolatek się tą grą zainteresuje?
- Zakładając, że tego rodzaju gra by istniała. Tak naprawdę informacja o grze jest fałszywa.
• Dlaczego?
- Nie ma takiej gry. Ktoś postanowił sobie okrutnie zażartować i zrobić ruch w sieci. Próbowałem zbadać ten temat dokładnie, ustalić czy ta gra istnieje i wygląda na to, że niekoniecznie. Ewidentnie jednak uruchomiło to rodziców jak też różne instytucje odpowiedzialne za bezpieczeństwo dzieci. No i się dzieje. Jest temat do opisywania.
• To dobrze czy źle, że uruchomiło służby, bo przecież to z kuratorium oświaty wyszła informacja o tym, że są pierwsze przypadki udziału dzieci z naszego regionu w tej grze.
- Nie za bardzo chce mi się wierzyć, że te przypadki są wynikiem udziału w jakiejś grze. Pewne jest zaś to, że dzieci mają skłonności samobójcze. Rzeczywiście pojawiła się informacja: jest gra, która może zabijać dzieci. Jako rodzice, przedstawiciele instytucji, społeczeństwo staramy się adekwatnie zareagować. Jest przecież opis tej gry. Wiadomo, co się dzieje. Z jednej strony uwrażliwia nas to na problem samobójstw dzieci i młodzieży. To pozytywny aspekt sytuacji. Z drugiej jednak strony paradoksalnie takie informacje mogą usypiać naszą czujność. Mamy bowiem, jako rodzice, taki oto plan: Trzeba zadbać o to aby moje dziecko nie miało styczności z grą. Mogę spać spokojnie, bo dziecko już w żaden sposób nie jest niczym zagrożone. Nic złego się nie stanie. Nic bardziej mylnego. Moja praca z nastolatkami pokazuje, że czują się osamotnieni i bezradni. Nie za bardzo wiedzą co ze sobą zrobić w perspektywie przyszłości, także tej zawodowej. Do pewnego czasu było bowiem tak, że gdy skończymy studia to prawdopodobnie znajdziemy pracę, zapewne nieźle płatną. Jeśli się wysilimy, to przyniesie to efekty. Dziś tak to już nie wygląda. Dzieciaki są pełne obaw, zagubione i osamotnione.
• Dlaczego?
- Relacje interpersonalne w dużej mierze przeniosły się do Internetu. I niby otaczają nas te setki znajomych na Facebooku, ale tak naprawdę nie mamy z kim porozmawiać o tym, co nas boli, co nas smuci, co przeżywamy. Podobnie jest z rodzicami. Są zapracowani. Poza tym nie wiedzą jak z dzieckiem rozmawiać. Oddają dzieci w ręce specjalistów, zapisują na różne zajęcia, do terapeutów. Obecnie niejako mamy do czynienia z abdykowaniem rodziców z roli autorytetów. Wielu rodziców reaguje w ten sposób: Jak ja byłem dzieckiem, to świat wyglądał zupełnie inaczej. Nie nadążam za zmianami, za światem, w którym żyje moje dziecko. Mogę zarobić pieniądze i zafundować dziecku lekcje karate, korepetycje, ale co więcej? Nie potrafią się z dzieckiem komunikować, nie wiedzą co i jak mu zaoferować. Inna sprawa to to, że być autorytetem dla dziecka wcale nie jest łatwo. Mamy do czynienia ze specyficznym pokoleniem. Szybciej się rozwijają fizycznie i intelektualnie. Szybciej dojrzewają, sporo wiedzą, ale nie jest to wiedza pogłębiona. Z drugiej natomiast strony wolniej rozwijają się emocjonalnie i społecznie. Mniej jest relacji interpersonalnych w świecie realnym. Mniej mają czasu na utrzymywanie przyjaźni, mniej jest zabaw, tych nie animowanych przez dorosłych. Dzieci mało wiedzą o swoich mocnych stronach. Mało też mają kompetencji przydatnych w relacjach międzyludzkich. Przez to wszystko są osamotnieni. Mają dość często poczucie, że dla nikogo nie są ważni.
• Wobec tego co mają robić w takiej sytuacji rodzice? Mają być kolegą, czy rodzicem, który zabrania, nakazuje?
- Na pewno nie powinni być kolegą. Młodzi ludzie kolegów to mają wśród swoich rówieśników. Potrzebują rodzica, który będzie silniejszy, który ma określoną wiedzę na temat życia. Nie musi to być wiedza podręcznikowa, ale taka oparta na własnych doświadczeniach. Ta wiedza jest cenna. Muszą stać za tym również określone postawy moralne. Co jest dobre, a co złe? Co można, a czego nie można? Takie wytyczne teraz również coraz bardziej się rozmywają, relatywizują. Takiego właśnie rodzica potrzebuje dziecko. Ale jednocześnie też rodzica życzliwego, zainteresowanego, takiego, który jest w stanie zaoferować dziecku swój czas.
• Czyli więcej wyjść do kina, na spacer i więcej rozmów?
- Do kina może niekoniecznie, bo w kinie trudno jest rozmawiać, ale na spacer - jak najbardziej. Wspólna aktywność sportowa - zdecydowanie tak. Nie musi to być aktywność profesjonalna, ale na zasadzie wspólnego uprawiania sportu, wspólnych zainteresowań, robienia czegoś konkretnego razem.
• Wróćmy jeszcze do gry „Niebieski wieloryb”. Po co ktoś miałyby taką fałszywą informację wypuszczać?
- Trudno powiedzieć. Może to przecież być jakiś eksperyment socjologiczny, chęć zaistnienia, klasyczna kaczka dziennikarska - zainteresować tematem, żeby było o czym mówić.
• I na to miałyby się nabrać nawet służby?
- Myślę, że informacja o grze trafiła w pierwszej kolejności do rodziców. Ci zaś interweniowali na policji i w kuratorium. A służby musiały na te interwencje i prośby zareagować.
• Czy ta gra rzeczywiście jest, czy też ktoś ją wymyślił, to nie zmienia jednak faktu, że rośnie liczba samobójstw. W 2016 roku w województwie lubelskim liczba osób, które odebrały sobie życie jest wyższa od liczby śmiertelnych ofiar wypadków drogowych. Dlaczego liczba samobójców rośnie?
- Ma na to wpływ poczucie osamotnienia, zagonienia, nie dorastania do różnych ideałów, które są promowane m.in. przez media. Trzeba być pięknym, mądrym i bogatym. Trzeba na wszystkim się znać i do wszystkiego nadawać itd, itd. I jak człowiek się o tym wszystkim naczyta i naogląda to myśli, że marnie w tym zestawieniu wypada.
• Nie mamy poczucia własnej wartości?
- Jakieś mamy, ale nie aż tak wielkie, żeby mieć poczucie dorastania do tych ideałów.
Niebieski wieloryb w Lubelskiem
W poniedziałek pojawiła się informacja o pierwszych przypadkach udziału dzieci z terenu naszego województwa w grze „Niebieski wieloryb”. To nazwa internetowej gry, w której do wykonania ma być 50 zdań - w tym m.in. wychodzenie w nocy z domu, oglądanie brutalnych filmów, samookaleczenia. Ostatnie zadanie to samobójstwo.
We wtorek, w związku z niepokojącymi sygnałami, została zwołana konferencja prasowa w Kuratorium Oświaty w Lublinie. Poza lubelską kurator oświaty uczestniczą w niej także przedstawicielki KWP w Lublinie i Prokuratury Okręgowej w Lublinie. Tego samego dnia Urząd Miasta w Kraśniku w oświadczeniu do mediów potwierdza, że uczennica jednej ze szkół podstawowych w mieście grała w grę. Okaleczyła sobie ręce. Rany na lekcji zauważyła nauczycielka dziewczynki.
Wczoraj prokuratura poinformowała o wszczęciu śledztwa, dotyczącego dwóch uczennic. Sprawą zajmują się śledczy z Kraśnika. Postępowanie prowadzone jest w kierunku nakłaniania do samobójstwa.
Kilka dni wcześniej media informowały o trzech przypadkach okaleczenia się młodych osób w województwie zachodniopomorskim, które również miały być wynikiem grania w grę.
(aa, jsz)
Samobójstwa w województwie lubelskim*
- 2006 r. ogólna ilość zamachów samobójczych - 345, w tym zakończonych zgonem - 276
- 2016 r. ogólna liczba zamachów samobójczych - 465, w tym zakończonych zgonem - 341
W zdecydowanej większości są to mężczyźni. W ubiegłym roku życie odebrało sobie 296 mężczyzn i 45 kobiet. Większość z nich pochodziła ze wsi. W 2016 r. na swoje życie targnęło się najwięcej osób w przedziale wiekowym 30-34 lata (54 osoby), 19-24 lata (47 osób) i 50-54 lata (43 osoby). Najmłodszych osób, w przedziale wiekowym 13-18 lat, było 20
Wypadki drogowe w województwie lubelskim*
- 2006 r. ogólna liczba wypadków - 2211, liczba rannych - 2755, liczba zabitych - 332
- 2016 r. ogólna liczba wypadków - 1266, liczba rannych - 1487, liczba ofiar śmiertelnych - 178.
* Dane KWP w Lublinie