Kiedy je znamy, możemy zacząć składać wyrazy, które łączymy w zdania. Kiedy umiemy składać zdania, możemy ze sobą rozmawiać, czyli walczyć - tak plastycznie opisuje swoją drogę do sukcesu mistrzyni Europy w kata, Izabela Sularz, która właśnie szykuje się do obrony tytułu.
- Wszystko zaczęło się dwadzieścia lat temu, kiedy mieszkałam w Ustrzykach Dolnych. Razem z Magdą, moją przyjaciółką z dzieciństwa, zobaczyłyśmy plakat informujący o naborze do Ustrzyckiego Klubu Karate Kyokushin. Tak trafiłyśmy do trenera Jana Cipory. Miałam wtedy czternaście lat - opowiada Sularz.
Dla rozrywki
Po dwóch latach Magda zakończyła karierę, a Sularz uparcie dążyła do celu. - Do Lubelskiego Klubu Karate Kyokushin trafiłam w 1993 roku, kiedy przyjechałam tu na studia. Od razu znalazłam się pod opiekuńczymi skrzydłami sensei Jacka Czernieca.
Pierwsze miesiące Sularz w LKKK były przyjemną zabawą. - Na początku nie sądziłam, że będę karateczką. To miała być po prostu rozrywka. Jednak po kilku miesiącach sensei wystawił mnie w jakiś ogólnopolskich zawodach w Lublinie. Zajęłam tam jedno z ostatnich miejsc, ale poczułam smak rywalizacji. Koniecznie chciałam wystartować w kolejnych.
Wciąż może być lepiej
Miłość do karate rozwijała się w błyskawicznym tempie. Starty w poważniejszych zawodach, pierwsze sukcesy i medale w mistrzostwach Polski: to była woda na młyn dla ambitnej zawodniczki.
- Kiedy zdobyłam mistrzostwo Polski, sensei Czerniec mówił mi tylko, że wiele rzeczy mogę zrobić lepiej. Nie pozwolił mi spocząć na laurach. To, gdzie teraz jestem, jest jego zasługą - wyjaśnia zawodniczka.
Sularz specjalizuje się w konkurencji kata, czyli układach formalnych. - Kata to pokaz oceniany podobnie jak łyżwiarstwo figurowe. W odróżnieniu od kumite nie ma w nim kontaktu z rywalem - wyjaśnia.
Złoto na szyi
Kata i kumite to dwa różne światy. Nie da się specjalizować jednocześnie w obydwu. - To tak jakby lekkoatlecie kazać osiągać wspaniałe wyniki w biegu na 100 m i 1500 m. Ja chciałam być najlepsza, więc musiałam się zdecydować na jedną konkurencję. udało się, bo dwa lata temu Sularz zdobyła mistrzostwo Europy. - Sukces z Mesyny jest dla mnie najważniejszy w karierze. Pamiętam ten dzień, jakby to było wczoraj. Stoję na najwyższym stopniu podium, na mojej szyi wisi złoty medal, w uszach dźwięk Mazurka Dąbrowskiego, a w oczach łzy - wspomina.
Wygrana we Włoszech była zwieńczeniem kilkuletniej, niesłychanie żmudnej, pracy.
- Nie jestem szczególnie predestynowana do tego sportu. Każdy sukces muszę okupić ciężkim treningiem.
Tymczasem oprócz mistrzostwa europy, nasza zawodniczka ma na koncie drugie miejsca w mistrzostwach obu Ameryk w Nowym Jorku i otwartych mistrzostwach Japonii w Kyoto oraz czwarte na mistrzostwach świata w japońskim Chiba. - Szczególnie cenię sobie sukces na mistrzostwach świata. Niewiele zabrakło mi do medalu, ale czuję satysfakcję, że weszłam do czteroosobowego finału. Jestem jedyną Polką w historii, której to się udało.
A tak na poważnie to rysuję
Chociaż Sularz w sporcie wiele osiągnęła, to nie może zajmować się jedynie swoją ukochaną dyscypliną sportu. - Niestety, ale w Polsce karate nie jest popularne i nie da się z niego wyżyć. Dlatego muszę pracować jako… ilustratorka. Swoje dzieła umieszczam w książkach dla dzieci i czasopismach historycznych - mówi i zaraz dodaje, że malarstwo pomaga w karate. - Ćwiczy wyobraźnię i pomaga tworzyć nowe układy. Dzięki niemu przed startem potrafię sobie wyobrazić mój występ.
Poza tym, jest ono formą wyciszenia po ciężkich ćwiczeniach - stwierdza jednoznacznie.
Dni Sularz są wypełnione pracą. Nie dość, że ilustruje, ćwiczy, to jeszcze trenuje podopiecznych.
Miłość bezwarunkowa
Sularz ma pod swoją opieką kilka grup. Jej wychowankowie są jednymi z lepszych karateków w Polsce. Bartłomiej Tyzo w zeszłym sezonie zdobył srebrny medal mistrzostw Polski seniorów, a Anna Magdziarz jest czwartą juniorką w Polsce. Oczywiście, wszyscy startują w kata. - Karate to więcej niż sport; to styl życia.
Wiadomo że czasami nie chce się przyjść na trening, bo jest fajny mecz w telewizji, a koledzy ciągną na piwo, ale trzeba umieć wdrożyć swój organizm w reżim treningowy. Zajęcia w kata skupiają się głównie na ćwiczeniu elementów technicznych, które są czasami nużące. Dlatego ten sport trzeba po prostu kochać.
Będę walczyć
Już za dwa tygodnie Sularz czeka jedno z ważniejszych wydarzeń sportowych w karierze zawodniczej. 22 listopada w bułgarskiej Warnie zaczynają się mistrzostwa Europy. Już teraz wiadomo, że obrona tytułu nie będzie łatwa. - Poziom w ostatnich latach mocno się wyrównał. Szczególnie silne wydają się Rosjanki i Bułgarki. Jednak, patrząc na moje ostatnie wyniki, nie czuję obaw. Mam w sobie "powera” i powalczę o złoto - odważnie zapowiada.
Kamil Kozioł