Przepraszam bardzo. Czy kogoś interesuje wielkość penisa kilkuset tysięcy Polaków, w tym niemałej rzeszy kobiet? Jak nie, to przepraszam. Ale aktora scenicznego, niejakiego Majchrzaka Krzysztofa, temat ten interesuje bardzo.
Ale po kolei. Od ponad 100 lat co chwila komuś przychodzi do głowy, że mógłby zrobić film. Albo w nim zagrać. Czasami to wychodzi, a czasami nie. Często nie ma to żadnego znaczenia, bo ludzie i tak idą do kina. Jednym się film spodoba, innym wręcz przeciwnie. Kogoś zachwycą dialogi, innego efekty specjalne, a trzeci uśnie już na czołówce. No i teraz pytanie: czy ktoś, komu np. nie podobał się film „Ogniem i mieczem”, mówi, że ci, którym ten film się podobał, to małe skin....y o spieprzonych rozumkach? Chyba że ten ktoś to aktor Krzysztof Majchrzak.
Aktor raczył udzielić wielkiego wywiadu dla „Dużego Formatu”, magazynu Gazety Wyborczej. Opowiada o dzieciństwie, studiach, wspomina. Plecie. W końcu rozmowa schodzi na temat filmu „Pornografia”, w którym zagrał główną rolę. I tu się zaczyna...
Po pierwsze Majchrzak jest wściekły, że film nie dostał wszystkich nagród na Festiwalu w Gdyni. Czyja to wina? Oczywiście przewodniczącego jury, reżysera Koterskiego, który... „bezrozumnie i agresywnie”, „niegodziwie i głupio” nagrodził inny film.
A w ogóle to Koterski, reżyser „Dnia Świra”, kręci prymitywne filmy i jego entuzjaści to ludzie „z małym sercem i małym fallusem”.
„Koterski przypomina mi mamę owsika z dowcipu.(...) On obraził moją miłość do świata, nadzieję i otuchę, wszystko to obszczał (...) On chodzi po świecie i obnosi to swoje sranie w banie, podcieranie i inne ohydztwa skrojone na swoją miarę” – krzyczy, sądząc po ilości wykrzykników w tekście, aktor Majchrzak.
Ale ja się Majrzchakowi wcale nie dziwię. Że klnie, opowiada jakieś brednie, topi w szambie kolegę po fachu, wyzywa od małych fallusów, owsików i czego tam jeszcze. Bo Majchrzak to na pewno wielce miły i kulturalny człowiek, co to z nożem do ryby nie podejdzie. I na pewno mówi „proszę” i „przepraszam” i nie sika do wanny.
Ale tym razem Majchrzak miał prawo się zdenerwować. Chodzi o inny konkurs filmowy, dla odmiany w Wenecji.
„International Herald Tribune pisze o mnie jako o pewnym kandydacie do nagrody, amerykańska prasa pisze o środkach aktorskich nowego formatu. Ludzie oglądają się za mną, dotykają mnie na ulicy...” – wspomina aktor.
I co? I nic. Nagrodę dostał ktoś inny. Też pewnie jakiś spisek obszczymurków...