Przeglądarka, z której korzystasz jest przestarzała.

Starsze przeglądarki internetowe takie jak Internet Explorer 6, 7 i 8 posiadają udokumentowane luki bezpieczeństwa, ograniczoną funkcjonalność oraz nie są zgodne z najnowszymi standardami.

Prosimy o zainstalowanie nowszej przeglądarki, która pozwoli Ci skorzystać z pełni możliwości oferowanych przez nasz portal, jak również znacznie ułatwi Ci przeglądanie internetu w przyszłości :)

Pobierz nowszą przeglądarkę:

Magazyn

24 stycznia 2002 r.
17:06
Edytuj ten wpis

Wyrwany śmierci

Rodzice Pawła marzą o tym, żeby ich syn wstał, poszedł do szkoły i przyniósł chociażby trójkę, <br />
a n
Rodzice Pawła marzą o tym, żeby ich syn wstał, poszedł do szkoły i przyniósł chociażby trójkę,
a n

- Paweł wygląda teraz bardzo ładnie. Naprawdę bardzo ładnie - uśmiechają się jego rodzice, Anna i Andrzej Łyczakowie. Gdyby nie pokazywali jego wcześniejszych fotografii, doprawdy trudno byłoby w to uwierzyć. Jego ramiona i nogi pokreślone są czerwonymi, podskórnymi szramami. I tak dosyć cienkimi.
Te na brzuchu są szerokie na palec. Najbardziej niesamowite wrażenie robi dyndająca u piersi rurka, jakby wystająca prosto z serca...

AdBlock
Szanowny Czytelniku!
Dzięki reklamom czytasz za darmo. Prosimy o wyłączenie programu służącego do blokowania reklam (np. AdBlock).
Dziękujemy, redakcja Dziennika Wschodniego.
Kliknij tutaj, aby zaakceptować
Jeszcze nie tak dawno temu Paweł był typowym nastolatkiem. Ładnym, miłym... Gdyby nie straszna choroba, chodziłby sobie do gimnazjum, uczył się i przynosił do domu raz lepsze, raz gorsze stopnie. Rodzice pewnie złościliby się na te gorsze oceny. A teraz mogą tylko marzyć,

żeby Paweł wstał,

poszedł do szkoły i przyniósł chociażby trójkę, a nawet dwójkę, czy jedynkę. Żeby tylko wstał i chodził...
Anna i Andrzej Łyczakowie nie planowali heroicznych zmagań z losem, kiedy wcześniej mijali się na jednej z uliczek Lubelskiej Spółdzielni Mieszkaniowej. Kiedy ślubowali sobie, że będą razem na zawsze, w zdrowiu i chorobie, ani pewnie nie pomyśleli o tym, że właśnie oni zostaną wystawieni na najtrudniejszą z prób. Zamieszkali z mamą Andrzeja w trzypokojowym mieszkaniu. Takim zwyczajnym, bez żadnych luksusów. Andrzej zarabiał na życie, a Anna wychowywała dzieci. Kiedy wyjeżdżał do pracy za granicę, zostawała z nimi sama.
Pierwszy raz wyjechali razem za granicę w 2000 roku, na pielgrzymkę do Rzymu. To było owo sławetne święto młodości, gdy do Wiecznego Miasta przybyło z całego świata 2 mln młodzieży. Żar lał się z nieba, na miejsce spotkań trzeba było przejść 10 kilometrów w spiekocie, ale było wspaniale. Na fotografiach widać promiennie radosne twarze Anny i Andrzeja. On był wtedy znacznie bardziej pękaty niż teraz, mimo że to ona spodziewała się kolejnego, szóstego dziecka. Kiedy pokazują przepełnione radością zdjęcia z pielgrzymki dodają, że pewnie

już wtedy Paweł był chory.

Nie wiedzieli tego jednak. Bo i skąd mieli wiedzieć? Chodził do szkoły, odrabiał lekcje, bawił się z rodzeństwem i z kolegami. Najzwyczajniej na świecie. A potem przyszedł ten dzień.
- To było wtedy, kiedy dostałem w szóstej klasie piątkę z biologii - opowiada Paweł, zachłystując się słowami. - I nie mogłem przeskoczyć przez kozła. I nie mogłem zrobić przysiadu...
- ... a na twarzy pojawił mu się taki dziwny uśmieszek - dodają jego rodzice. - Pojechaliśmy do neurologa, który stwierdził: no, sami państwo widzą.
Co oni mogli wtedy widzieć? Przez jakiś czas leczono wcześniej ich pierworodnego syna na przewlekłe zapalenie spojówek. Mówił, że pobolewa go głowa, ale lekarza to nie zainteresowało. To co mieli nagle zobaczyć?
Następnego dnia pojechali do szpitala na badania. Diagnoza brzmiała groźnie: guz móżdżku i koniecznie natychmiastowa operacja. Nie zgodzili się. Chcieli dodatkowych konsultacji. Pojechali do Warszawy, do Centrum Zdrowia Dziecka. Ten dzień pamiętają równie dokładnie, jak ostatnią piątkę z biologii. Był ostatni dzień listopada, imieniny Andrzeja. Diagnoza warszawskich lekarzy była inna niż lubelskich: guz na pniu mózgu, ze względu na duży rozmiar dyskwalifikujący do operacji.

A później była chemioterapia i naświetlania

Paweł i jego ojciec nie mogą dojść do wspólnego wniosku, co było w kolejnych miesiącach. Jedno jest pewne: cena leczenia jest ogromna. Nawet jeśli za terapię płaci szpital, to dojazdy do chorego dziecka i inne wydatki są dla rodziny zabójcze.
Leczenie nie dawało oczekiwanych efektów. Ciało Pawła nieprawdopodobnie nabrzmiało, nie mógł poruszać się o własnych siłach i bał się. Bał się, że traci świadomość, że zapomina wszystko, czego się do tej pory nauczył. Ojciec pisał mu więc na kartkach litery, wyrazy, a on cieszył się, że jeszcze potrafi składać je w zdania, że jeszcze je rozumie. A potem dopadła go straszliwa depresja.
Była Wielkanoc, święto Zmartwychwstania Pańskiego, jego najmłodszego brata zaniesiono do chrztu. A Paweł miał żal do Pana Boga. Ten żal i dojmujące poczucie beznadziei i braku sensu istnienia dopadły go już w Wielki Czwartek. A później było już tylko gorzej. Na szczęście - jak teraz sam mówi, zachłystując się słowami - nie mógł się w ogóle poruszać. Tylko dzięki temu, mimo ogromnej desperacji, nie popełnił samobójstwa. Bo właściwie to już go nie leczono -

zajęło się nim hospicjum dziecięce.

Nie można nic zarzucić hospicyjnym lekarzom, pielęgniarkom, czy wolontariuszom. Wszak ich zadaniem jest opieka paliatywna, czyli ulżenie w cierpieniu u schyłku życia. Z hospicyjnych funduszy zapewniano wszelkie potrzebne choremu wyposażenie, leki, a nawet prezenty.
Tyle tylko, że Paweł tak naprawdę nie pogodził się wcale ze śmiercią i wcale nie chciał umierać. Jego szpitalne łóżko zajmowało większą część miejsca w największym pokoju, a on niby leżał bezwładny, ale emanował dokoła życiem. Rybki w akwarium mnożyły się jak szalone, nieomal wbrew naturze, a żółw zamiast je pożerać - zaprzyjaźnił się z nimi. Obumarłe kwiatki zaczynały wypuszczać nowe listki, a kolorowa papużka albo wpatrując się w lustereczko z zachwytem ćwierkała o swojej urodzie, albo radośnie śmigała po pokoju.
Paweł umierać nie chciał, ale ani on, ani jego rodzice nie chcieli sięgać do praktyk "cudownych uzdrowień”. Tymczasem znajomi i nieznajomi zalewali ich adresami uzdrawiaczy. Niektórzy straszyli nawet nadnaturalną karą za to, że nie próbują wszystkiego: z pisaniem popiołem na skórze i nakładaniem rąk. Ba! Zdarzyło się i tak, że jedna z odwiedzających Pawła pań, rozpoczęła nad nim seans reiki, który miał dziecku dodać energii. On, przerażony, zaczął krzyczeć, a rodzice odesłali uzdrawiaczkę do diabła. Bo przecież, jeśli nawet miałaby istnieć nadnaturalna energia, to skądś musi się ona brać. A kto udowodni, że nie pochodzi od szatana? Przecież szatan ma ogromną siłę... W każdym razie

z alternatywnej medycyny postanowili nie korzystać.

I może to dobrze. Bo stan Pawła zaczął się poprawiać i jeszcze ktoś mógłby pomyśleć, że to nie samoistna reakcja organizmu, ale cuda uzdrawiaczy. Skoro zaś dziecko rwało się do życia, rodzice zrezygnowali z usług hospicjum i znów zawieźli Pawła do szpitala.
- Do pana profesora Jerzego Kowalczyka w DSK 4 - mówią z wyraźnym szacunkiem i wdzięcznością w głosie. - To pierwszy lekarz, który nie traktował nas jak histeryków, a synem zajął się troskliwie. Pierwszy raz ktoś nas słuchał i naprawdę interesował się stanem naszego dziecka.
A guz się zmniejszył. Nie zniknął, ale po ostatnim pobycie Pawła w szpitalu zmniejszył się! Nadal jest zbyt duży do operacji, ale zmniejszył się. Pan profesor mówi, że może stało się to samoistnie, może na skutek terapii, ale on, jako lekarz, przedstawiciel akademickiej medycyny, proponuje kolejną terapię. Pacjent może jednak czekać na nią w domu.
I tu, w tej radosnej pozornie części opowieści,

zaczynają się kolejne problemy.

Hospicjum pomaga umierającym. Zdrowiejącym - nie. A tu trzeba było, tylko na chorobę Pawła, kupić specjalne łóżko - 1,5 tys. zł, materac przeciwodleżynowy - 800 zł, to dopiero początek wydatków, a jednocześnie więcej, niż jego ojciec zarabia miesięcznie...
A przecież rodzice nie mogą zaniedbywać innych swoich dzieci. Teraz dziewczynki, u których banalne dziecięce przeziębienia kończą się pobytem w szpitalu, muszą pojechać nad morze nawdychać się jodu. Ojciec z nimi nie pojedzie - musi pracować. Matka - opiekować się Pawłem i pozostałymi dziećmi. Trzeba wynająć opiekunkę, która wyjedzie z córkami.
Jak opisać sytuację ośmioosobowej rodziny, w której tylko jedna osoba pracuje, a jedna jest poważnie chora?
I dlatego w imieniu tej rodziny prosimy wszystkich naszych Czytelników o wsparcie. Nie tylko duchowe. Finansowe można kierować na konto udostępnione przez Europejską Fundację Społeczną "Godne życie”:
Pekao SA III O/Lublin 10701281—87421 —2221—01003, koniecznie z dopiskiem "Paweł”

Od redakcji:

Na dobry początek autorka postanowiła honorarium za tę opowieść przekazać na leczenie Pawła.

Pozostałe informacje

Odszedł dobry duch Chełmianki. Janusz Oleszkiewicz miał 75 lat

Odszedł dobry duch Chełmianki. Janusz Oleszkiewicz miał 75 lat

Był zawsze tam, gdzie grała Chełmianka – na stadionie, przy ławce rezerwowych, w szatni i na trybunach. W wieku 75 lat zmarł Janusz Oleszkiewicz, wieloletni kierownik drugiego zespołu i drużyn młodzieżowych biało-zielonych.

AZS AWF Biała Podlaska przegrał w derbach z KPR Padwą Zamość 27:30

I Liga Centralna Piłkarzy Ręcznych: w derbach KPR Padwa lepsza od AZS AWF Biała Podlaska

W meczu derbowym KPR Padwa Zamość pokonała na wyjedzie AZS AWF Biała Podlaska 30:27. Tym samym zamościanie wzięli rewanż za ostatnią przegraną w wojewódzkim finale Pucharu Polski

Lodołamacze dla LCK. Doceniono przyjazną przestrzeń

Lodołamacze dla LCK. Doceniono przyjazną przestrzeń

Lubelskie Centrum Konferencyjne zostało nagrodzone w konkursie Lodołamacze 2025 w kategorii „Przyjazna Przestrzeń”. To wyróżnienie trafia do instytucji i firm, które szczególnie dbają o dostępność i otwartość swoich przestrzeni dla osób z niepełnosprawnościami.

Ustawa o Ukraińcach. Jest decyzja prezydenta

Ustawa o Ukraińcach. Jest decyzja prezydenta

Prezydent RP Karol Nawrocki podpisał ustawę o pomocy obywatelom Ukrainy - przekazał w piątek szef prezydenckiej kancelarii Zbigniew Bogucki. Poinformował też, że w poniedziałek do Sejmu trafią dwa projekty: ws. wydłużenia okresu, po którym obcokrajowcy mogą ubiegać się o polskie obywatelstwo, oraz ws. ścigania banderyzmu. Zapisy ustawy ograniczają m.in. wypłatę 800 plus.

Budowa S19

Unia sypie kasą na drogi. Miliony na ekspresówkę z Lublina do Lubartowa

Unia Europejska dokłada miliony do budowy S19 Lublin - Lubartów Północ. Trasa ma być gotowa pod koniec 2027 roku.

Siatkarze Avii w weekend zagrają na terenie beniaminka z Grodziska Mazowieckiego

PZL Leonardo Avia Świdnik celuje w pierwsze zwycięstwo w tym sezonie

W trzeciej kolejce PZL Leonardo Avia Świdnik zagra na wyjeździe ze Spartą Grodzisk Mazowiecki. Sobotnie spotkanie rozpocznie się o godzinie 18

Straż Graniczna rośnie w siłę. Ile zarobią nowi funkcjonariusze?
galeria

Straż Graniczna rośnie w siłę. Ile zarobią nowi funkcjonariusze?

Najpierw 3-letnia nauka, a później służba. W piątek 16 nowych funkcjonariuszy Straży Granicznej złożyło ślubowanie. Zarobią od 5300 zł na rękę.

Niedzielnym uroczystościom będzie towarzyszył przemarsz ulicami Lubelską, Pocztową i Hrubieszowską

Inauguracja roku akademickiego w PANS Chełm. Będą utrudnienia w ruchu

W niedzielę, 28 września, Państwowa Akademia Nauk Stosowanych w Chełmie zainauguruje rok akademicki 2025/2026. W programie znalazła się msza święta, uroczysty przemarsz i oficjalna część w siedzibie uczelni. Kierowcy muszą liczyć się z czasowymi utrudnieniami.

Prohibicja w Lublinie? Spytaliśmy lubelskich radnych
sonda

Prohibicja w Lublinie? Spytaliśmy lubelskich radnych

Temat zakazu nocnej sprzedaży alkoholu w Warszawie obiegł ostatnio cały kraj. Stołeczni radni, póki co wprowadzili prohibicję na terenie dwóch dzielnic. Ale od lipca przyszłego roku ma to już dotyczyć całego miasta. Czy takie rozwiązanie jest potrzebne również w Lublinie? Zapytaliśmy o to miejskich radnych.

Tężnia nad Krzną i ścieżka

Nad Krzną będzie nowe miejsce do odpoczynku. Podest, hamaki i lornetki

Nad Krzną powstanie nowe miejsce do odpoczynku. Urzędnicy szukają teraz wykonawcy.

Maciej Kuciapa (Orlen Oil Motor Lublin): Przygotowania do niedzielnego finału cały czas trwają

Maciej Kuciapa (Orlen Oil Motor Lublin): Przygotowania do niedzielnego finału cały czas trwają

Trwa wielkie odliczanie do niedzielnego, rewanżowego meczu finałowego PGE Ekstraligi. O godzinie 19.30 Orlen Oil Motor Lublin zmierzy się przy Al. Zygmuntowskich z PRES Grupą Deweloperską Toruń. W piątek odbyła się przedmeczowa konferencja prasowa, w której wzięli Maciej Kuciapa i Bartosz Zmarzlik. Z jakim nastawieniem „Koziołki” podejdą do decydującej batalii o złoto?

Z całego serca dziękujemy każdej osobie, która oddała głos za naszymi zwierzakami. To dzięki Wam możemy działać jeszcze skuteczniej i z jeszcze większą nadzieją patrzeć w przyszłość - napisali po ogłoszeniu wyników głosowania pracownicy schroniska dla zwierząt w Zamościu.

Wielka radość w schronisku dla zwierząt. To oni dostaną 1,3 mln zł z budżetu obywatelskiego

Nie strefy sportu, nie modernizacja boiska i nie naprawa drogi, ale gruntowny remont budynku dla psów w schronisku dla bezdomnych zwierząt w Zamościu to inwestycja, która jako projekt ogólnomiejski zostanie w 2026 roku zrealizowana z budżetu obywatelskiego. Jest na to zabezpieczone 1,3 mln zł.

Prezent dla niego: jak trafić w gust, gdy masz 48 godzin

Prezent dla niego: jak trafić w gust, gdy masz 48 godzin

Masz mało czasu, a chcesz podarować coś z klasą? Zamiast szukać przypadkowego drobiazgu, wybierz dopracowany, gotowy zestaw w eleganckiej oprawie. Jeśli potrzebujesz punktu startu, zajrzyj na prezent dla niego - łatwo dopasujesz styl do osoby obdarowywanej. Pomyśl o tym jak o krótkiej ścieżce decyzyjnej: cel, styl, osobisty akcent. Gdy te trzy elementy zagrają, nawet wybór w pośpiechu wygląda jak planowany z wyprzedzeniem.

Płaszcza nie wystarczyło. Policjanci z Chełma zatrzymali 44-latkę ukrywającą się w szafie

Płaszcza nie wystarczyło. Policjanci z Chełma zatrzymali 44-latkę ukrywającą się w szafie

Chełmscy kryminalni odnaleźli poszukiwaną listem gończym 44-latkę. Kobieta, chcąc uniknąć zatrzymania, schowała się w szafie pod płaszczem. Zamiast wolności zyskała dodatkowe zarzuty – tym razem za kradzież z włamaniem na miejscowym targu.

kurtka zimowa M-TAC

Survival w mieście i w lesie – jaka kurtka zimowa sprawdzi się w obu warunkach?

Dlaczego wybór odpowiedniej kurtki zimowej ma znaczenie? Zima w mieście może być równie bezlitosna, co mróz w lesie. Niezależnie czy codziennie przemierzasz ulice, czy wybierasz się na weekendowy survival, odpowiednia kurtka zimowa to podstawa. Wybór nie jest prosty, bo często zwykłe modele są albo modne, albo funkcjonalne, rzadko łączą oba te aspekty. Właśnie tutaj wkracza kurtka survivalowa, która łączy wytrzymałość z estetyką. W codziennym użytkowaniu docenimy jej lekkość i wygodę, a w lesie – odporność na warunki atmosferyczne.

ALARM24

Masz dla nas temat? Daj nam znać pod numerem:
Alarm24 telefon 691 770 010

Wyślij wiadomość, zdjęcie lub zadzwoń.

kliknij i poinformuj nas!

Najczęściej czytane

Dzisiaj · Tydzień · Wideo · Premium