Jedną z najbardziej interesujących informacji sportowych ostatnich dni były wieści z zawodów w Finlandii. Jak pokazała telewizja, rywalizowano tam w rzucie flagowym produktem narodowym, czyli telefonem komórkowym. U nas tymczasem trwał festiwal utyskiwania i załamywania rąk nad olimpijską klęską polskiej reprezentacji.
A nad czym tu załamywać ręce? Dlaczego w sporcie miałoby być inaczej? Czy my, jak Finowie lub Azjatyckie Tygrysy, mamy produkt, z którego jesteśmy dumni? Czy my mamy potrzebę uprawiania sportu? Nie. Tak przynajmniej wynika z opublikowanego właśnie raportu Mirosława Pęczaka, poświęconego polskiej młodzieży. Z jego badań wynika, że niespełna jedna trzecia młodych ludzi lubi przeznaczać swój czas wolny na czynną rekreację. Jeszcze mniej lubi sobie popatrzeć na sportowe zmagania innych.
Ta niewielka grupa to prawdopodobnie szalikowcy ze stadionów piłkarskich. Jak wiadomo, ich zainteresowania kibicowaniem innym są mniej więcej takie, jak ich własne zmagania z policją i kibicami drużyny przeciwnej. Jak to się ma do idei sportowych? To zależy, co się za sport uważa, czy nadal chodzi tu o pielęgnowania piękna i dobra.
Tymi greckim ideałami nikt już sobie głowy nie zawraca. Wystarczy wziąć rycinę przedstawiającą zawodników starożytnych olimpiad. Och! Jacyż to byli piękni, harmonijnie zbudowani mężczyźni... Na telewizyjne transmisje ze zmagań olimpijskich w Grecji nawet patrzeć się nie chciało. Owszem, były tryumfy medycyny sportowej i sponsorów, ale piękno?
Ludzie! Czy ktoś chciałby wyglądać tak, jak ci wszyscy siłacze, podnoszący prawie dwa kwintale naraz? Po co oni to w ogóle podnoszą? Przy obecnym zaawansowaniu technologicznym to przecież nie ma najmniejszego sensu. Teraz w każdym lepszym gospodarstwie wiejskim jest podnośnik, bez problemu unoszący pół tony.
Jeden z komentatorów stwierdził, że zorganizowano turnieje siatkówki plażowej, żeby było na czym oczy zawiesić... Pogratulować gustu. Nie lepiej wyjść na lubelski deptak, usiąść w kawiarnianym ogródku i popatrzeć na piękne dziewczyny?