O prezydenta Lublina Krzysztofa Żuka mogą się rozbić lubelskie PiS i PO. I choć wszyscy twierdzą oficjalnie, że nie mają takich planów, to powstanie bezpartyjnego bloku wspierającego prezydenta staje się coraz bardziej prawdopodobne.
Piach w maszynie
Platforma ma prezydenta, ale większość w Radzie Miasta dzierży PiS, który ma przewodniczącego rady, Piotra Kowalczyka. Po wyborach Żuk i Kowalczyk dogadali się, że dla dobra miasta będą współpracować ponad podziałami. Maszyna działała nieźle, ale teraz zaczyna zgrzytać.
Piachem w jej trybach są wewnętrzne spory w gronie obu partii. Część działaczy Platformy irytuje niezależność Żuka od politycznych szefów. Z kolei do lokalnych struktur PiS dobiegają z centrali pomruki niezadowolenia z tego, że w Lublinie partia Kaczyńskiego wspiera prezydenta z PO. I napomnienia, że kurs obrany przez Kowalczyka należy zmienić.
Od tego, czym zakończą się wewnętrzne spory, zależy jakość rządzenia miastem przez najbliższe dwa lata. – Dotychczasowe dwa upłynęły pod znakiem dobrej współpracy – ocenia Krzysztof Żuk, prezydent miasta. Tyle że coraz większe jest ryzyko, że polityczni gracze będą wkładać mu kij w szprychy. – Ale niech ci, którzy będą go wkładać, niech także wytłumaczą mieszkańcom, dlaczego to robią – dodaje prezydent.
Ściąganie lejców
Radni PO już w listopadzie ub. roku próbowali utemperować Żuka przy okazji zmiany cennika biletów ZTM. To on zaproponował podwyżki, tłumacząc: albo podnosimy ceny, albo tniemy połączenia. – Chcemy sprawdzić, czy istnieją inne niż podwyżka, możliwości pozyskania pieniędzy – zapowiadał w rozmowie z nami Stanisław Podgórski, ówczesny szef klubu PO. – Jeżeli okaże się, że nie ma innego wyjścia, wrócimy do tematu w grudniu.
Nieoficjalnie wiadomo było wtedy, że Żuk dogadał się z PiS-em. Obserwatorzy liczyli, że PiS poprze podwyżki, ale ostatecznie kilka osób zagłosowało tak, jak oponenci z PO. I znów nieoficjalnie: nie był to przypadek, prezydent nie chciał jawnej konfrontacji z PO. Później Żuk przeforsował podwyżki.
Kolejne spięcie pojawiło się pół roku później. Do Rady Miasta trafił projekt uchwały o bezprzetargowej, 10-letniej dzierżawie targu i dworca busów na Podzamczu na rzecz obecnego dzierżawcy, Lubelskiej Fundacji Odnowy Zabytków. Podpisało go trzech radnych: Marcin Pogorzałek (PiS), Sylwester Tułajew (najostrzejszy krytyk Żuka w klubie PiS) oraz Stanisław Podgórski (PO).
Ale projekt był wbrew planom Żuka. Dla Podzamcza powstaje już plan zagospodarowania, który przesądzi o charakterze miejsca i przeznaczeniu poszczególnych działek.
– Zakładam, że plan utrzyma w tym miejscu funkcję sprzedaży płodów rolnych i runa leśnego. Dla wielu mieszkańców to źródło taniej, zdrowej żywności – tłumaczył Podgórski. Tymczasem Żuk mówił, że to źle, by przed przyjęciem planu jakaś uchwała ustalała przeznaczenie części terenu. I dodawał, że uchwały nie wykona, bo na 10 lat zamroziłby zmiany na Podzamczu.
Ostatecznie, pomysł nie wszedł pod głosowanie, wycofali go sami autorzy. – W marcu powinien być uchwalony plan i wtedy wrócimy do tematu, znając strategiczne rozstrzygnięcia co do przyszłości tego miejsca – wyjaśniał Podgórski.
Partii nie pytał
Tuż po sprawie Podzamcza prezydent dał prztyczka w nos swojej partii. Wieczorem miał się spotkać z lokalnymi władzami PO i rozmawiać m. in. o obsadzie stanowiska zastępcy prezydenta ds. oświaty, kultury i sportu, po tym jak zajmujący je Włodzimierz Wysocki (PO) złożył rezygnację. Od dawna było wiadomo, że PO nie odpuści wpływu na obsadę tego fotela. Ustępujący Wysocki jest jej członkiem.
Ale Żuk podjął decyzję przed spotkaniem. 1 sierpnia fotel obejmie jego obecna rzeczniczka i szefowa jego kancelarii Katarzyna Mieczkowska-Czerniak.
– Gdybym miał czas zaprezentować tę kandydaturę zarządowi powiatu PO, to bym to zrobił. Ale nazwisko wyciekło wcześniej – wyjaśniał prezydent. – Tak się zacznie upadek Żuka – mówił nam na gorąco jeden z ważniejszych polityków regionalnej PO, twierdząc, że prezydent za bardzo chce się uniezależnić od partii. Choć oficjalne komentarze są chłodne, wręcz obojętne. – Pewnie byłoby lepiej, gdyby prezydent przedstawił kandydaturę strukturom partyjnym. Nie robię z tego jednak problemu – stwierdza Stanisław Żmijan, poseł i szef PO w naszym województwie.
Spory w PO
Platforma nie jest zgodna w ocenie prezydenta. I są na to namacalne dowody. We wtorek część radnych PO odwołała Podgórskiego ze stanowiska szefa klubu. Podgórski to jeden z tych, którzy przypominają Żukowi, że ma w kieszeni partyjną legitymację i partia powinna mieć większy wpływ na jego decyzje, także personalne. Po tej stronie frontu ma się lokować także Jacek Sobczak, szef PO w Lublinie (był na Krecie, kiedy odwoływano Podgórskiego). To Sobczak według niektórych obserwatorów mógłby być kandydatem PO na prezydenta miasta.
Jako jeden z powodów odwołania Podgórskiego wymieniany jest jego podpis pod projektem w sprawie Podzamcza. – Nie komentuję tego, to wewnętrzna sprawa partii – mówi Podgórski. – To absolutnie wewnętrzna sprawa klubu – jeśli wszystko odbyło się zgodnie z regulaminem klubu – wtóruje mu Żmijan. Inni mówią: to nauczka, z prezydentem trzeba współpracować, a nie zaskakiwać projektami uchwał. Nowym szefem został Wojciech Krakowski.
Współpraca z Żukiem uwiera wielu polityków PiS. Z jednej strony, partia ma zastępcę prezydenta i inne stanowiska oraz wpływ na decyzje. Ale im bliżej do wyborów w 2014 r., tym częściej pada pytanie: kto będzie naszym kandydatem? Poparcie kandydata PO nie wchodzi w grę.
Partii Kaczyńskiego trudno szykować grunt dla swojego człowieka podczas cichej koalicji z Żukiem. Twarzą frakcji, która chce ostrzejszego traktowania Żuka, jest Sylwester Tułajew, szef klubu PiS w Radzie Miasta. To on miał się zmierzyć z Piotrem Kowalczykiem w walce o fotel szefa partii w Lublinie. Rywalizacja jest ostra, doprowadziła do unieważnienia przez władze regionalne PiS wyborów partyjnych na przewodniczących dzielnic. Prowadził w nich Kowalczyk, więc ich unieważnienie to jego porażka. – Nie chcę się wypowiadać w tej sprawie – mówi Kowalczyk.
Trzecia siła?
Przeciwnicy Kowalczyka twierdzą, że ten odejdzie z PiS ze swoimi zwolennikami oraz częścią radnych PO i założy bezpartyjny klub wspierający Żuka. Inni twierdzą, że wyrok na Kowalczyka już zapadł, a na pewno nie będzie kierował PiS w mieście. Jego kadencja skończyła się w czerwcu, partią w mieście kieruje pełnomocnik, senator Grzegorz Czelej. Jesienią ma zorganizować nowe wybory, ale ma też na nowo ustawić relacje PiS – Żuk. Teraz rozmawia z poszczególnymi radnymi.
– Nie chciałbym być postrzegany jako PiS-owski jastrząb – deklaruje Czelej. – Im dalej od polityki warszawskiej, tym więcej zyska Lublin. Dobro mieszkańców jest dobrem partii.
Jednak nie oznacza to sielanki. – Chcę stanąć pomiędzy dwiema skrajnościami: krytykowaniem prezydenta za wszystko i wspieraniem go we wszystkim. Porozmawiajmy z prezydentem Żukiem o konkretach, o tym, co dobre dla mieszkańców – zapowiada Czelej.
Z kolei władze Platformy od dawna podejrzewają, że Żuk gra na stworzenie bezpartyjnego klubu prezydenckiego. Klub mają zasilić jego zwolennicy z Platformy i PiS.
– Z tego, co wiem, część radnych PiS rozważa założenie takiego klubu, ale czy prezydent będzie tym zainteresowany? Nie wiem – mówi Stanisław Podgórski, do niedawna szef klubu PO. – To nierealne, różnice zdań w klubie to rzecz naturalna, ale zapewniam, że powstanie trzeciego klubu jest nieprawdopodobne – mówi Sylwester Tułajew, szef klubu PiS.
– Nie podejmuję takich działań – ucina Krzysztof Żuk. Liczy na kontynuację obecnego układu. – Dlaczego miałby się zmieniać? Przecież dzisiaj jest duża akceptacja społeczna dla tego porozumienia o współpracy z Kowalczykiem. Nie ma alternatywy.
Politycy PO są też nieco zazdrośni o udział Żuka w spotkaniach organizowanych przez Grzegorza Nowakowskiego, na którym bywają osoby bezpartyjne i członkowie PO. Na ostatnim, organizowanym w "Jedlinie”, było ok. 200 osób, w tym Żuk.
Nowakowski to członek Rady Regionu Lubelskiego i Rady Powiatu Lubelskiego PO, były wiceszef miejskich struktur partii. W marcu prezydent Żuk powołał go na swojego pełnomocnika ds. rozwoju budownictwa mieszkaniowego i rewitalizacji zasobów mieszkaniowych. – Przyjmuję zaproszenia na wszystkie spotkania, na których można dyskutować o przyszłości miasta – odpowiada Żuk.
Jeden z lubelskich polityków PO, kreśli nam taką wizję: Żuk chce "wystrzelić w kosmos” Sobczaka i przejąć władzę w PO w Lublinie. Wtedy będzie pewny, że zostanie kandydatem Platformy na prezydenta. Przewrót w klubie Platformy to też czytelny sygnał dla Kowalczyka: mam władzę, możesz do nas przejść ze swoimi radnymi, znajdzie się dla was miejsce na listach – słyszymy.
– Władze Platformy mają kłopot, bo widać, że Żuk działa w swoim interesie, a nie w interesie partii. Muszą coś z tym zrobić – mówi nasz rozmówce. I dodaje: Tyle że Żuk to bardzo zręczny gracz. Ma sojusz z Kowalczykiem i w ten sposób opozycyjny PiS nie krytykuje słabości prezydenta: oddalającej się budowy stadionu przy Krochmalnej, braku poważnych inwestycji i nowych miejsc pracy, nieprzebudowanego placu Litewskiego czy niezałatwionej sprawy górek czechowskich.