Wyniki niedzielnych wyborów ogłoszone we wtorek przez Miejską Komisję Wyborczą w Lublinie dla wielu był zaskoczeniem. Chodzi nie tylko o wielkie poparcie, które otrzymali kandydaci komitetu Prawo i Rodzina, co w konsekwencji dało PiR zwycięstwo i 13 mandatów. Większym zaskoczeniem była lista osób, które przed wyborami wydawały się „pewniakami”, a mimo tego w 31-osobowej Radzie Miejskiej Lublina tej kadencji się nie znajdą.
Polityczne wybory
Do takich osób z pewnością zalicza się Paweł Bryłowski, były prezydent Lublina, który jednocześnie wystartował na radnego i prezydenta. W obu przypadkach mu się nie powiodło. Bryłowski może mówić o pechu. Zagłosowało na niego 899 osób, czyli o połowę więcej niż np. na jego kolegę z komitetu Lubelskiego Forum Samorządowego – Wojciecha Krakowskiego (kandydował w innym okręgu), czy też na Tomasza Karskiego z PiR i Zdzisława Drozda z SLD–UP. Mimo to to oni zdobyli mandaty. – Przegrałem przez manipulacje okręgami. Do mojego okręgu dołączono Tatary, gdzie nie miałem żadnych szans – uważa Bryłowski.
Bardzo dużo głosów dostał także Leszek Daniewski z LFS, radny od początku istnienia samorządu terytorialnego. Spośród 88 startujących w VI okręgu (m.in. obejmującego Zemborzyce, Głusk) był na trzecim miejscu pod względem zebranych głosów. Poparło go 981 wyborców. – To sukces, ale bardzo gorzki. Gdyby chodziło tylko o poparcie dla konkretnej osoby, wszedłbym bez problemu – uważa Daniewski. – Tymczasem w miastach na prawach powiatu, a do takich zalicza się Lublin, decydował wynik całego ugrupowania. Takie upolitycznienie wyborów to pomyłka. Krzywdzi prawdziwych samorządowców – nie ma wątpliwości Daniewski.
Za mało mnie znali
Mandatu nie dostał też Zbigniew Bagiński, radny w poprzednich dwóch kadencjach, członek Zarządu Miasta. – Wiedziałem, że będzie mi bardzo trudno wygrać z innymi kandydatami w moim okręgu, a nawet na mojej liście – twierdzi Bagiński. – Dlaczego? Na tej liście znalazły się osoby doskonale znane nie tylko w dzielnicy, ale też w całym mieście.
Bagiński startował z trzeciego miejsca na liście komitetu „Prawo i Rodzina”. Otrzymał 349 głosów. Startujący z pierwszego miejsca tej samej listy wiceprezydent Lublina Zbigniew Wojciechowski dostał 1913 głosów. To najlepszy wynik w Lublinie.
Nazwisko to za mało
Nie udało się również m.in. liderowi lokalnej centroprawicy Jackowi Krzyżanowskiemu (330 głosów), byłemu przewodniczącemu klubu radnych SLD Emilowi Horochowi (453), byłemu przewodniczącemu klubu Przymierze Samorządowe Markowi Jakubowskiemu (784), liderowi Unii Wolności Marcinowi Celińskiemu (356), byłemu szefowi Radia Lublin Januszowi Winiarskiemu (312) czy też legendzie lubelskiej „Solidarności” Stanisławowi Węglarzowi (87).
Oprócz wielkich przegranych są też mali przegrani, którzy dostali mniej niż dziesięć głosów. Do takich zalicza się m.in. Władysław Wawer (KW Samorządowcy–Spółdzielcy) – 3 głosy, Jan Syty (PSL) – 6 głosów.