Rząd wpadł na pomysł, aby pracownicy wychowujący dzieci mogli sami ustalać godziny, w jakich chcą pracować.
Dzięki temu mógłby rozpoczynać i kończyć pracę w różnych, wygodnych dla niego godzinach.
W przepisach będzie jednak możliwość, że firmy będą mogły nie zgodzić się na zmiany zaproponowane przez pracownika ze względu na organizację pracy z zakładzie. Wydaje się więc, że posłowie uściślą prawa pracowników wynikające z tego przepisu.
- Przy feminizacji zawodów pielęgniarek i położnych pracujących w systemie zmianowym wprowadzenie takiego rozwiązania byłoby bardzo utrudnione - mówi Mirosława Borowiec, dyrektor Okręgowego Szpitala Kolejowego w Lublinie. I dodaje, że być może sprawdziłoby się to w innych zawodach.
- Dla pracujących kobiet posiadających potomstwo na pewno byłaby to sytuacja korzystna, ale dla pracodawców niekoniecznie - dodaje Borowiec.
- Dla pracujących rodziców ta opcja byłaby jak najbardziej zadowalająca - mówi Iwona Łukasiewicz, mama czwórki dzieci i założycielka Klubu Małych Ekologów z Lublina. - W mojej placówce edukacyjno-wychowawczej praca w takim systemie jest jak najbardziej możliwa.
Pracownicy mogą pracować w elastycznych godzinach, ponieważ placówka zapewnia właśnie opiekę nad dziećmi na godziny. Wszelkie zajęcia dodatkowe pracownicy również mogą indywidualnie ustalać w grafiku - dodaje Łukasiewicz.
- Nie tylko organizacja firmy, ale i rodzaj pracy mógłby się nie sprawdzić przy tym pomyśle posłów - mówi pani Magdalena, sekretarka. I dodaje, że przychodzenie w różnych godzinach do pracy zupełnie zdezorganizowałoby funkcjonowanie jej firmy. No bo gdyby ona przyszła do pracy np. na godz. 12, to kto do tego czasu np. odbierałby telefony w sekretariacie? Szef?