Finał Dni Puław odbył się na terenie puławskiego portu Marina. Organizatorzy tłumaczą, że to najlepszy miejsce na tego typu imprezę. Nie ukrywają jednak, że impreza w tym miejscu ma charakter kameralny, a nie masowy.
Pogoda, nie licząc wieczornych przelotnych opadów deszczu, dopisała. Sobotni festyn w ramach Dni Puław na dobre rozkręcił się jednak dopiero wieczorem. Do godziny 18 na scenie niewiele się działo, najwięcej atrakcji było dla dzieci i to tych najmłodszych. Poza stałymi placami zabaw, ustawiono dmuchane zamki, małą karuzelę, stoiska ze słodyczami i prażoną kukurydzą, elektryczne samochodziki. Byli także animatorzy zabaw zręcznościowych, człowiek na szczudłach, przekręcający się do góry kołami samochód oraz gry planszowe i edukacyjne.
Publiczność na scenie rozgrzewali tancerze breakdance, a wieczorem z głośników popłynęła muzyka reggae lubelskiej formacji Chonabibe. Starsi mieszkańcy Puław z niecierpliwością czekali na gwiazdę, działający na polskim rynku muzycznym od 25 lat zespół Raz, Dwa, Trzy. Muzycy swoich fanów nie zawiedli. Poezja śpiewana nie jest jednak muzyką „dla wszystkich”, więc ci, którzy mieli ochotę pobawić się przy bardziej żywiołowych rytmach, w tym roku także musieli obejść się smakiem.
Gwiazdą poprzednich Dni Puław był znany ze smutnych ballad zespół Lemon.
Zaproszenie bardziej popularnego artysty jest jednak ryzykowne, bo Marina ma swoje ograniczenia co do liczby widzów. Władze nie chcą jednak z niej rezygnować, tłumacząc, że lepszego miejsca na tego typy festyn w mieście nie ma.
Rozmowa z Antonim Rękasem, szefem Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji, któremu podlega m.in. port rzeczny Marina w Puławach
• Czy Marina to najlepsze miejsce w Puławach na organizację tego rodzaju imprezy? Są tacy, którzy twierdzą, że port się do tego nie nadaje.
– Mieszkam w Puławach już ponad 30 lat. Wiem jak wyglądają różne miejsca na organizację imprez. Na Błoniach nie ma dobrego zaplecza, natomiast Marina to znakomite miejsce na imprezę do 2-3 tysięcy osób. O wiele więcej zmieściłoby się na placu przy straży, ale przecież nie o to chodzi. Tutaj się prawdziwy żeglarski klimat. Na przystani jest pełno łódek, kajaków, można pospacerować do wieży widokowej, zobaczyć Wisłę. Poza tym nie wiem, czy udałoby się zgromadzić na koncercie kilkadziesiąt tysięcy ludzi, skoro całe miasto liczy 48 tysięcy.
• Marina jest oddalona od centrum. Z położonych dalej osiedli trudno się tutaj wybrać na piechotę. Nie ma także zbyt wielu miejsc do zaparkowania.
– Wprost przeciwnie. Jest parking na sto samochodów. Owszem, dół jest płatny, ale góra jest za darmo. Poza tym są sąsiednie ulice, można parkować wzdłuż ul. 6 sierpnia. Nigdzie na świecie nie organizuje się imprez w centrach miast, bo napływ ludzi sparaliżowałby je komunikacyjnie. W Puławach największy plac jest przy straży, była propozycja jego zagospodarowania, ale z tego co pamiętam, mieszkańcy okolicznych bloków tego nie chcieli.
• A co ze względami bezpieczeństwa? Nie obawia się Pan, że zwodzony most jako droga ewakuacji może okazać się niewystarczający?
– Wszystkie drogi ewakuacyjne są otwarte. Nie tylko w kierunku ul. 6 Sierpnia, uciec można także pod most. Nad Wisłą jest otwarty teren, ale nic niepokojącego się tutaj nie dzieje. Dzieci bawią się, są balony, ludzie pływają łódkami, a nad bezpieczeństwem wszystkich czuwa WOPR.
Rozmawiał Radosław Szczęch