Jak zdecydował wojewódzki konserwator, siedziba Puławskiego Ośrodka Kultury nie zostanie objęta ochroną i nie trafi do rejestru zabytków. Wniosek stowarzyszenia „Puławianie” został odrzucony.
We wtorek Lubelski Wojewódzki Konserwator Zabytków, po przeprowadzeniu postępowania administracyjnego, zdecydował nie wpisywać Domu Chemika do rejestru. Jak uzasadnił Dariusz Kopciowski, budynek ten „nie jest znaczącym dziełem architektury modernistycznej, lecz jedynie przykładem architektury okresu socjalizmu”. Ponadto w dokumencie czytamy, że użyte przez stowarzyszenie „Puławianie” określenie wnętrz DCH jako niezwykle wartościowe i cenne nie ma uzasadnienia.
Konserwatora nie zachwyciły także mozaiki, schody w pawilonie, czy plafon w sali widowiskowej, które LWKZ nazywa wytworami sztuki plastycznej bez większej wartości stylowej i artystycznej. Ponadto, jak pisze konserwator Dariusz Kopciowski, obiekt nie posiada wyróżniających go cech, które uzasadniałyby jego wpis do rejestru. Na jego niekorzyść działa również „utrata integralności architektonicznej”.
Co równie ważne, jego zdaniem zachowanie Domu Chemika w obecnym stanie nie leży w interesie społecznym, a tym jest umożliwienie jego funkcjonowania jako współczesnej placówki kultury. – W tym celu konieczna jest jego modernizacja w zakresie zatwierdzonej dokumentacji projektowej – ocenił Kopciowski.
Z decyzji konserwatora zadowolone są władze miasta. – Liczyliśmy na to, że tak się stanie i podzielamy argumenty przytoczone przez konserwatora. Wydaje mi się, że ich wnikliwość i drobiazgowość zniechęci drugą stronę do odwoływania się – mówi Tadeusz Kocoń, wiceprezydent Puław.
Podobnego zdania jest Artur Kwapiński, radny i prezes stowarzyszenia „Przeszłość-Przyszłości”, które jeszcze w tym tygodniu zbierało podpisy przeciw wpisywaniu Domu Chemika do rejestru. – Ja się bardzo cieszę z tej decyzji, przede wszystkim dlatego, że chcieli tego mieszkańcy. W kilka dni zebraliśmy w tej sprawie ponad 300 podpisów. Uważam, że teraz ktoś powinien odpowiedzieć za straty finansowe, na jakie zostały narażone Puławy – uważa samorządowiec.
Jakie to straty? Według zastępcy prezydenta, przerwanie prac i zejście wykonawcy z placu budowy może kosztować miasto nawet 300-350 tys. złotych. Dokładna suma będzie znana po zakończeniu negocjacji z przedsiębiorstwami odpowiedzialnymi za przebudowę ośrodka kultury.
Szymon Karczewski ze stowarzyszenia „Puławianie” na razie decyzji konserwatora nie komentuje. – Na tę chwilę rozważamy wniesienie odwołania, ale ostateczną decyzję podejmiemy po zapoznaniu się z uzasadnieniem LKWZ – mówi.
Na tego rodzaju działanie organizacja ma 14 dni. Jeśli tego nie zrobi, decyzja się uprawomocni, a wtedy wykonawca będzie mógł wrócić na plac budowy i dokończyć przerwane prace. Te mogłyby zostać wznowione nawet w tym miesiącu.