Krzysztof B. nie reagował na zagrożenie powodziowe, a ignorując je doprowadził do zalania pól należących do mieszkańców dwóch wsi - uznała prokuratura, która postawiła wójtowi gminy Puławy zarzut niedopełnienia obowiązków służbowych. Samorządowiec nie przyznaje się do winy.
- Ktoś dał sygnał do gminy. W ciągu dnia wójt przyjechał na miejsce, ale nie zareagował, nie dowiózł piasku czy worków. Nic nie zrobił - relacjonuje w rozmowie z nami jedna z poszkodowanych mieszkanek gminy Puławy.
Pomoc nadeszła dopiero wieczorem. Jak informuje mł. bryg. Krzysztof Morawski, zastępca komendanta Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Puławach, zgłoszenie od mieszkańców wpłynęło do strażaków o godz. 21:23. Wtedy jednak było już za późno. Klikawka utworzyła rozlewisko w pobliżu Łęki. - Miejscami woda przelewała się przez groblę ograniczającą rozlewisko. Występowały już przesiąki - relacjonuje Morawski.
Prokuraturę poinformowali też sami mieszkańcy. I w czwartek śledztwo zostało formalnie zakończone. Jeszcze wcześniej, bo w ubiegły piątek, wójt gminy Puławy usłyszał zarzuty. - Chodzi o niedopełnienie obowiązków służbowych - informuje Dariusz Lenard, prokurator rejonowy w Puławach. - Krzysztof B. nie przyznał się do winy i odmówił składania zeznań - dodaje.
- Świadkowie zeznali też, że wójt podczas rozmów z nimi miał stwierdzić, że jego ten problem nie dotyczy - mówi Dariusz Lenard.
Po wylaniu rzeki w sumie poszkodowanych zostało 14 właścicieli nieruchomości w Bronowicach oraz 9 w Łęce. Mieszkanka, z którą rozmawialiśmy swoje straty oszacowała na kilka tysięcy złotych. Ale mówi, że były osoby, które straciły nawet po kilkadziesiąt tysięcy. - Gdyby wtedy przyszła pomoc, to być może takich szkód by nie było. A gdybyśmy po walce przegrali z żywiołem, to też nikt nie miałby do wójta pretensji - mówi kobieta.
Prokurator zarzuca wójtowi także, że oprócz szkód, które ponieśli mieszkańcy, naraził na straty również samą gminę, która musiała wypłacać odszkodowania oraz zasiłki.
Wójt był dla nas w piątek nieuchwytny. W urzędzie gminy usłyszeliśmy, że od kilku dni jest na zwolnieniu lekarskim. Jego służbowa komórka również nie odpowiadała. Trzy tygodnie temu Krzysztof B., który stara się o reelekcję, w rozmowie z nami zapowiadał, czym zamierza się zająć w następnej kadencji. Stwierdził wtedy, że chce m.in. doprowadzić do uregulowania rzeki Klikawki.